GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościBudowanie dobra – rozmowa Andrzeja Szypuły z Wojciechem Kilarem
Strona 3 z 7
Dziś trudno sobie wyobrazić tamten czas, mając do dyspozycji pisma światowe, internet, telewizję satelitarną. Wtedy nie było tego wszystkiego. Wszelkie informacje mogli przekazać tylko ludzie. No i właśnie prof. Mirski przekazał mi nie tylko wiedzę muzyczną, ale i całą wspaniałą, europejską atmosferę (opowiadając m.in. o swoim życiu, dość burzliwym). On, dając mi do grania różne utwory Bacha czy Beethovena zauważył, że ja mam inklinacje do czegoś nowszego, własnego. Dał mi do grania utwory awangardowe, nowoczesne. To była, pamiętam, Arabeska Debussy’ego, Mazurek Szymanowskiego, pierwszy. Wtedy nie było jeszcze dostępu do nut, więc ja tego Mazurka grałem z egzemplarza pisma przedwojennego „Muzyka”, gdzie ten Mazurek był reprodukowany. Dał mi też do grania Taniec ognia de Falli. Ta muzyka mnie kompletnie zafascynowała. I wtedy zacząłem sam próbować pisać muzykę.
Zwłaszcza, że w naszym domu pojawił się ktoś, kto po śmierci mojego ojca był moim ojczymem, pan Antoni Graziadio, ówczesny, o ile pamiętam, dyrektor teatru rzeszowskiego. Pan Graziadio pisywał muzykę lekką, piosenki do komedii muzycznych, operetki, ilustracje muzyczne. Dla mnie kompozytor był kimś nie z tego świata. Myślałem, że pisarze, malarze, kompozytorzy, to są ludzie, których nie da się dotknąć. Nie wiadomo, skąd oni są, skąd się biorą. I nagle człowiek, z którym ja się spotykam, rozmawiam, chodzę na spacery, pisze muzykę. To było dla mnie duże przeżycie. Może więc i ja spróbuję pisać? I coś tam napisałem. To było dość śmieszne, bo napisałem Poloneza w takcie na sześć ósmych. Jeszcze wtedy nie znałem dobrze teorii muzyki, zaczynałem się jej dopiero uczyć w Rzeszowie. Wiadomo, polonez jest na trzy czwarte… Potem napisałem mazurka, oczywiście, pod wpływem Mazurka Szymanowskiego. Pokazałem to mojemu profesorowi Mirskiemu. I on wtedy powiedział: „Słuchaj, masz zdolności kompozytorskie, więc może zostaw ten fortepian i zajmij się pisaniem”. A więc zachęcił mnie do pisania. Trafiłem na człowieka, który miał niesłychanie szerokie horyzonty i jakby był w stanie przewidzieć, co się ze mną stanie. Starał się wydobyć ze mnie to, co jest we mnie najlepsze, choć przecież ja swojej muzyki nie potrafię ocenić, czy jest dobra czy zła. Dodatkowo tak się złożyło, że wracając po latach spędzonych w czasie okupacji w Rumunii przejeżdżał przez Rzeszów i zatrzymał się w nim na trochę Stanisław Wisłocki, znakomity dyrygent i kompozytor, który był kiedyś uczniem prof. Mirskiego. Dał u nas w szkole muzycznej koncert, gdzie zresztą sam śpiewał swoje pieśni. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |