GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„Maria Stuarda“ w czasach zarazy
Strona 2 z 2
W tej sytuacji w ostatniej chwili sprowadzono pianistkę – korepetytorkę, która akompaniowała na próbach, publiczność przeproszono i hiszpański dyrygent Erique Mazzola z optymistyczną miną pojawił się przy pulpicie, witany złowrogim pomrukiem publiczności. No, to będziemy świadkami imprezy – pomyślałem – jakich wiele przed laty przeżywaliśmy u nas w ramach akcji „Opera przy świecach”, lub „Operomontaż z prelekcją”.
Już po pierwszych taktach musiałem zmienić zdanie. Młoda akompaniatorka wezwana w ostatniej chwili okazała się biegłą pianistką, bezbłędnie towarzyszącą śpiewakom, znającą dzieło Donizettiego perfekcyjnie, uważnie wpatrzona w dyrygenta.
Podczas wydłużającej się przerwy zastanawiałem się, czy mimo wszystko dyrekcja nie powinna zwrócić nam połowy ceny biletów, za które płaciliśmy – bagatela – po kilkaset franków. Ale przed rozpoczęciem drugiej części dyrektor Homoki znów pojawił się przed kurtyną. – On też lubi często i bez powodu przemawiać – pomyślałem, mając w pamięci oracje niektórych naszych „intendentów”. Trzymając w ręku bukiet kwiatów serdecznie podziękował pianistce za uratowanie pierwszej części spektaklu i tryumfalnie oznajmił, że awaria została usunięta, a orkiestra z instrumentami zasiadła przy pulpitach rozmieszczonych po 2 metry od siebie, w oddalonej od teatru o kilometr sali, co natychmiast uwiarygodniono, pokazując muzyków na rozpostartym przed kurtyną ekranie.
Pianistka otrzymała rzęsistą owację (że też nie zapamiętałem jej nazwiska!), a zejściu ze sceny gadatliwego dyrektora towarzyszył akceptujący szmerek. Potem wszystko potoczyło się już idealnie. Mnie nie raziła nawet wielce statyczna reżyseria Davida Aldena, pomieszanie kostiumów z epoki z ubiorami współczesnymi i ledwie zarysowana symboliczna scenografia. Nad wszystkim tym królowało mistrzostwo wokalne oraz harmonia solistów i chóru z oddaloną przecież orkiestrą. Po spektaklu owacja trwała tak długo, że dyrygent zdążył pojawić się na scenie, dojechawszy lub dobiegłszy ten kilometr do teatru.
Nasza wyprawa do Zurychu była udaną próbą przeżycia spektaklu operowego w czasach zarazy. Po powrocie, zamiast myśleć jak przetrwać pandemię nie przerywając grania, śpiewania i tańczenia, jesteśmy świadkami odwoływania, zamykania i likwidowania wszystkiego, co ma związek z kulturą i sztuką … Zgroza! Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |