Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Pouczający przykład Lizbony
Strona 2 z 2
W obsadzie oglądanego przeze mnie Macbetha role męskie mistrzowsko wykonali młodzi soliści lizbońscy Angel Odena (tytułowy), Giacomo Prestia (świetny Banko) i Enzo Peroni (Macduff). W napięciu oczekiwałem pojawienia się na scenie Lady Macbeth, której rola rozpoczyna się od dramatycznego odczytywania listu recitativem „Nel di della vittoria io le incontrai”, po czym wybucha fascynująco cavatina „Vieni! T’affrette! Accendere…”. Każdemu znawcy dzieł Verdiego wejście Lady Makbet brzmi w uszach w wykonaniu Marii Callas, która tą kreacją przebojem zdobyła La Scalę w roku 1952. W Lizbonie w tej roli pojawiła się Elizabethe Matos, wielce zasłużona primadonna Teatro San Carlo. Manifestowała to obfitą grą aktorską i wspaniała posturą, niby operowa Statua Wolności. Pani Matos zagrała swą bohaterkę tak, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gorzej było z uchem. Niewątpliwie mieliśmy do czynienia z wybitnym sopranem, który wszak szczyt swych możliwości ma już daleko poza sobą, ale ciągle dysponuje nienaganną techniką wokalną, mimo resztek głosu, którym operuje zadziwiająco sprawnie. Stanęły mi przed oczyma jej polskie odpowiedniki, które za czasów mojej młodości w finale karier prezentowały znaczą przewagę aktorstwa, na coraz skromniejszymi zdolnościami wokalnymi. Myślę tu o krzykach Marii Fołtyn w ostatnich spektaklach Tosci, zmagania się z głosem Krystyny Jamroz w warszawskim Don Carlosie, o duecie Kawecka – Czepielówna, wezwanym kiedyś do ratowania stołecznego spektaklu Aidy. Obie przywiozły własne kostiumy i interpretacje, żywiołowo biegały po scenie, wyraziście to kochając, to nienawidząc. Tylko nie miał kto wytrzymać i dźwiękowo dociągnąć szlachetnych fraz, brzmieć głosem w średnicy i dolnych dźwiękach, nie mówiąc już o braniu górnych. Tak było również w Lizbonie. Po przestawieniu publiczność zgotowała swej wieloletniej primadonnie długo niemilknącą owację z okrzykami szczerego entuzjazmu. Dlaczego? – Bo mądrze pojęta tradycja operowa nakazuje admirację dla wszystkich pokoleń śpiewaków. Sympatię i wyrozumiałość wobec debiutantów, wysokie wymagania w stosunku do artystów dojrzałych, a szczególny szacunek dla mistrzów, których kreacje wspomina się po latach z niekłamanym uczuciem, zaprawionym nostalgią i anegdotą. Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |