GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościSztuka to najwyższe świadectwo wolności – Joanna Tumiłowicz
Strona 2 z 7
W pracy artysty plastyka jestem od początku do końca twórcą a nie odtwórcą, nikt nie kieruje moją ręką gdy maluję, rzeźbię, wykonuję artystyczne tkaniny. Nikt nie daje żadnych wzorów do naśladowania. Mogę się inspirować całym otaczającym mnie światem, i tym na zewnątrz mnie, i tym, co jest we mnie. Nikogo nie kopiuję, nie słucham rad, jestem absolutnie wolna, a pomysły na szczęście przychodzą każdego dnia.
Znów wrócę do pytania – matematyka, potem muzyka. Jak z tego wyszło malarstwo?
Mogę powiedzieć, że ono zawsze gdzieś we mnie tkwiło. Może to nawet rodzinne, bo moi dwaj wujowie ukończyli przed wojną Akademię Sztuk Pięknych. Od najmłodszych lat dobrze rysowałam i nawet dziwiłam się, że nie wszystkie dzieci tak potrafią. Nieumiejętność wykonania dobrego rysunku u mojego starszego brata i młodszej siostry traktowałam niemal jak jakieś upośledzenie. Niedawno znalazłam swoje stare zdjęcie z przedszkola.
Miałam wtedy trzy lata i wykonałam pierwszą dużą pracę. Narysowałam kredą na tablicy Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, który właśnie w tym roku oddano do użytku. Byłam chyba najmłodsza w tym niewielkim przedszkolu prowadzonym przez siostry zakonne. Zgłosiłam się po wycieczce do PKiN, że narysuję tę budowlę, tylko trzeba mi ustawić przy tablicy krzesło, bo jestem za niska. To wtedy był mój pierwszy wernisaż. Stoję dumna na przedzie, a za mną inne dzieci. Robiłam rysunki do pamiętników koleżanek, szyłam ubranka dla moich lalek, ale ponieważ w szkole wykazywałam zdolności do przedmiotów ścisłych rodzice uznali, że będzie lepiej iść na „konkretne” studia.
I teraz się żałuje tamtej decyzji?
Skądże znowu. Nie traktuję tego jako błąd. Matematyka była wtedy moim spełnieniem i ogromnie wiele mi dała. Nieźle sobie radziłam w pracy w Instytucie, mogłam robić doktorat, ale przyszły cięższe czasy – transformacja gospodarcza. Instytut miał się przenieść z Warszawy do podmiejskiej Kobyłki. W domu czekały małe dzieci wymagające ciągłego doglądania, a ja miałabym codziennie ponad godzinę dojeżdżać z Ursynowa poza miasto. Świadomie poszukałam innego zajęcia, a ponieważ zawsze lubiłam śpiewać i miałam za sobą średnią szkołę muzyczną, a następnie prywatne studia u najlepszych wówczas profesorów kształcących głos, mogłam zostać śpiewaczką i wykonywać ten zawód w Warszawie. Przy okazji okazało się, że tok zajęć Chóru Filharmonii Narodowej pozwalał mi na pracę na pełnym etacie i opiekę nad dziećmi, które uczęszczały do szkoły. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |