Przegląd nowości

Panu ja ufam, czyli Gomółka wiecznie żywy

Opublikowano: wtorek, 18, maj 2021 13:42

Był człowiekiem Renesansu w dosłownym znaczeniu. Zaczynał karierę jeszcze będąc dziecięciem jako paź króla Zygmunta Augusta. Potem śpiewał i grał w różnych kapelach, a przy okazji kontaktował się ze sławnymi znakomitościami muzycznymi epoki. Poznał Wacława z Szamotuł, Marcina Leopolitę czy Mikołaja Zieleńskiego. Nie był mu obcy nadworny kompozytor Zygmunta III Wazy, Włoch Luca Marenzio, ale jak na prawdziwego człowieka Odrodzenia przystało zajmował się rozmaitymi sprawami.

 

Psalmy 2

 

Trochę „robił” w finansach, trochę w prawie i sądownictwie, a nawet włączał się w poszukiwania górnicze. Znane jest w zasadzie tylko jedno jego dzieło muzyczne, które zachowało się w całości dzięki wydaniu drukiem. Zbiór nawet potem wznawiano, co może świadczyć o jego popularności. Mowa tu o Melodiach na Psałterz Polski. Zbiór 150 czterogłosowych psalmów do tekstów arcydzieła XVI-wiecznej poezji Psałterza Dawidowego przetłumaczonego piękną staropolszczyzną przez Jana Kochanowskiego.

 

Psalmy 3

 

Już tylko to wystarczyłoby, aby robotę Gomółki uznać za osiągnięcie wybitne. On jednak tym „melodiom na Psałterz Polski” nadał ekskluzywną i na owe czasy nowoczesną formę artystyczną. Muzyka oddaje środkami dźwiękowymi sens wiersza Kochanowskiego, stara się by akcenty słowne tej poezji pasowały do melodii śpiewanych przez wszystkie głosy chóru, sopran alt, tenor, bas. Czasem jest to prosta budowa zwrotkowa, niekiedy daje się jednak wyczuć polifonię, a niewyszukane, czasem szorstkie połączenia harmoniczne dodają uroku natchnionym strofom Poety.


Gdy trzeba wzmacniają grozę starotestamentowego opisu, ale dają też upust radości czy stwarzają atmosferę niebiańskiej sielanki. Psalmy te można więc podzielić na smutne i wesołe. Gdy się w nie dobrze wsłuchamy to nawet znajdziemy w nich odniesienia jakby do muzyki romantycznej. Podstawową wiedzę o twórczości Mikołaja Gomółki zawdzięczamy badaniom muzykologa Mirosława Perza. Nikt tak jak on nie wniknął w rozumienie tego dzieła i uświadomienie sobie jego nieprzemijającej wartości.

 

Psalmy 1

 

Słuchając choćby takich Psalmów jak Panu ja ufam, Czekałem z cierpliwością, Pan nasz, Bóg nasz panuje doznajemy wrażenia głębokiej więzi ze sprawami ostatecznymi, do której prowadzi harmonijne złączenie pierwiastka muzycznego i poetyckiego. Szkoda więc, że to dzieło Mikołaja Gomółki nie weszło u nas do kanonu muzyki obecnej na wszelkich uroczystościach o duchowym czy religijnym charakterze, zwłaszcza, że owe Psalmy mają uniwersalny charakter, nadają się zarówno do wzbogacenia uroczystości świeckich, jak nawiązujących do różnych obrządków, katolickiego i protestanckiego.


Szkoda, że nie trafiły pod strzechy. Dobrze natomiast, że ich wykonaniem zajęła się Polska Opera Królewska, oczywiście w wyborze – osiemnastu na sto pięćdziesiąt – i wykonała koncert transmitowany w Internecie w streamingu praktycznie na cały świat.

 

Psalmy 4

 

Przygotowano rękami Jacka Urbaniaka zróżnicowane opracowanie muzyki Gomółki, które zawierało zarówno Psalmy śpiewane przez 20-osobowy przyoperowy chór kameralny wspomagany orkiestrą, ale także poszczególne pieśni wykonywali soliści, czasem w pojedynkę, czasem w duecie, a nawet z chórem. Jednak najliczniejszą pulę Psalmów Gomółki wykonała sama orkiestra, szczególnie zwracając uwagę na wysublimowane współbrzmienia i taneczne rytmy tych utworów.

 

Psalmy 5

 

Z jednej strony dawało to urozmaicenie w odbiorze, z drugiej jednak pozbawiało te świetne utwory genialnego tekstu poetyckiego. Jacek Urbaniak, sam instrumentalista specjalizujący się w grze na instrumentach dętych drewnianych, uchodzi za jednego z pionierów ruchu muzyki dawnej w Polsce, który stał się częścią europejskiego i światowego nurtu odrodzenia twórczości sprzed wieków. Zapewne uznał on, że utwory wykonywane wyłącznie na instrumentach dobrze imitują brzmienie zespołów renesansowych grających na dworach królewskich, książęcych i biskupich w dawnej Polsce i że okażą się ciekawsze – czytaj: mniej nudne – dla słuchaczy koncertowych, niż śpiewający chór, którego skład nie zmienił się od wieków i nie nosi w sobie „efektu" muzyki dawnej.


Rzecz w tym, że orkiestra Polskiej Opery Królewskiej grała na całkiem współczesnych instrumentach, do których dołączono pojedynczą lutnię – tego muzyka z uporem pokazywały kamery podczas transmisji. W sumie jednak struktura melodii i harmonii opracowania Jacka Urbaniaka dawała złudzenie kapeli z wieków średnich. Dyrygował całością Tadeusz Karolak, natomiast chór solidnie przygotowała Renata Szczypior.

 

Psalmy 6

 

Czworo solistów prezentowało zróżnicowany poziom muzyczny i wokalny, z nienajlepszym zrozumieniem sensu wykonywanych utworów. Najbardziej kontrowersyjne były przesadne, nadęte dramatycznym patosem i do tego miejscami nieczyste, produkcje barytona Krzysztofa Łazickiego. Dla odmiany tenor Mikołaj Zgódka prezentował całkowitą obojętność wobec śpiewanego tekstu.

 

Psalmy 7

 

Obie panie – Iwona Lubowicz – sopran i Aneta Łukaszewicz – mezzosopran śpiewały w stylistyce bliższej opery barokowej, unikając archaicznej melodeklamacji. W rezultacie najlepszy wokalnie i stylistycznie okazał się chór kameralny, bo zbliżał owe Psalmy do wersji oryginalnej, oddawał współbrzmienia czworga głosów i prawidłowo akcentował słowa Jana Kochanowskiego. Ponoć sam Mikołaj Gomółka liczył, że jego Psalmy będą wykonywane także rodzinnie, powszechnie, amatorsko, co miał również na celu wiele lat później Stanisław Moniuszko, autor ok. 200 pieśni, w tym także religijnych. Jakże srogo się zawiedli.

                                                                     Joanna Tumiłowicz