Przegląd nowości

Otruta przez Bonę

Opublikowano: czwartek, 17, marzec 2022 10:34

12 solistów wytypowanych przez Izabelę Kłosińską, dyrektorkę ds. obsad Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, poradziło sobie z trudnościami odzyskanej opery Barbara Radziwiłłówna wystarczająco dobrze. Partytura Henryka Jareckiego różniła się od oper jego profesora Stanisława Moniuszki większą gęstością instrumentacji, większą szorstkością linii melodycznych i większą liczbą wysokich tonów w partiach wokalnych.

 

Barbara Radziwillowna 1

 

Jednak pod względem warsztatowym dzieło Jarockiego prezentowało poziom artystyczny zaskakująco wysoki, jak na twórcę prawie kompletnie nieznanego. Także libretto oparte na dramacie Dominika Magnuszewskiego Barbara, jeszcze Gasztołdowa żona przedstawiało się całkiem sensownie, gdyby np. zestawić je z librettem Trubadura czy Normy. Oczywiście całościowa ocena premiery Barbary Radziwiłłówny po 129 latach od pierwszego wykonania we Lwowie może być dokonywana z różnych punktów widzenia.  Jest więc perspektywa muzyczna i wokalna. Jest perspektywa promocyjna, bo wielu twórców wykonania nagrało krótkie spoty zawierające oceny poszczególnych aspektów dzieła.


Wreszcie można na to unikalne wykonanie spojrzeć od strony wizualnej, bo choć warszawski Teatr Wielki zdecydował się jedynie na wersję koncertową, to jednak zatrudnił specjalistę od projekcji wideo, która miała wzbogacać doznania artystyczne w kontrapunkcie do treści libretta, które było też rzucane na tablicę świetlną. 

 

Barbara Radziwillowna 2

 

Zacznijmy więc od wrażeń wokalnych i muzycznych. Najtrudniejsze partie mieli do wykonania odtwórcy ról kochanków – Barbary Radziwiłłówny i Zygmunta Augusta. Sopran Izabela Matuła i tenor Łukasz Załęski podjęli się bardzo trudnego zadania i pokonali wszelkie przeszkody zwycięsko. Izabela Matuła dysponująca bardzo dobrym materiałem głosowym – m.in sprawdzonym już w śpiewaniu roli Halki, poradziła sobie z pełną emocji narracją miotanej sprzecznymi uczuciami młodej żony umierającego wojewody i królewskiej kochanki.

 

Barbara Radziwillowna 3

 

W rozbudowanym duecie miłosnym z Łukaszem Załęskim to ona brała górę swobodą prowadzenia głosu i umiejętnością przechodzenia od miękkich lirycznych fraz do dramatycznych kulminacji, choć jej partner też nie dawał łatwo za wygraną. Łukasz Załęski choć nie dysponuje tenorem bohaterskim to jednak odważnie i czysto atakował wysokie tony, nie zawsze wygodnie umieszczone w całości partii wokalnej. Trzecią pod wględem ważności postacią w tej operze była Królowa Bona Sforza, matka Zygmunta, zły duch tego dramatu miłosnego.


Rolę tę wykreowała niemalże idealnie Monika Ledzion-Porczyńska, dysponująca bodaj największym wolumenem swego mezzosopranu. Jej przypadł też w udziale zmierzający w sfery mistyczne finał dzieła, dramaturgicznie nieco odrealniony. Mocą swego głosu mógł z Boną Sforzą rywalizować Wojewoda Gasztołd – Szymon Mechliński, choć po prawdzie miał on do wykonania rolę człowieka na krawędzi życia, prawie umierającego.

 

Barbara Radziwillowna 4

 

Głośnemu śpiewowi Gasztołda towarzyszył jednak niewielki przydźwięk, nad którym artysta powinien trochę jeszcze popracować. Ważną dramaturgicznie rolę, a przy tym niebanalną wokalnie wypełniał Lucas Jacobski, jako Montio – lekarz z Włoch, który na polecenie królowej miał przygotować truciznę w celu „odprawienia” Barbary.

 

Barbara Radziwillowna 5

 

Artysta dysponujący głosem basowym śpiewał głosem o barwie jasnej prawie jak tenor, dopiero w końcówce swej partii zszedł do dolnego i to był dźwięk na pograniczu chrypki. Wreszcie trzeba powiedzieć kilka słów o roli królewskiego błazna Stańczyka w wykonaniu tenora Wojciecha Parchema. Partia potraktowana solidnie, nieco charakterystycznie, zwracała uwagę ciekawymi frazami libretta, na wpół publicystycznymi, na wpół humorystycznymi. Np. „Barbara wdziewa odzienie wdowie, a choć jej w czarnym kolorze ładnie, purpura Basi lepiej przypadnie”.


Pozostali wykonawcy ról drugoplanowych spełniali swe zadania poprawnie, choć niejednemu z nich przydałby się jeszcze dobry pedagog wokalny w celu doszlifowania techniki. Trzeba także odnotować bardzo dobrze i wyraziście brzmiący chór TW-ON przygotowany przez Mirosława Janowskiego, choć sopranom przydałoby się ładniejsze, mniej siłowe brzmienie, oraz świetnie dysponowaną orkiestrę prowadzoną w sposób energiczny i zdecydowany przez Martę Kluczyńską.

 

Barbara Radziwillowna 6

 

Wykonanie opery Henryka Jareckiego poprzedzono nie tylko reportażem nadawanym w II Programie Polskiego Radia, ale nakręcono też kilka spotów reklamowych, które można zobaczyć na internetowych stronach Opery Narodowej. Dowiadujemy się z nich o specyficznych cechach dzieła Henryka Jareckiego, o wartości jego opery i o trudnościach wykonawczych. Marta Kluczyńska dyrygująca wykonaniem, jako że jej zasługą było także odnalezienie i opracowanie partytury, zajęła się znaczeniem utworu i jego charakterystycznymi cechami.


Baryton Szymon Mechliński użył w swoim spocie nawet dosyć patetycznego stwierdzenia, iż opera Jareckiego to dzieło „na poziomie największych arcydzieł literatury światowej”. Ciekawą wypowiedź zanotował w swoim spocie Wojciech Parchem, odtwórca roli Stańczyka, błazna aż czterech polskich królów. Widać artysta dobrze przemyślał sens wykonywanej przez siebie partii, bo dostrzegł w niej także postawę prawdziwego mędrca i podsumował rzecz w następujący sposób: „Jego słowa brzmią dzisiaj boleśnie aktualnie, bowiem żyjemy w czasach gdy komediant stał się bohaterem całego świata.

 

Barbara Radziwillowna 7

 

Warto wreszcie zwrócić uwagę na samą realizację wykonania koncertowego na ogromnej  scenie Teatru Wielkiego, która przeznaczona jest głównie do spektakli w pełni dramatycznych, ze scenografią i kostiumami. Tym razem w tyle sceny za orkiestrą i chórem była wyświetlana ukraińska błękitno-żółta flaga, znak solidarności z walczącym narodem. A później, gdy orkiestra zagrała krótki Prolog,na ekranie pojawiły się animacje wideo autorstwa Jędrzeja Bączyka. Były one asemantyczne, przedstawiały najpierw rozwiewane przez wiatr materie, później zaś postać kobiecą otuloną powiewnymi szatami w bieli. W kolejnych częściach utworu na ekranie widać było  symetrycznie, jak w kalejdoskopie, zmieniające się figurki klocków, niby rodzaj ruchomej tapety. Następnie na ekranie znowu zajęła miejsce postać kobieca, tym razem w ciemnej narzucie, być może symbolizująca Królową Bonę. Rzecz w tym, że te animacje były jednak mało urozmaicone w stosunku do trwającej 2,5 godziny opery i nie skoordynowano zmian obrazu z kolejnymi scenami opery. W sumie więc projekcje wideo pełniły niewielką rolę estetyczno-dramaturgiczną. O wiele więcej dla zrozumienia i przeżycia akcji przynosiły kolejne wejścia na scenę postaci tej opery, jak też momenty, gdy po odśpiewaniu swej partii opuszczały deski estrady. Ponadto każdy z artystów starał się, na ile to możliwe, środkami aktorskimi wzbogacać także wizualne przekazywanie treści libretta.  Konkludując – wykonanie koncertowe opery Henryka Jareckiego dzięki twórczemu podejściu do utworu, a także dzięki walorom artystycznym samego dzieła, należy uznać za ważne wydarzenie w historii polskiego teatru muzycznego

                                                                             Joanna Tumiłowicz