Przegląd nowości

Edgar i Rajmund albo Reżyser w rozterce – „Łucja z Lammermooru“ z MET

Opublikowano: środa, 01, czerwiec 2022 21:35

Ponieważ nie potrafił się do końca zdecydować czy oglądamy gotowy film (na samym początku na  tytułowej kurtynie wyświetla się, niczym swego czasu w Emigrantach Wajdy, czołówka), czy jesteśmy na jego planie (pojawiający się od czasu do czasu operatorzy oraz dekoracje bez ścian, by kamera mogła przenikać z wnętrza do wnętrza), a może w filmotece, skoro na ekranie wyświetlane są stare, czarno-białe filmy?

 

 Lucia ,MET 1

 

Przenoszenie akcji w odmienne, niż w libretcie realia (inicjatorem tego rodzaju zabiegów był Peter Sellars w inscenizacjach Mozartowskich), wymaga nie lada precyzji i konsekwencji, by nie wynikały z tego niezamierzone, humorystyczne anachronizmy. W ujęciu australijskiego reżysera Simona Stone'a rzecz przeniesiona została z gotyckiej Szkocji do popkulturowych Stanów Zjednoczonych. Henryk Ashton przeobraził się w wytatuowanego na całym ciele pokątnego gangstera, kontrolującego rynek narkotyków i usług seksualnych, a w życiu prywatnym kokainistę. Jest prawdopodobnie irlandzkiego pochodzenia, skoro nieodłącznie towarzyszy mu ksiądz Rajmund. 


Jego wróg Edgar reprezentuje z kolei społeczność latynoską, co staje się tym dobitniejsze, kiedy odtwarza go meksykański tenor Javier Camarena. Wraz z zabójstwem przez Łucję Artura, do którego poślubienia zmusił ją brat, akcja przybiera formę filmów gore", czego przejawem jest nie tylko zbroczona krwią bohaterka, ale i pojawiające się na scenie zmasakrowane zwłoki męża, ożywające w zwielokrotnionej postaci z chwilą pogrążenia się bohaterki w  obłędzie, podobnie jak materializujące się widmo zamordowanej przodkini, w pierwszym akcie przywołanej jedynie za sprawą filmu w tle.

 

Lucia ,MET 2

 

Poprzez większą część spektaklu odnosiłem wrażenie jakby wykonawcy byli do pewnego stopnia automatami produkującymi dźwięki, niczym Offenbachowska „Olimpia“ z Opowieści Hoffmanna, a więc wypranymi z wszelkich emocji, które zdolne byłyby wywołać wzruszenie u publiczności.

 

Lucia ,MET 3

 

Nadine Sierra dysponuje głosem o znacznej urodzie i rozwiniętą techniką panowania nad nim, na co składa się wrażliwa artykulacja i wyrównana emisja. Koloraturom wszakże do doskonałości brakuje krągłej perlistości, a na koniec duetu z Edgarem Qui di sposa eterna w pierwszym akcie dało znać o sobie dość rażące potknięcie intonacyjne. Za to czarowała subtelnym mezzavoce w Andante duetu z Henrykiem Il pallor funesto, orrendo w następnym. W scenie obłędu towarzyszyła jej zgodnie z pierwotnym zamiarem kompozytora szklana harmonika, o tyle poręczna dla śpiewaczki, w przeciwieństwie do alternatywnego fletu, że nie wyjaskrawia drobnych niezgodności intonacyjnych. 


Za to dostarcza nieziemskiej aury dźwiękowej, o której pisał Adam Mickiewicz w Wielkiej Improwizacji z III części Dziadów: „Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie/Na gwiazdach jak na szklanych harmoniki kręgach“. Jej obecność uzasadnia ponadto żywione w tamtej epoce przekonanie, iż przyprawia o pomieszanie zmysłów.

 

Lucia ,MET 4

 

A zatem żałować należy, że w ramach towarzyszących transmisji prezentacji nie zademonstrowano tego instrumentu i grającego na nim Friedricha Heinricha Kerna (miałem przed laty okazję obejrzeć go podczas debreczyńskiej Łucji). Niestety, z powodu kruchości niewiele teatrów decyduje się na jego zastosowanie. Artur Ruciński jako Henryk ujmuje wyrównanym brzmieniem bez najmniejszych oznak wibrata i płynnością prowadzenia frazy, choć w pewnej mierze głos utracił dawną nośność i gęstość.

 

Lucia ,MET 5

 

Imponująca natomiast była brawurowa, przetrzymana do granic możliwości fermata na zakończenie cabaletty La pietade in suo favore w pierwszym akcie. Prawdziwymi osobowościami wokalnymi tego przedstawienia okazali się jednak Javier Camarena w partii Edgara i Christian Van Horn w roli Rajmunda. Pierwszy nie tylko posiada tenor o szlachetnym tembrze, ale potrafi przekazywać nim subtelne odcienie wyrazowe. Po kulminacyjnej, również wokalnie, scenie obłędu, następująca po niej i rozbudowana z udziałem Edgara nie jest zdolna przykuć uwagi i wywołać  większego zainteresowania, ponieważ gwałtownie opada napięcie. 


Gdyby to ode mnie zależało, zgodnie z rozpowszechnioną dziś praktyką ingerencji w kształt pierwowzoru, poprawiłbym ewidentny błąd dramaturgiczny librecisty Salvatore Cammarano, niewolniczo trzymającego się chronologii Waltera Scotta, i przeniósłbym bez większej szkody dla całości kawatynę Edgara Tombe degli avi miei na początek trzeciego aktu, przed spotkanie z Henrykiem i pozostawił wyłącznie finał z jego samobójstwem Tu che a Dio spiegasti l'ali. Aliści, dzięki interpretacji Camarena nie odczuwa się tego spadku napięcia.

 

Lucia ,MET 6

 

Śpiewak potrafi głosem, zmieniającą się jego barwą, wydobyć przepełniające postać zmienne stany emocjonalne. Być może do pewnego stopnia ułatwił mu zadanie reżyser, skutecznie osłabiając oddziaĺywanie poprzedzającej sceny obłędu poprzez natłok sytuacyjnych „atrakcji“ – wspomniane zombies – dekoncentrujących publiczność i odwracających uwagę od śpiewu, przede wszystkim oddającego stan wzburzenia bohaterki.

 

Lucia ,MET 7

 

Z kolei Van Horn z drugoplanowej, mimo że obejmującej solowe ustępy, partii Rajmunda uczynił równorzędną z pozostałymi protagonistami. Z dużą satysfakcją słuchało się w jego wykonaniu Ah! cedi, cedi w drugim akcie oraz relacji Ah! cessate quel contento w trzecim. Obsadę dopełniali hinduski tenor Alok Kumar jako Norman, zausznik Henryka, oraz Deborah Nansteel w roli Alicji, powierniczki tytułowej Łucji. W sumie solidne przedstawienie, choć bez szczególnych olśnień (transmisja obejrzana 28 maja w krakowskim kinie Kijów, należącym do sieci Apollo-Film).

                                                                           Lesław Czapliński