Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Operowe „del destino“ Teresy Żylis-Gary
Strona 1 z 2
Kończąc 90. rok życia w zdrowiu, pełni sił witalnych, zawodowej aktywności i blasku spojrzeń niezliczonej liczby entuzjastów, można nie ukrywać daty urodzenia. Teresa Żylis-Gara nie czyniła tego nigdy. Jej światowa kariera przewyższa dokonania jakiegokolwiek polskiego śpiewaka drugiej połowy ubiegłego stulecia.
Droga na szczyty była trudna i wyboista. Po wojennym dzieciństwie emigracja z podwileńskiego Landwarowa, gdzie się urodziła. W młodości studia w Łodzi u prof. Olgi Olginy w trudnych warunkach materialnych, a potem problemy z zawodowym startem w polskich teatrach. Królowały tam wtedy primadonny, tylko o kilka lat starsze. W Warszawie Maria Fołtyn, w Poznaniu Antonina Kawecka, we Wrocławiu Halina Słoniowska, w Bytomiu Natalia Stokowacka, w Łodzi Lidia Skowron.
W końcu lat pięćdziesiątych po raz pierwszy oglądałem ją w krakowskich Opowieściach Hoffmanna. Nieco później czarno-biała telewizja transmitowała z Krakowa Madama Butterfly, którą śpiewała urzekająco pięknym głosem i zniewalającą interpretacją, a starzejące się już na swych stanowiskach pseudo-konkurentki „narzekały” że nie ma forte, nie ma „góry” i jest mało podobna do Japonki.
Wobec tego „zawinęła ogon” i wyjechała za granicę. Najpierw sukces na konkursie w Monachium (1960), pierwsze kontrakty w Oberhausen, Dortmundzie i Dusseldorfie, debiut w Glyndebourne (1965) i rok później w Paryżu (Donna Elwira, która stała się wrotami do międzynarodowej kariery). Wszystko to bez czyjegokolwiek wsparcia, własnymi siłami, uporem, bezprzykładną pracowitością i nieomylną wiarą w swój talent, piękno głosu i operowe przeznaczenie.
Całe życie, przy ujmującym sposobie bycia, łagodności i osobistej kulturze była przykładem stanowczości, trzeźwości osądu i profesjonalnej bezkompromisowości. Aby zdobyć światowe sceny, głos swój nadal kształciła (nie obnosząc się z tym) najpierw u prof. Dietgera Jacoba, a potem prof. Rudolfa Bautza, który na szerokie wody wyprowadził m.in. Tatianę Trojanos i Toma Krauze. Na szali sukcesu postawiła stosunki rodzinne, życie osobiste, nieudane związki czy to ze znanym dziennikarzem francuskim, czy utalentowanym pianistą polskim. Wyjątkiem był Renè, wybitny francuski dyplomata rezydujący w Dusseldorffie, który był idealnym towarzyszem życia i kariery Pani Teresy. Były to lata, kiedy mogłem z bliska obserwować, w jak dobrych rękach znalazło się życie i losy tej najwspanialszej naszej operowej gwiazdy.
Niestety niespodziewana śmierć Renè przerwała jedyny niezwykły okres jej osobistego szczęścia. W pierwszych dniach po tej tragedii mogłem jej towarzyszyć, zdumiony dzielnością i hartem ducha, tuż przed śpiewaniem Trubadura na festiwalu w Orange z transmisją telewizyjną na całą Europę. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |