Przegląd nowości

Na nowo odkryte

Opublikowano: środa, 13, lipiec 2022 21:21

Recital Szymona Mechlińskiego składający się z arii i pieśni zapomnianych kompozytorów polskich był swoistą sensacją. Dzięki pasji poszukiwawczej tego głośnego już (w przenośni i dosłownie) barytona, m.in. laureata ostatniego Konkursu Moniuszkowskiego, możemy zetknąć się z dziełami twórców muzyki polskiej, z którymi los obszedł się dosyć okrutnie. Nie tylko ich utwory, ale niekiedy nawet nazwiska zniknęły z życia koncertowego. Ba, niektórych nawet się nie znajdzie w encyklopediach muzycznych. Czy to jednak oznacza, że dzieła, które stworzyli nie mają żadnej wartości? Szymon Mechliński realizuje misję odkrywania na nowo takich pozycji, aby udowodnić, że są one piękne, niebanalne artystycznie, napisane ze znawstwem technik kompozytorskich, wokalnie dostosowane do specyfiki ludzkiego głosu, melodyjne, oparte na ciekawych literacko tekstach, nierzadko niosące spory ładunek estetyczny, patriotyczny i historyczny.

 

Szymon Mechlinski 1

 

Taki też był recital zorganizowany przez Polską Operę Królewską w Sali Balowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Śpiewakowi towarzyszył przy fortepianie Michał Biel. Na wstępie wysłuchaliśmy Henryka Skirmuntta pełnej dramatyzmu i gwałtowności arii z opery Pan Wołodyjowski. Szymon Mechliński przeobraził się w pałającego nienawiścią Azję Tuhajbejowicza, a pomógł mu w tym ostro grający na fortepianie Michał Biel. Ten styl przesadnie głośnego prezentowania muzyki zagościł w tym recitalu na dobre, choć kolejne pozycje wybrane na koncert były dosyć zróżnicowane. Bohaterem programu był Henryk Jarecki, autor m.in. uduchowionej modlitwy Zdrowaś Maryja, a także opery Nowy Don Kiszot, z której Arię Karola zaśpiewał solista, oraz wykonanej na zakończenie pełnej samochwalstwa Gawędy Jakubowicza. Te pozycje wydawały się dosyć udane muzyczne i znakomicie zinterpretowane aktorsko. Do tego samego tekstu, co Aria Karola skomponował też muzykę Stanisław Moniuszko. Trudno powiedzieć, które opracowanie jest lepsze. Pewną odmianę w sposobie śpiewania (i akompaniowania) stanowiły trzy pieśni do słów Przerwy-Tetmajera. Tutaj liryczna poezja w opracowaniu muzycznym Jana Skrzydlewskiego skłoniła artystów do większej delikatności w dozowaniu dźwięków.

 


 

Głos Szymona Mechlińskiego nabrał miękkości i elastyczności, brzmiał szlachetnie, zaś w partii fortepianu dały się zauważyć sposoby towarzyszenia głosowi właściwe dla Schuberta czy Schumanna. Był to jednak wyjątek w tym recitalu, który zawierał także śpiewaną po włosku arię z opery I due forzati Franciszka Mireckiego, arię z zupełnie nieznanej opery Wyrok Zygmunta Noskowskiego, czy wreszcie Karola Kurpińskiego arię z opery Leśniczy z Puszczy Kozienickiej.

 

Szymon Mechlinski 2

 

Artystom wykonującym te wszystkie utwory pod względem technicznym można by zarzucić niedostosowanie wolumenu i dynamiki do warunków akustycznych (przecież bardzo dobrych) sali Zamku Królewskiego, w której dźwięk odbijał się od ścian. W związku z tym trudne było zrozumienie tekstów wyśpiewywanych przez solistę. Niepotrzebnie fortepian miał wysoko podniesioną klapę i grzmiał niemiłosiernie przy suto oferowanych akordach. Gdyby artyści nastawili się na zaprezentowanie koncertu dostosowanego do kubatury sali wrażenie artystyczne i przede wszystkim estetyka dźwięku, byłyby o wiele lepsze. Tym bardziej, że u Szymona Mechlińskiego pojawiał się w fortissimo nieprzyjemny przydźwięk świadczący o nadużywaniu i forsowaniu aparatu głosowego.

                                                                        Joanna Tumiłowicz