GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„La Sonnambula” Belliniego w Théâtre des Champs-Elysées
Strona 3 z 4
Jego pierwszą realizacją, przyjętą przez publiczność i krytykę dość życzliwie, wszak bez entuzjazmu, był Werther Masseneta na scenie Opéra de Lyon,. Potem Villazón miał jeszcze okazję wyreżyserować dziewięć innych pozycji, czyniąc to z dużym zaangażowaniem, ale nadal bez porywających rezultatów. Niestety zaprezentowana teraz przezeń w Théâtre des Champs-Elysées wersja Lunatyczki potwierdza, że reżyseria nie jest jego mocną stroną.
Jak często się w takich przypadkach zdarza, tak i w tym przypadku usiłuje on brak ciekawej koncepcji zastąpić pseudo-oryginalnością i pewną dozą prowokacji, na którą zresztą premierowa publiczność zareagowała wyraźnie reżysera bawiącymi protestami. Jego pozbawiona polotu, miejscami po prostu brzydka i powtarzająca oklepane już manieryzmy operowe „wizja” próbuje się na siłę wyrwać z przywoływanych w libretcie realiów.
Dlatego wszystko odbywa się tu w jednorodnej scenografii (Johannes Leiacker), której głównym elementem jest wypełniający całą głębię sceny pejzaż alpejskich szczytów, wśród których trudno sobie wyobrazić wiejską zagrodę czy młyn. Jeszcze trudniej się pogodzić z tym, że scena lunatyzmu głównej bohaterki rozgrywa się na jakimś lodowcu, na który wspinają się również chórzyści. Okazuje się też, iż Amina nie zasypia na łożu Hrabiego w jego pokoju, co wywołuje kryzys zazdrości u jej narzeczonego Elvina, tylko w głównej sali oberży, co z kolei pozbawia libretto przyczyny głównego konfliktu ożywiającego akcję. A już zupełnie nie wiadomo, dlaczego Villazón zmienia zakończenie opery, każąc Elvinowi poślubić Lisę, a nie Aminę. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |