GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościŁaska mediolańska na pstrym koniu jeździ
Strona 3 z 3
Może jedynie kostiumy zdradzały, że akcję przeniesiono z XIX wieku w wiek XX czy XXI, ale większość scenicznych posunięć obmyślono „po bożemu”, rzecz działa się w paryskim salonie i w podparyskiej wiejskiej posiadłości, ważną zmianą było, iż Violetta nie umiera na gruźlicę, jest za to złamaną przez los chorą psychicznie alkoholiczką i narkomanką. Stworzyło to dla wykonawców dodatkowy atut. Śpiewacy i dyrydent wykonali ten końcowy fragment niezwykle dramatycznie i z ogromnym napięciem. Realizatorzy nie skorzystali też z usług baletu w akcie trzecim. Za to chór w momencie sceny hiszpańskiej atakuje Alfreda, drażniąc go swoją ciekawością, co doprowadza do podniesienia napięcia w salonie Flory. Wszystko to jednak były odstępstwa minimalne w stosunku do niektórych głupawych i bezsensownych realizacji w ostatnim czasie, nie wyłączając warszawskiej, gdzie Traviatę ucharakteryzowano na Dodę. Bardzo trafnie wykorzystano w La Scali oświetlenie sceny, bo te partie śpiewane, które były głosem wewnętrznym Violetty, rozgrywały się w półmroku, dając do zrozumienia, że osoby postronne tego nie słyszą. Można mieć jedynie żal do autorki kostiumów, że zupełnie nie zadbała o wygląd postaci tytułowej. Diana Damrau jest artystką nieco otyłą, co niestety jej suknie podkreślały, a nie ukrywały.
Ten aspekt mediolańskiego przedstawienia uznać jednak trzeba za całkowicie drugorzędny, bowiem maestria wokalna i sceniczna niemieckiej solistki pokrywała wszelkie rzeczywiste i domniemane wady scenicznej realizacji opery. Mieliśmy bowiem do czynienia z niewiarygodnym popisem talentu aktorskiego i śpiewaczego występujących łącznie, jaki zdarza się raz na sto lat. Diana Damrau mimo, że nie jest pięknością i przekroczyła już 40-tkę, całkowicie zdominowała swoją osobowością wszystkich pozostałych wykonawców. Gdy ona pojawiała się na scenie reszta przestawała się liczyć. Osobowość Violetty biła z całej postaci artystki, z jej mimiki, sposobu poruszania się, celnej gestykulacji, i oczywiście rewelacyjnie prowadzonego głosu. Nic dziwnego, że na tle Violetty Alfred wypadł bardziej blado. Piotr Beczała śpiewał pięknie, odgrywał swoją rolę z ogromnym poświęceniem i zapałem, co widać było np. w scenie bójki w III Akcie, ale w zestawieniu z Dianą Damrau mógł się wydawać nieco sztywny. W ostatnich epizodach jego głos wydawał się lekko zmęczony i mniej swobodny w atakowaniu wysokich fermat, brakowało brawury, którą u tenorów Włosi cenią bardzo wysoko. Drobne niedostatki jakości wykonania na scenie La Scali jeszcze dobitniej odsłoniło nagranie emitowane w radiu. Tutaj np. można było usłyszeć, że nawet renomowany baryton o aksamitnej barwie Zeljko Lucic ma zachwiania intonacyjne. Nie zmienia to jednak ogólnej oceny – Traviata na scenie opery w Mediolanie była wydarzeniem artystycznym, o którym długo będziemy pamiętać. Joanna Tumiłowicz |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |