GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościŁódź i Wrocław – dwie „Traviaty"
Strona 4 z 5
We Wrocławiu akacja została przeniesiona do współczesności i dzieje się w efektownej scenerii teatru rewiowego, którego głównym elementem scenografii są ogromne schody i stylizowane kielichy kwiatowe. Tyle tylko, że tutaj reżyseria okazała się znacznie mniej sprawna, przez co kilka pytań o sens działań samych ciśnie się na usta. Mam wrażenie, że reżyser nie bardzo wiedział jak ustawić w I akcie słynną scenę zbiorową z udziałem solistów i chóru. Tworzenie kółek, ruch sceniczny z gatunku: dwa kroczki do przodu, cztery do tyłu i dwa w bok, a do tego rączki do góry i pląsający walczyk dzisiaj trącą lekko anachronizmem.
Podobnie jak strzelające konfetti. Na szczęście już dwie kolejne sceny (wiejska i u Flory) mają właściwą dramaturgię i budowany konsekwentnie klimat, prowadzący do tragicznego finału. W drugim akcie byliśmy świadkami dynamicznej sceny balu u Flory z interesująco opracowaną sceną baletową. Tutaj udało się reżyserowi zbudować tę gęstniejącą z minuty na minutę atmosferę, której punktem kulminacyjnym jest scena kiedy Alfred płaci Violetcie za „usługi”. I tu klops, po co ta szamotanina Alfreda, który rzuca pieniądze i podnosi, aby nimi jeszcze raz cisnąć w biedną Violettę. Myślę, że akurat tutaj sprawdziłaby się stara maksyma: raz, a dobrze. Równie bulwersujący okazuje się początek ostatniego aktu, kiedy Violetta okazuje się nie chorą na gruźlicę, ale damą pociągąjącą z butelki alkohol i zataczającą się po scenie, oceniam to w kategorii nieporozumienia. W końcu jednak Violetta umiera tradycyjnie, ale zanim się tak stanie wbiega Alfred z suknią balową (kolejne – po co?).
Obie Traviaty miały swoich bohaterów. W Łodzi była nim Joanna Woś, która szybko udowodniła, że nadal nie ma w kraju konkurentki! Każdy jej gest i ruch podporządkowany był muzyce, ekspresji i dramaturgii tworzonej postaci. Jej Violetta zachwyca nie tylko wspaniale brzmiącym, bogatym w alikwoty, głosem i kapitalną techniką, ale również naturalną swobodą jego prowadzenia. Ona nie epatuje widza żadnymi tanimi sztuczkami ona daje prawdziwy, a zarazem subtelny, obraz kobiety, która bezgranicznie kocha i gotowa jest w imię tej miłości na każde poświęcenie. Jej partnerami byli Zenon Kowalski w roli Giorgio Germonta, nienaganny w stylowym prowadzeniu frazy. Jego wielki duet z Violettą w II akcie to prawdziwa perła pod względem aktorskim, ale i wokalnemu też trudno cokolwiek zarzucić. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |