Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Maria Callas po śląsku
Strona 1 z 2
W bogatej przeszłości Opery Śląskiej takim mianem określaliśmy Natalię Stokowacką. Śpiewała repertuar porównywalny ze swą światową rówieśniczką. Dysponowała sopranem od Królowej nocy po Madama Butterfly i Toskę. Posiadała wspaniałe warunki sceniczne. W młodości nieco korpulentna, z czasem wyniosła i posągowa, poszczególne kreacje sceniczne opierając na solidnym aktorstwie. Często popadała – podobnie jak jej sławny pierwowzór – w konflikty z dyrektorami. Starannie ukrywała swe życie osobiste. Mniej fortunnie była zamężna z ówczesnym prywatnym przedsiębiorcą, ale potem szczęśliwa w małżeństwie ze znanym dziennikarzem sportowym. Od greckiej koleżanki różniła ją ponad trzydziestoletnia wierność publiczności bytomskiej i katowickiej oraz pochodzenie z Zagłębia. Ot, śląska Maria Callas!
Myślałem o tym wszystkim jadąc na katowicką premierę wspaniałej sztuki wybitnego amerykańskiego dramaturga Terrence McNally, który właśnie zmarł na Florydzie w marcu tego roku, jako jedna z pierwszych ofiar koronawirusa w Stanach Zjednoczonych. Jechałem niepokojąc się, jak poradzi sobie z ogromem zadań scenicznych Joanna Kściuczyk-Jędrusik, odtwarzając postać Marii Callas po Krystynie Jandzie, która od ponad 20 lat gra tę rolę w reżyserii Andrzeja Domalika i zdaniem wielu uchodzi za postać scenicznie jeszcze doskonalszą niż pierwowzór.
Joanna Kściuczyk-Jędrusik poradziła sobie z tym trudnym dla śpiewaczki operowej zadaniem nadspodziewanie zadowalająco. Callas w tym spektaklu nie wydaje z siebie ani jednego dźwięku, ale pokonuje olbrzymie ilości tekstu mówionego, począwszy od kwestii humorystycznych, na nostalgicznych i wręcz tragicznych skończywszy. Wszystko to wieloletnia śląska śpiewaczka wykonała z sukcesem, stwarzając postać wiarogodną, szczególnie swobodną i wyrazistą w dialogach z pozostałymi wykonawcami. Nie należy tu snuć jakichkolwiek porównań z kreacją Krystyny Jandy. Cieszmy się tylko, że przez dalsze lata będziemy mogli w Polsce przeżywać dwie produkcje Callas, master cllass, jako że publiczności zapewne nigdy nie zabraknie.
Obydwie te inscenizacje różnią się od siebie. Reżyser Robert Talarczyk drobiazgowo wypracował interpretacje wszystkich występujących postaci, a są to grający role mówione śpiewacy, a nie aktorzy. Podobali mi się wszyscy, począwszy od Gabrieli Gołaszewskiej jako studentki, śpiewającej wielokrotnie od początku „Ach! Non credea mirarti” z Lunatyczki, Anny Wiśniewskiej-Schoppa w trudnych wokalnie sekwencjach z Makbeta, a zwłaszcza w roli pianisty-akompaniatora Piotr Kopiński, który przed laty zadebiutował w podobnej roli w Fedorze granej w Teatrze Wielkim w Warszawie, co pamiętam dobrze, bo sam go do tej roli wynalazłem. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |