GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościOd symfonii do opery - rozmowa z dyrygentem Zbigniewem Goncerzewiczem
Strona 2 z 3
W Liceum Muzycznym byłem jednym z niewielu uczniów, którym było dane na koncercie dyplomowym poprowadzić szkolną orkiestrę symfoniczną. Graliśmy koncert Haydna a solistą na oboju był Jarek Kukulski, który potem zrobił karierę w muzyce rozrywkowej. Ten koncert pomógł mi z pewnością w staraniach o przyjęcie do PWSM, bo o studia na dyrygenturze ubiegało się wówczas trzech kandydatów a wybrano mnie. Dlaczego podjął Pan pracę jeszcze na studiach? Wtedy młodzieży nie spieszyło się do pracy... – Jak każdy młody człowiek byłem ciekawy świata. Interesowała mnie możliwość kreowania muzyki z zespołem. Dyrygent Stanisław Gałoński organizował Capellę Bydgostiensis pro Musica Antiqua, której celem było reaktywowanie muzyki Renesansu i Baroku na instrumentach z epoki. Takie podejście było wtedy absolutną nowością, bo artyści obarczeni bagażem romantyzmu wykonywali tę muzykę tak, jak komu w duszy zagrało. Dopiero w latach 70. zaczęły powstawać zespoły wykonujące muzykę dawną na rekonstruowanych instrumentach. Jak znalazł się Pan w Kielcach? – Dowiedziałem się, że Filharmonia Kielecka potrzebuje drugiego dyrygenta, zgłosiłem się i zostałem przyjęty. Wcześniej nie miał Pan żadnych związków z Kielcami? – Nie. Moja żona Krystyna jest z pochodzenia wrocławianką. Poznaliśmy się na egzaminach wstępnych do PWSM w Poznaniu, a pobraliśmy się na IV roku studiów. Krysia, która jest skrzypaczką, również została zatrudniona w kieleckiej orkiestrze i przez wiele lat była w niej koncertmistrzem. Czy wtedy przypuszczali Państwo, że zostaną tu na stałe? – Nie, ale oboje znaleźliśmy tu swoje miejsce w życiu. Mieliśmy szansę posmakować dużo dobrej literatury muzycznej. Prowadziłem w Kielcach pierwsze wykonania muzyki Strawińskiego, Prokofiewa. Na dodatek, kiedy w latach 80. dostaliśmy zaproszenie do Włoch, a w orkiestrze brakowało altowiolistów, po trzech miesiącach ćwiczenia grałem na tym tourneè na altówce. Było to dla mnie duże ryzyko, ponieważ zwykle stałem po drugiej stronie orkiestry, a w kręgach muzycznych często żartuje się, że dyrygentem zostaje ten, co nie umie grać. Na ogół dyrygenci stronią od takiej konfrontacji z orkiestrą, ale mnie się udało. Jaki rodzaj muzyki daje Panu najwięcej satysfakcji jako wykonawcy? – Konstruując program jubileuszowego koncertu chciałem zawrzeć w nim moje ostatnie zainteresowania, stąd udział chóru parafialnego z Leszczyn, z którym pracuję od kilku lat, a który wykonał „Ave Verum Corpus” Mozarta. W programie znalazły się „Wariacje na temat Haydna” Johannesa Brahmsa, dwudziestominutowy utwór, w którym autor ukazuje cały wachlarz swoich kompozytorskich możliwości. Każda wariacja oddaje inny klimat muzyki brahmsowskiej, a kończy się fantastyczną passacalią. W drugiej części wieczoru wykonaliśmy kipiącą humorem symfonię „Londyńską” nr 93 Josepha Haydna, a ponieważ z natury jestem człowiekiem pogodnym więc i klimat koncertu był pogodny. W koncercie wystąpił dobrze znany kielczanom skrzypek Krzysztof Jakowicz... – Chciałem, żeby zagrała w nim Kaja Danczowska, która była solistką mojego pierwszego koncertu w Kielcach (grała wówczas koncert Czajkowskiego), ale, niestety, nie miała wolnego terminu. Dyrektor Rogala zaprosił więc Krzysztofa Jakowicza, co mnie bardzo ucieszyło, bo jesteśmy z żoną zaprzyjaźnieni z nim od czasów wrocławskich. Jest to wielki artysta i uroczy człowiek, bardzo oddany rodzinie. No i wychował znakomitego skrzypka, swojego syna Kubę, który talentem nawet przerósł ojca. Pana córki też poszły w ślady rodziców... – Małgorzata jest cenioną altowiolistką w Filharmonii Świętokrzyskiej, gra wymiennie przy pierwszym pulpicie i można jej powierzać najtrudniejsze partie altówkowe, jej mąż jest pianistą, córka Ola skończyła wprawdzie szkołę muzyczną w klasie wiolonczeli ale obecnie projektuje i szyje stroje. Starsza córka, Agnieszka, przez długie lata pracowała przy festiwalu Wratislavia Cantans. W dwusetną rocznicę śmierci Mozarta, w 1991 roku zorganizowała koncert, w którym wziął udział rozpoczynający karierę wokalną, dziś międzynarodowa gwiazda opery, Piotr Beczała. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |