Przegląd nowości

Muzyczne „afrodyzjaki”

Opublikowano: poniedziałek, 25, październik 2021 17:51

A więc środki wspomagające wrażenia sensualne, w tym przypadku muzycznej natury. Do takich należały niewątpliwie utwory, które wypełniły program koncertu Filharmonii Krakowskiej 21 października. V Koncert skrzypcowy e-moll Feliksa Janiewicza to cenny klejnot w koronie polskiej literatury wiolinistycznej, niestety, niedoceniany, przynajmniej w krajowym życiu muzycznym (szerszą znajomość zawdzięcza przede wszystkim powstałym nagraniom: Konstantego Andrzeja Kulki z Polską Orkiestrą Radiową pod dyrekcją Jerzego Salwarowskiego na współczesnych instrumentach oraz Zbigniewa Pilcha z Musicæ Antiquæ Collegium Varsoviense pod batutą Kaia Bumanna na instrumentach historycznych). 

 

Filharmonia Krakowska 99

 

Ostatni z serii kompozycji tego gatunku, zapowiada już romantyczną wrażliwość. I solista Bartłomiej Nizioł w znacznej mierze położył nacisk na ten właśnie jego rys. Dotyczyło to między innymi pierwszego tematu Allegro moderato, którego emocjonalność bliska jest temu, co wkrótce będzie oznaczane jako appassionato (na przykład przez Beethovena, a potem Mendelssohna), a co uzyskane zostało za sprawą wprowadzenia większych kontrastów dynamicznych. 

 

Filharmonia Krakowska 100 

 

Adagio to właściwie rozkołysana romanca ze śpiewnym prowadzeniem skrzypiec. Z kolei znaczną wyrazistością odznaczał się polonezowy refren ronda w tempie Allegretto, by pod koniec powrócić, niczym wspomnienie, w ściszonej postaci. Na większą dozę wirtuozerii skrzypek pozwolił sobie dopiero w kadencji pod koniec pierwszej części oraz w epizodzie ronda. 


Dyrygent ze swojej strony skupił się w akompaniamencie na utrzymaniu klasycystycznego decorum, a co za tym idzie pewnej powściągliwości oraz dbałości o należyte wyważenie proporcji, przywracając w ten sposób element estetycznej równowagi. Żałować jedynie należy, że interpretacja ta nie została utrwalona, wniosła bowiem nowe wartości do recepcji tego dzieła. Ram dla Janiewicza dostarczyła muzyka Karola Szymanowskiego.

 

 Filharmonia Krakowska 102

 

Na początek zabrzmiała Etiuda b-moll op. 4 nr 3 w orkiestrowym opracowaniu Grzegorza Fitelberga. Marcin Nałęcz-Niesiołowski, prowadzący krakowskich filharmoników, stopniując dramaturgię tej miniatury dążył do kulminacji zaznaczonej dodatkowo poprzez wejście perkusji, by następnie rozładować powstałe napięcie w eterycznym pianissimo tam-tamu i smyczków. Korzeń mandragory, w kształcie którego dopatrywano się podobizny człowieka, to już afrodyzjak w dosłownym tego słowa znaczeniu.

 

Filharmonia Krakowska 101

 

Stanie się on osią intrygi fabularnej intermezza Leona Schillera i Ryszarda Bolesławskiego (po wyjeździe z kraju nakręci w Hollywood filmy z Gretą Garbo i Marleną Dietrich), w znacznej mierze utrzymanego w konwencji commedii dell’arte. A zatem Mandragora op. 43 to nietypowe opus w twórczości Szymanowskiego. Decydując się na napisanie muzyki bezsprzecznie użytkowej, kompozytor postanowił uciec się do pastiszu, w którym autor ukrywa się za obcymi stylistykami (strategia ta przypomina nieco podobne utwory Ottorino Respighiego, zestawiającego opracowania muzyki Rossiniego w balecie Czarodziejski sklepik oraz w suicie zatytułowanej od nazwiska twórcy pierwowzorów, a także miniatur klawesynowych różnych kompozytorów w Ptakach). 


W tej par exellence ponowoczesnej partyturze, mimo że samo to pojęcie wtedy jeszcze nie było znane, ze swoistym „przymrużeniem ucha” przeglądają się nawiązania a to do Pietruszki Igora Strawińskiego (katarynkowy walczyk) czy jego Święta wiosny (ze względu na prymat rytmu w niektórych ustępach), a to orientalizmów w stylu Antona Rubinsteina.

 

Filharmonia Krakowska 89

 

A także patosu Richarda Straussa na początku drugiej „sprawy”, jak określa się tu poszczególne części, co nie dziwi, skoro utwór wchodził w skład przedstawienia Mieszczanin szlachcicem Molierè’a, podobnie jak to pierwotnie było z właściwą akcją Ariadny na Naksos niemieckiego kompozytora. Ponadto można się w nim dosłuchać tendencji neoklasycznych w wysuwającej się niekiedy na pierwszy plan motoryce. Wszystko to zarazem ujęte zostało w barwnej instrumentacji.

 

Filharmonia Krakowska 90

  

Tak pomyślana kompozycja wymaga od dyrygenta i orkiestry z jednej strony żelaznej precyzji i dyscypliny gry, by należycie wydobyć wspomniane odniesienia, z drugiej znacznego poczucia humoru, by się nimi odpowiednio bawić, a czego nie zabrakło w omawianym wykonaniu. Na koniec korzystnym okazało się zastąpienie pierwotnie przewidzianego tenora, którego głos posiada dość matowe zabarwienie, przez Adama Sobierajskiego, który dzięki metalicznemu tembrowi wniósł do siciliany Arlekina powiew autentycznego włoskiego belcanta. A co za tym idzie afrodyzjak spełnił swoje zadanie, dostarczając publiczności słuchowej przyjemności.

                                                                      Lesław Czapliński