Po co nieboszczce parasolka?

Opublikowano: poniedziałek, 27, marzec 2023 07:40
Pietras Sławomir

Miałem zamiar zachwycać się poziomem muzycznym i wokalnym Requiem Verdiego, transmitowanym w telewizji z Opery Narodowej pod dyrekcją Michała Klauzy, z Izabelą Matulą – sopran, Agnieszką Rehlis – mezzo (obie wspaniałe!), oraz tenorem i basem z Ukrainy (obaj znakomici!), których nazwiska Vassily Solodkyy i Sergii Magera należy zapamiętać.

 

Natomiast w Operze Śląskiej, gdzie od lat rodzą się i rozkwitają nadzwyczajne talenty wokalne, muzyczne i baletowe, pojawił się nowy kandydat na tanecznego gwiazdora. Nazywa się Maciej Pletnia, jest absolwentem bytomskiej Szkoły Baletowej i zatańczył rewelacyjnie Basilia w Don Kichocie w choreografii Henryka Konwińskiego, który – mimo, że to szeregowe przedstawienie – siedział na widowni, a obok niego Kazimierz Cieśla – profesor wychwalanego przeze mnie solisty, Elżbieta Mickiewicz – legendarna śląska balerina i pedagog (szkoda, że już w stanie spoczynku), specjalnie sprowadzona z Poznania Liliana Kowalska dla trenowania zespołu, pedagog tańca klasycznego Lucyna Popławska i Grzegorz Pajdzik – kierownik tego świetnie tańczącego baletu. Jeśli repertuar nadzorowany jest przez tak prestiżowe grono fachowców, nie należy się dziwić, że poziom bytomskiej sztuki tańca dosłownie rośnie w oczach. Dyrygowała Agnieszka Nagórka, dopełniając muzycznym wykonaniem atrakcyjność tego spektaklu. Wszystko to odbywało się 11 lutego na gościnnej scenie Bytomskiego Centrum Kultury, którego warunki teatralne wydają się lepsze od sceny i widowni remontowanej właśnie Opery Śląskiej. No, może poza akustyką…

 

Równie dobrze zapowiadającą się gwiazdę – tym razem musicalu – wyłowiłem w obsadach spektaklu Piękna i bestia na scenie Teatru Muzycznego w Poznaniu. Jest nią Jakub Rajman w roli Gastona, brawurowy, utaneczniony, dobrze interpretujący tekst i świetnie wykorzystujący na scenie urodę swej zaledwie 20-letniej sylwetki. Jest on rodzajem dziecka pułku swego Teatru, w którym ucząc się zawodu, zadebiutował wręcz rewelacyjnie.

 

Piękna i bestia swój sukces zawdzięcza Jerzemu Janowi Połońskiemu, o którego prace dopomina się coraz więcej polskich scen muzycznych. Cokolwiek napisałoby się o tym pięknym spektaklu, wszystkie bilety wyprzedane aż do jesieni najlepiej świadczą o kondycji poznańskiego musicalowego zespołu, jego obsad, chóru, baletu i orkiestry; słowem – tak trzymać!

 

Zaprzeczeniem moich wielokrotnych narzekań na wyczyny niektórych naszych młodych reżyserów, są sceniczne osiągnięcia Jerzego Jana Połońskiego w dziedzinie musicalu, ale również Pawła Szkotaka na scenie operowej.


W Bydgoszczy 11 marca obejrzałem przedstawienie Fausta Gounoda na którym jubileusz 30-lecia wierności Operze Nova obchodził Jacek Greszta (gratulacje!), śpiewając partię Mefistofelesa. Towarzyszył mu przebrany za diabełka tancerz, który wykonał szereg trzymających się akcji baletowych wariacji mimo, że jego nazwisko pominięto w – zresztą ciekawie zredagowanym programie.

 

Po zaledwie kilku wcześniejszych realizacjach operowych (CarmenStiffelioCosi fan tutte) Paweł Szkotak wyreżyserował w swym rodzinnym mieście Fausta, dając spektakl na poziomie europejskim. Mimo przeniesienia akcji w okolice I wojny światowej (świetne kostiumy Martyny Kander) w śmiałej, sugestywnej, wykorzystującej maksymalnie mechanikę bydgoskiej sceny oprawie scenograficznej Mariusza Napierały powstało przedstawienie, w którym poszczególne sceny jednocześnie emanują urokiem romantycznej opery francuskiej i literackim pierwowzorem Johanna Wolfganga Goethego. Spośród wielu znakomitych rozwiązań reżyserskich wyróżniam inscenizację ruchową Ballady o złotym cielcu i zaskakującą choreografię walca w II akcie. W scenach tych błysnęła  talentem nieznana mi dotąd Iwona Runowska, której przyszłe prace choreograficzne będę śledził z zainteresowaniem, bo jest na co popatrzeć.

 

Wśród solistów zachwyciła mnie Julia Pruszak w roli Małgorzaty oraz Dorota Sobczak jako zakochany Siebel. Martę Schwerlein kreowała Małgorzata Ratajczak w garsonce zbyt modern, ale z głosem, jak nie przymierzając armata na Ukrainie. W partiach drugoplanowych wystąpili: obdarzony urodziwym barytonem Bartłomiej Kłos jako Wagner oraz Sylwester Kostecki w roli Starego Fausta. Dyrygował Piotr Wajrak, jak zwykle sprawnie i czujnie, choć momentami orkiestra grała zbyt głośno.

 

Według reżyserskiej koncepcji Pawła Szkotaka spektakl rozpoczyna się w prosektorium, gdzie urzęduje Stary Faust. Na zakończenie (bez Nocy Walpurgi) też wracamy do prosektorium i patrzymy, jak mały diabełek wypycha na środek sceny wózek z nieżywą już Małgorzatą, a Stary Faust trzyma nad nią  rozpostartą czarną parasolkę, którą następnie składa i umieszcza obok nieboszczki.

 

Po zakończeniu przedstawienia, ukłonach i owacjach, elegancka bydgoska publiczność wracając do domu zachwycona tym co widziała, zadawała sobie dręczące pytanie: Po co nieboszczce ta parasolka?

                                                                    Sławomir Pietras