Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Rigoletto prosto z nieba
Strona 2 z 2
To co zobaczyliśmy w tym roku przeszło najśmielsze oczekiwania. Nieznany mi dotychczas reżyser Philipp Stölzl zainscenizował Rigoletta, opierając się na trzech ogromniastych elementach. Z lewej strony wybudował monstrualną dłoń wyrastającą z podłogi scenicznej, z ruchomymi palcami na których rozgrywały się poszczególne elementy akcji. Po środku umieszczona została gigantyczna głowa z twarzą clowna, po której od ciemienia, poprzez oczodoły, nos i usta przemieszczali się artyści śpiewający partie solowe i sceny zespołowe. Po prawej stronie stała gondola podwieszona do olbrzymiego balonu, który uniósł wysoko Gildę śpiewającą „Caro nome”, jako że ta aria oparta jest na wysokich dźwiękach i koloraturze.
Nie ma tu miejsca na opisywanie tej karkołomnej, zadziwiającej, ale i zniewalającej fantazji w przedstawianiu scenicznej wizji tej znanej powszechnie i lubianej opery. Od solistów i artystów zespołowych wymagała ona niezwykłej sprawności ruchowej, precyzji, karkołomnego ryzyka w koordynacji tego wszystkiego ze śpiewem, muzyką i grą sceniczną. Zarówno dyrygent, orkiestra jak i chór grali i śpiewali poza sceną, w przylegającej do widowni sali koncertowej, połączeni systemem monitorów, widoczni dla nas na olbrzymich telebimach. Ich role sceniczne odgrywali cyrkowcy, akrobaci, mimowie i świetnie wyszkoleni statyści, a wśród nich także soliści, śpiewający swe niełatwe partie. Wszyscy mnie zachwycili mimo, że z ich nazwiskami zetknąłem się po raz pierwszy: Pavel Petrov (Książe), Scolt Hendricks (Rigoletto), Stacey Alleaume (Gilda) a także pozostali z dyrygentką Julią Jones, precyzyjną, perfekcyjną, doskonale panującą nad tym niezwykłym plenerowym zjawiskiem.
Jak co roku grała Wiener Symphoniker i śpiewał chór Filharmonii Praskiej. W spisie realizatorów znalazłem nazwisko Anny Marchwińskiej, wybitnej warszawskiej pianistki – korepetytorki. Jej praca z zespołami i solistami przyniosła taką właśnie perfekcyjność i poziom muzyczny całości. To kolejne operowe polonicum nad brzegami Jeziora Bodeńskiego.
Podczas spektaklu najpierw zaczęło z nieba kropić, a potem lunął deszcz w scenie morderstwa w karczmie, ale nikt tego nie zauważył sądząc, że to dodatkowy efekt inscenizacyjny przysłany prosto z nieba. Grano i śpiewano nadal, a na widowni melomani nasunęli tylko kaptury z przyniesionych z sobą peleryn.
Codzienne spektakle odbywają się tu przy kompletach publiczności między 22 lipca a 22 sierpnia. Jest ich w sumie 28 i zaczynają się dopiero po godz. 21, aby po zmierzchu dobrze prezentowało się fantastyczne oświetlenie całości. Bregencja leży w sumie niedaleko od Polski. Może ktoś jeszcze zdąży… Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |