Przegląd nowości

Hommage à Sofija Gubajdulina – Pomiędzy nowym a starym w stronę syntezy?

Opublikowano: sobota, 04, grudzień 2021 15:50

W ponad miesiąc od dziewięćdziesiątych urodzin Sofiji Gubajduliny (24 października) uczczono je w Katowicach (2 grudnia) pierwszym polskim wykonaniem jej Koncertu potrójnego na skrzypce, wiolonczelę i akordeon (w oryginale, rosyjską odmianę tego instrumentu, z klawiaturą guziczkową zamiast klawiszowej), powstałego zaledwie przed pięciu laty. Mimo zaawansowanego wieku Jubilatki, na próżno by szukać jakichkolwiek śladów epigonizmu. Od debiutanckiego Poematu Bajka pozostaje wierna konsekwentnie wypracowywanemu, oryginalnemu językowi muzycznemu, na który wpływ wywarła praca w młodości w studiu muzyki elektronicznej. Wzorem Beethovena i Ferruccio Busoniego tworzy na nietypowe składy, łącząc instrumentalne z chóralnymi. Również utwory należące do muzyki absolutnej opatruje tytułami odnoszącymi się do uniwersalnej tradycji kulturalnej. Koncert skrzypcowy nosi miano Offertorium, koncerty wiolonczelowe odpowiednio Święto w pełni oraz Słoneczny kantyk św. Franciszka z Asyżu.

 

Sofija Gubajdulina

 

Z kolei Odpowiedź bez pytania na trzy orkiestry nawiązuje do słynnej kompozycji Charlesa Ivesa Pytanie bez odpowiedzi, także pod względem kolażowej organizacji przez tamtego tworzywa dźwiękowego. Wszystko to skłoniło Stefana Riegera do stwierdzenia, że na barkach tej drobnej kobiety spoczywają losy współczesnej muzyki. Do pewnego stopnia rozwój Koncertu potrójnego rządzi przeciwstawienie rozszerzonej brzmieniowości symfonicznego instrumentarium późnoromantycznej harmonice, od czasu do czasu przypominającej o swoim istnieniu, a przywoływanej dla dodatkowego wyeksponowania poszukiwań nowych jakości dźwiękowych. Należą do nich otwierające utwór puste przedęcia akordeonu, a w tle orkiestry pojawia się ostinatowy łoskot werbli, towarzyszący na całej przestrzeni kompozycji, następnie rozbrzmiewa wiolonczela, a najpóźniej dołączają się skrzypce, a więc kolejność częściowo podobna jest do tej z Potrójnego Beethovena, który pośrednio miał się przyczynić do powstania dzieła za sprawą namowy niemieckiej akordeonistki. Niekiedy solowe instrumenty łączą się w unisono, natomiast partia orkiestry, z rozbudowaną sekcją blachy (spośród niej szczególnie istotną rolę odgrywają waltornie i puzony) oraz perkusji, obejmuje klastery (bloki dźwiękowe) oraz tremolującą artykulację smyczków, dostarczając tym sposobem niepokojącej aury dla grupy concertina. Z tym dziełem, stanowiącym nie lada wyzwanie wykonawcze, z powodzeniem zmierzyli się Piotr Pławner, Iwan Monighetti i Klaudiusz Baran, mający w swym repertuarze również inne utwory tej kompozytorki (pierwszy Koncert skrzypcowy Offertorium, a dwaj pozostali Siedem słów na akordeon, wiolonczelę i smyczki).


Swego czasu prezentację jej Koncertu wiolonczelowego z udziałem Monighettiego planował w Filharmonii Krakowskiej Paweł Przytocki, ale po jego odejściu, następca zamienił go na popularne dzieło Dvořáka z tego gatunku. Gdy na konferencji prasowej upomniałem się o Gubajdulinę, w odpowiedzi usłyszałem, iż dla jednego słuchacza nie będzie sięgało się po muzykę, którą publiczność nie jest zainteresowana (sic!). Na szczęście dyrekcja ta należy już do zamkniętej przeszłości.

 

Piotr Pławner 982-443a

 

W Katowicach dopełnieniem programu była wykonana przez Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia pod batutą Domingo Hindoyana V Symfonia c-moll op. 67 Ludwiga van Beethovena. Niby wszystko było jak należy. A więc obsesyjne natręctwo słynnego tematu – również jako sygnału telefonów komórkowych – w pierwszej części, wariacyjne zróżnicowanie motywiczne Andante con moto, nietypowy wstęp poprzedzający Scherzo z ländlerowym triem, przechodzące attacca w finał, choć jego reminiscencja da jeszcze znać o sobie w dalszym jego ciągu, ale wszystko to słyszało się przecież już po wielokroć…

                                                                        Lesław Czapliński