Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
A jednak się nie myliłem
Strona 1 z 2
Jadąc w ubiegłą niedzielę na zabytkowy basen w lądeckim kąpielisku „Wojciech”, gdzie zawsze jestem najmłodszy, zauważyłem publiczność wchodzącą do Ośrodka Kultury. Zawróciłem i również wszedłem nieco zdziwiony, że coś odbywa się o godzinie 10 rano. Niedziela - jak powiadają związkowcy - powinna być poświęcona rodzinie, lub - jak powiadają pobożni - modleniu się w kościele. Najpierw było kilka przemówień. Potem prezentacja obrazów z widokami Lądka. Następnie otwarcie wystawy fotograficznej. Nie to jednak najbardziej zwróciło moją uwagę. Na afiszu widniało nazwisko Marcina Kociołka, którego recital zapowiadał uwieńczenie porannych prezentacji. Dziwne były losy tej niezwykłej figury, śpiewającej od wczesnego dzieciństwa. Czułem się za to odpowiedzialny, bo jako pierwszy zauważyłem chłopca, doradziłem kształcenie, przedstawiłem w mediach, zaprezentowałem podczas turniejów tenorów, określanego jako tenora dziecięcego. Czas płynął. W okresie mutacji obowiązywał bezwzględny zakaz wydobywania z siebie głosu. Ale ta rogata natura wcale nie zamierzała tego respektować. Razu pewnego zwabiony na herbatę do gościnnego domu państwa Kociołków wysłuchałem Marcina w… basowej arii Skołuby z własnym akompaniamentem. Tego było już za wiele! Ale po maturze, kiedy komplikowały się sprawy kształcenia dorosłego już Kociołka we wrocławskiej Akademii Muzycznej, skutecznie zainterweniowałem u dziekana prof. Piotra Łykowskiego, a potem uprosiłem prof. Danutę Paziukównę, aby zajęła się tym niecodziennym wokalnym egzemplarzem. Słusznie liczyłem na pomoc prof. Janusza Zipsera, ongiś wybitnego tenora, który pod wspólnym dachem z Paziukówną (bo to małżeństwo przez dziesięciolecia będące ozdobą Opery Wrocławskiej) wykształcili moje znalezisko na tenorową gwiazdę. Wykształciło. Podobno Wrocławska Akademia Muzyczna nie pamiętała tak udanego dyplomu. Co z tego, skoro ja przestałem kierować teatrami, a Ewa Michnik zajęta dyrektorowaniem (mój szacunek i respekt!), promowaniem kończącej się kariery męża i aferalnymi prowizjami od sponsoringu nie była uprzejma nawet zwrócić uwagi na urodzony, wychowany i wykształcony dolnośląski talent tenorowy. Moje apele do pozostałych dyrektorów teatrów nie przyniosły rezultatów, bo jedni udawali głuchych, a drudzy myśleli, że się mylę. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |