Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Nie spodziewałem się ...
Strona 1 z 2
Ostatni raz widzieliśmy się w Alwerni na tym dziwnym wykonaniu Pasji według św. Łukasza. Krzysztof przyjechał, aby dyrygować z niedalekiego Krakowa z kilkuletnią wnuczką, która urodę odziedziczyła po babce Elżbiecie i matce Dominice, a rezon i roztropność po dziadku. Na szczęście nie odwrotnie. Dyrygował urzekająco i charyzmatycznie. Po koncercie poszedłem do garderoby przywitać się, podziękować, po raz nie wiadomo który wyrazić uwielbienie, respekt, podziw i przywiązanie. – Dawno Cię nie widziałem! Brzuch Ci urósł – powitał mnie jak zwykle po przyjacielsku. Mistrzu, mój brzuch nieśmiało usiłuje być miniaturą twojego – odpaliłem. Przy okazji gorąco i natrętnie prosiłem Krzysztofa, aby zobaczył niezwykle udaną realizację swej młodzieńczej opery Najdzielniejszy w Teatrze Dormana w moim rodzinnym Będzinie. Obiecał, że przyjedzie z wnuczką, ale słowa nie dotrzymał wśród mnóstwa zajęć, dyrygowania, obowiązków pedagogicznych, licznych wyjazdów i intensywnego komponowania.
Krzysztof Penderecki od wielu lat będąc marką międzynarodową, kompozytorem wybitnym na miarę epoki, obywatelem świata, był jednocześnie na dobre i na złe Krakowianinem, zawsze obecnym w życiu Ojczyzny wraz z sobą i swoją muzyką, wiernym – acz nie bezrozumnym – synem Kościoła i niezmiennie serdecznym przyjacielem nas wszystkich.
Ostatni raz z bliska patrzyłem na Niego podczas premiery Króla Ubu w Operze Śląskiej. Byli z Elżbietą przyjmowani w Bytomiu po królewsku. Spektakl okazał się wybitny w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego z niezapomnianymi kreacjami Anny Lubańskiej i Pawła Wundera. Ćwierć wieku wcześniej uczestniczyłem w prapremierze Króla Ubu w Bayerische Oper w Monachium. Pod jej wrażeniem zamiast na oficjalne przyjęcie do Ratusza, poszliśmy z Lucjanem Kydryńskim do pobliskiej piwiarni. Było bosko. Jednak po latach ta realizacja bytomska podobała mi się o wiele bardziej.
Trafiłem kiedyś na serię koncertów Krzysztofa Pendereckiego jako kompozytora i dyrygenta, dawanych dla kilkutysięcznej widowni w Kolonii. Nadkomplety publiczności, zachwyty nad muzyką, entuzjastyczna admiracja Mistrza. Byłem dumny. To samo przeżywałem niezmiennie w nowojorskiej Carnegie Hall, chicagowskiej Lyric Opera, paryskiej Salle Pleyel, w Stuttgarcie, Jerozolimie, Madrycie, Tokio i Petersburgu. Wszędzie tam Pendereckiego uważano za najwybitniejszego Polaka, obok Jana Pawła II i Lecha Wałęsy, choć on sam dodawał do tego jeszcze Czesława Miłosza i Leszka Kołakowskiego. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |