Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
To nie wypada!
Strona 1 z 2
Oznacza to, że można, ale nie należy… bo nie wypada. Na przykład dłubać w nosie, a potem oglądać, co się wydłubało. Nie wypada wnosić na teatralną widownię napojów i wypijać je podczas spektaklu lub koncertu „trąbiąc butelkami” w kierunku sceny, bo to należy do instrumentów dętych w orkiestrze lub hejnalistów z wieży mariackiej. W żadnym razie nie wolno klaskać między częściami symfonii, sonat instrumentalnych lub cyklów pieśni, co za moich czasów w Warszawie czynili nawet członkowie rządu, a na dyskretne uwagi odpowiadali, że nie mogli wytrzymać, bo im się to tak bardzo podobało (!?).
Nie wypada stojącym na scenie artystom po zakończeniu przedstawienia bić brawa, bo to należy do publiczności, a oni powinni tylko ukłonami za to dziękować. Ten dziwaczny i nieprofesjonalny zwyczaj jest nieczuły na perswazję, zakazy dyrekcyjne, krytykę prasową, a nawet niechęć publiczności, która strudzona klaskaniem przestaje, a głupawo zadowoleni artyści nadal biją sobie brawa na scenie. Podobnie czynią – pożal się Boże – politycy, kiedy po referacie, lub złożeniu jakichś oświadczeń sami zaczynają bić sobie brawo, a dopiero później dołączają do nich uczestnicy zjazdu lub konferencji i to nie zawsze. Nie wypada jeść i pić na widowni. Towarzyszące temu siorbanie i mlaskanie przeszkadza w odbiorze spektaklu. Można przy tym kogoś oblać, lub poplamić. Nie mówiąc o tym, że gdy wypija się alkohol (to też się zdarza!) łatwo wywołać głośną awanturę, a nawet burdę.
Zdarzają się niestety niekontrolowane puszczanie „bąków” podczas akcji scenicznej. Poza zanieczyszczaniem powietrza wytrąca to z tonacji co bardziej liryczne głosy w operze, a odruch powiedzenia „na zdrowie” w dramacie. Zdecydowanie nie wypada machać do kamery, gdy się jest publicznością plenerową, a występ jest transmitowany w telewizji, nie tylko po to przecież, aby zobaczyła nas ciocia, babcia, lub grono zazdrosnych sąsiadów. Chyba że śpiewa Zenek, zapowiada jak zwykle Kamel, lub skaczą nasi narciarze, niestety ostatnio niezbyt daleko. Również niewskazane jest nadmierne zdrabnianie imion. Poł biedy, jeśli dzieje się to w życiu towarzyskim (Maja – bo nie Marysia, Sławciu – bo nie Sławomir, Tosia – bo nie Antonina, Wera – bo nie Weronika, Dzidek – bo nie Zdzisław, Juras – bo nie Jerzy, Wojtas – bo nie Wojtek, Arciu – bo nie Arek). Znacznie lepiej wypadają stwardnienia, typu Rychu, Krycha, Jachu, Stefa, Bacha czy Aga. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |