Przegląd nowości

Dla zarobku – piosenki Derwida na XVII Festiwalu Muzyki Polskiej

Opublikowano: sobota, 17, lipiec 2021 10:48

Na przełomie lat 50. i 60., na fali „Odwilży“ Witold Lutosławski pisał piosenki, wstydliwie ukrywając się pod pseudonimem „Derwid”, uznając tę twórczość za niegodną nazwiska Lutosławskich (nie tylko siebie mając na myśli, ale i jakże różnych stryjów: Wincentego, filozofa i propagatora myśli indyjskiej, oraz Kazimierza, księdza i endeka), że sparafrazuję aforyzm Franza Grillpärzera w odniesieniu do również komponującego syna Mozarta – Franza Xavera.

 

Szmytka,FMP 1

 

Wcześniej w czasie okupacji z tego samego powodu Lutosławski opracował Wariacje na temat XXIV Kaprysu Niccolò Paganiniego na dwa fortepiany, które wykonywał w kawiarniach muzycznych wraz z Andrzejem Panufnikiem. W swoim czasie jego piosenki śpiewały między innymi: Rena Rolska (Nie oczekuję dziś nikogo), Sława Przybylska (Cyrk jedzieDaleka podróżJeden przystanek dalej), Violetta Villas (Znajdziesz mnie wszędzie), Hanna Rek (Złote pantofelki), Regina Bielska (Czarownica), Olgierd Buczek (Warszawski dorożkarz), Kalina Jędrusik (W pustym pokoju hula wiatr), Halina Kunicka (Tabu), Jerzy Michotek (Milczące serce, Jak zdobywać serduszka), Włodzimierz Kotarba (Kapitańska ballada), Tadeusz Woźniakowski (Tylko to słowo) i Ludmiła Jakubczak (Plamy na słońcuFilipince nudno), która zginęła w wypadku samochodowym u progu światowej kariery.


W większości utrzymane są one w rytmach popularnych tańców: walca (Cyrk jedzieWarszawski dorożkarz), tanga (Daleka podróżJeden przystanek dalejMilczące serce), fokstrota (CzarownicaZielony berecik) lub slow-foxa (Filipince nudno). Z kolei Moje ptaki przybrały formę bluesa. Z okazji stulecia urodzin kompozytora włączyła je do swojego repertuaru w autorskich aranżacjach kompozytorka i śpiewaczka Agata Zubel. A przed dwoma laty mezzosopranistka Katarzyna Sądej nagrała je z pianistką Barbarą Bochenek (informację zawdzięczam p. Joannie Piątek).

 

Szmytka,FMP 2

 

W ramach XVII Festiwalu Muzyki Polskiej 11 lipca w krakowskim Teatrze Stu zmierzyła się z nimi Elżbieta Szmytka, kiedyś debiutująca na krakowskiej scenie muzycznej, a potem przez lata związana z brukselską Mennicą Królewską, bo takie miano nosi miejscowy teatr (la Monnaie). Najlepsze efekty osiągała artystka, gdy zapominała o swej operowej proweniencji, odchodząc od stelażu z mikrofonem i biorąc ten ostatni do ręki, a co za tym idzie poruszając się w przestrzeni pomiędzy z trzech stron otaczającą ją publicznością. Wtedy jakby przenosiła się do okresu świetności tych piosenek i na moment jakby przywoływała poprzez swoją osobę ich pierwotnych wykonawców.

 

Szmytka,FMP 3

 

Akompaniamentu na akordeonie dostarczał Janusz Wojtarowicz, od czasu do czasu puentując kolejne piosenki tupnięciami obcasa. Ważną rolę w stworzeniu odpowiedniego klimatu odegrała oprawa świetlna, operująca głównie trzema tonacjami kolorystycznymi: czerwienią, błękitem i fioletem, a także efektami kinetycznymi. Z uwagi, iż dzisiaj tradycyjnych piosenkarzy zastąpili raperzy oraz zespoły rockowe, przyszłość dla tego repertuaru upatrywałbym w śpiewających aktorach, mogących wydobywać zarazem dramatyczną zawartość ich tekstów (autorstwa m.in. Adama Hospera, Jerzego Ficowskiego – Rupiecie – Zofii Kierszys, Karola Korda, Mirosława Łebkowskiego, Artura Międzyrzeckiego – W naszym pustym pokoju hula wiatr – Jerzego Millera, Aleksandra Rymkiewicza – Wędrowny jubiler – Tadeusza Urgacza, Eugeniusza Żytomirskiego), odznaczających się znacznymi walorami literackimi. Uderza, że wbrew rozpowszechnionym stereotypom, w żaden sposób nie są one obciążone znakami politycznymi tamtych czasów, będąc raczej świadectwem ich obyczajów, aspiracji i mód, w równej mierze i w podobny sposób dających znać o sobie po obydwu stronach żelaznej kurtyny.

                                                                               Lesław Czapliński