GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„Mitrydates, król Pontu” Mozarta na scenie Opery w Kopenhadze
Strona 1 z 2
Z dużym zainteresowaniem oczekiwałam premiery Mitrydates król Pontu. Bo wyglądało to bardzo ciekawie – rzadko grywane dzieło zaledwie 14. letniego Mozarta (premiera miała miejsce w roku 1770 w Mediolanie), zapowiadano jako prawdziwą sensację – niemiecki reżyser Ralf Pleger postanowił bowiem przedstawić utwór jako coś w rodzaju „Gesamtkunstwerk” i zaprosił do współpracy nowoczesny balet z Malmø po drugiej stronie Sundu, oraz znaną kopenhaską orkiestrę barokową, Concerto Copenhagen pod dyrekcja Larsa Ulrika Mortensena. Reżyser zapowiedział, że przedstawienie bazuje na jakościach pozawerbalnych, za pomocą „wizualnych metafor choreograficznych”, jak można było przeczytać w drukowanym programie. Opera, która w wersji oryginalnej ma trwać około pięciu godzin, została skrócona o tyle, że kopenhaskie przedstawienie mieści się w czasie niespełna trzech godzin. Skróty poczyniono w miarę automatycznie, skreślając wszystkie recytatywy.
Tak więc te trzy godziny muzyki to zbiór arii w formie da capo. Jednakże bez recytatywów, streszczających akcje przedstawienia, widz w ogóle nie wie, o co w operze w ogóle chodzi. Z programu dowiadujemy się, że Mitrydates (król perski, ale jest to fakt bez znaczenia) ma dwóch synów, zakochanych w tej samej księżniczce, a więc w stanie konfliktu. Na dodatek księżniczka (Aspasia) przeznaczona była dla samego króla.
Król decyduje się wszystkich zabić, co mu się nie udaje, bo sam umiera (z niewiadomych przyczyn). Reżyser, Ralf Pleger, postanawia całą akcję przekazać widzowi jako halucynacje króla będącego mistrzem trucizn, który zatruł również przypadkowo i siebie, stąd te halucynacje. A wszystko to jeszcze zdominowane „mitycznymi falami Morza Czarnego” (cytat z programu), na którego wybrzeżach Mitrydates miał kiedyś panować. Koncepcja nie tylko bardzo nierealistyczna, jak i zupełnie niezrozumiała dla widza – chyba, że przeczytał wywody reżysera przed początkiem spektaklu. Bo to, co się dzieje na scenie jest zupełnie niezrozumiale. Nie dość tego, że w obsadzie – według barokowego zwyczaju – znalazło się miejsce dla śpiewaków kastratów, których role dzisiaj wykonują albo śpiewaczki, albo kontratenorzy, to jeszcze wszyscy zostali ubrani w jednakowe kostiumy, tyle że w różnym kolorze. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |