GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościEuropejska cisza przedwyborcza
Strona 1 z 2
Aby ją jakoś zagospodarować, udałem się na premierę spektaklu Ronalda Harwooda Kwartet do Teatru Muzycznego w Poznaniu. Na scenie zabawne perypetie czwórki sędziwych artystów operowych ongiś śpiewających Rigoletto Verdiego, a obecnie przygotowujących kwartet z tej opery dla uświetnienia jakiejś uroczystości w domu starców, w którym przemieszkiwują.
Reżyser spektaklu Piotr Jędrzejak napisał w drukowanym programie, że kwartet z Rigoletta jest arią (!). Otóż nie – Panie Reżyserze – to nie jest aria. To jest starszy brat tercetu (trzech wykonawców), przed którym jest jeszcze duet (dwóch wykonawców), a dopiero przedtem śpiewa się arię, która od pradziejów gatunku operowego jest popisem solowym. Wiedzą o tym wszyscy melomani, dziatwa szkolna, a nawet harcerze. Teraz dowiedział się również Pan, któremu powierzono przygotowanie tego zgrabnie napisanego utworu, a Pan zamienił go w nudnawe dywagacje i kiepsko poprowadził aktorów, którzy ratowali się , czym kto mógł. Lucyna Winkler (Jean) swoim talentem, Daniela Popławska (Cissy) arsenałem komicznych gagów, Jarosław Patycki (Reggie) prezencją i doświadczeniem, a Wiesław Paprzycki (Wilf) – ciągle dobrze brzmiącym głosem tenorowym.
Przed spektaklem witał nas Pan Dyrektor z Małżonką na czerwonym dywanie, co wyglądało nieco pretensjonalnie i cokolwiek na wyrost. Radzę obyczaj ten pozostawić do otwarcia nowego gmachu Teatru Muzycznego, na co szczęśliwie się zanosi, zwłaszcza jeśli pozostaniemy w Unii Europejskiej. Do tego czasu Pan Dyrektor chociaż cokolwiek posiwieje i nabierze korpulencji, a Małżonka swą obecną urodę i wdzięk zastąpi statecznością i dostojeństwem, bo będzie to jak najbardziej zgodne z osławioną poznańską tradycją.
Natomiast stanowczo sprzeciwiam się przemawianiu dyrektora ze sceny po zakończeniu spektaklu. Po pierwsze, skraca to brawa zdezorientowanej publiczności, po drugie sugeruje, że powodzenie premiery jest słabsze, niż się spodziewano. Po trzecie, skrupulatne wymienianie zasług dosłownie wszystkich pracowników przy użyciu kartki (mimo że Pan Dyrektor ma pamięć godną Wincentego Kadłubka) sugeruje zamiar szefa podobania się wszystkim. A to przecież jest niemożliwe!. Proponuję ten finałowy obrzęd przenieść na popremierowy bankiet, na który tym razem zaproszono całą publiczność. Takie rozwiązanie sugeruję stosować po każdej premierze, a gdyby się nie udała, podawać coś na ciepło, lub po miarce rozpogadzającego trunku. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |