Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Telewizja jako operowa prezerwatywa
Strona 1 z 2
Nieczynne teatry spowodowały zwiększenie emisji spektakli operowych w telewizji. W ostatnich tygodniach obejrzałem nagrania na żywo spektakli Eugeniusza Oniegina z Teatru Maryjskiego w Petersburgu pod dyr. Walerego Giergiewa, Joannę d’Arc z Festiwalu w Parmie i naszą Halkę z Opery Nova w Bydgoszczy.
Przekazy telewizyjne sztuki operowej mają coś z obcowania intymnego za pośrednictwem… prezerwatywy. Wszystko odbywa się tak jak w realu, ale doznania są o wiele słabsze, sterowane kamerą, wybiórczo dozujące przyjemności, ale często ujawniające mankamenty realizacji mogące ujść uwadze, gdy oglądając przedstawienie siedzimy na widowni, a nie na kanapie.
W Onieginie na przykład kostium bohatera tytułowego leżał na nim, jak po starszym bracie, a Łarina, Filipiewna i Griemin byli obsadzeni solistami stanowczo za młodymi. Nie będziemy jednak pouczać petersburskich realizatorów, jak należy prezentować rosyjskie dzieła narodowe. Zwłaszcza, że cała obsada śpiewała pięknie, muzycznie spektakl stał na najwyższym poziomie, reżyseria pomysłowa, współbrzmiąca z duchem poezji Puszkina i muzyką Czajkowskiego, a cała inscenizacja oparta o nowoczesne aktorstwo i doskonały ruch sceniczny bez udziału baletu. Nie trzeba było przenosić akcji do knajpy, z Oniegina robić narkomana, a z Leńskiego geja.
Co innego w Joannie d’Arc. Tutaj reżyser poszedł na całego w kierunku tzw. uwspółcześniania spektaklu. Niemal nieznana w Polsce opera Verdiego muzycznie i wokalnie jest niezwykle piękna, urodą włoskiego geniusza z młodzieńczego okresu jego twórczości (1845), kiedy to belcanto wyznaczało emocjonalność działań na scenie, a wszystko inne schodziło na dalszy plan.
Na nic nie zdały się zabiegi słynnego brytyjskiego reżysera filmowego Petera Greenawaya, aby tę genialną włoską „katarynę” zgłębić scenicznymi zabiegami sugerującymi, że opowieść o Dziewicy Orleańskiej w wersji operowej dorównuje wspaniałej muzyce Verdiego. Otóż nie dorównuje, ponieważ trójka protagonistów Lucjano Ganzi (tenor), Vittoria Yeo (sporan) i Lucjano Leone (baryton) odśpiewali swe partie tak doskonale, że ta filmowo-teatralna reżyseria tylko w tym przeszkadzała.
Przy tym okazało się, dlaczego Joanny d’Arc nie gramy w Polsce. Jest ona bowiem scenicznie jednym z najsłabszych dzieł mistrza z Roncole, a wokalnie stanowi piramidę trudności, którą lepiej zostawić rodakom Verdiego, lub fenomenalnej Koreance Vittori Yeo, która w Parmie śpiewała rolę tytułową brawurowo. Moje wyrzekania na reżyserię tej produkcji można przypisać telewizyjnej „prezerwatywie”. Jeszcze raz upewniłem się, że są powody, dla których to dzieło nie grane jest w Polsce.
|
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |