Przegląd nowości

Duet idealny

Opublikowano: niedziela, 06, wrzesień 2020 10:13

Kogo należałoby wyróżnić w wieczorze, na który złożyły się pieśni Ludwiga van Beethovena, śpiewaka czy akompaniatora? Choć z oczywistych względów uwagę skupiał na sobie podający tekst i interpretujący poezję w słowie i w muzyce Matthias Goerne, to dla uważnego obserwatora rola siedzącego przy fortepianie Jana Lisieckiego wcale nie była marginalna. To może się wydawać dziwne, że doświadczony śpiewak o dużym dorobku bierze sobie do współpracy pianistę, który mógłby być jego synem.

 

Jan Lisiecki 1

 

Prawda, że uzdolnionego, prawda, że też utytułowanego, ale takiego, dla którego towarzyszenie śpiewakowi jest w zasadzie jego pierwszym doświadczeniem artystycznym. I jeszcze takiego, który nie zna języka niemieckiego, a przecież słowa w pieśniach Beethovena mają ogromne znaczenie dla przebiegu „podłożonej" pod nich muzyki. Ale ryzyko się opłaciło. Recital był świadectwem doskonałego uzupełniania się dwóch osobowości artystycznych, głębokiego doświadczenia kulturowego w obszarze niemieckojęzycznym połączonego ze świetną szkołą wokalną, w której udokumentowany wkład złożyły dwie pomnikowe postaci germańskiego śpiewu – Dietrich Fischer-Dieskau i Elisabeth Schwarzkopf, oraz świeżością przeżycia samej muzyki i doskonałością techniczną, która wspierana była przez pilną uwagę, wpatrzenie się niemal „jak w obraz" w postać śpiewaka. Osobowość Jana Lisieckiego, dla którego wielkie młodzieńcze przeżycia i emocje zawarte w pieśniach Beethovena i wyrażane w wykorzystanej przez niego poezji, te wołania o miłość, uwielbienie, ale też obawy, rozterki, podziw i rozpacz itd., są czymś odczuwanym najsilniej i najszczerzej, świetnie broniła ten „nierówny" duet przed rutyną i skostnieniem, jakie występuje w tzw. pewnym wieku. Siła i biegłość śpiewaka wystąpiła z towarzyszeniem wrażliwej natury wyjątkowego pianisty. Dały się po koncercie słyszeć głosy, że właśnie w tym recitalu Lisieckiego ze znanym śpiewakiem młody artysta pokazał swoją klasę, przekonał do swych wyjątkowych kompetencji artystycznych.

 


 

Być może Matthias Goerne podpowiedział mu, czego się można spodziewać po pieśniach Beethovena i jak zareagować na pewne nietypowe reakcje muzyczne geniusza. W wypowiedzi radiowej Jan Lisiecki scharakteryzował utwory wykonywane przez siebie i śpiewaka, co zapewne było projekcją tego, czego się dowiedział od Matthiasa Goerne. Otóż pieśni tego kompozytora stwarzają szereg problemów wykonawczych, tekst słowny nie zawsze idzie w zgodzie z narracją muzyczną i akompaniujący śpiewakowi pianista musi to wziąć pod uwagę, nie może siedzieć z nosem w nutach, ale pilnie śledzić zachowanie solisty, jego emocjonalne i słowne wzloty i przypływy łagodnej rezygnacji czy miłosnego upojenia.

 

Matthias Goerne

 

Sam Beethoven, który twierdził zresztą, że niechętnie pisze pieśni niejednokrotnie dawał też dowody, iż w utworach wokalno-instrumentalnych traktuje ludzkie głosy bezwzględnie, nie licząc się zbytnio z ich naturalnymi możliwościami. Kto kiedykolwiek wykonywał partie solowe i chóralne w IX Symfonii lub Missa Solemnis wie o czym mówię. Na szczęście słuchając recitalu Matthiasa Goerne nie czuło się, iż śpiewak pokonuje jakieś niesamowite trudności wokalne, co jest tylko świadectwem jego doświadczenia i mistrzostwa. Całą resztę narracji muzycznej przejmował na siebie pianista. Pieśni Beethovena były w jakimś sensie nietypowe, nowatorskie. Autor unikał typowej formy zwrotkowej, jeśli utwór poetycki był w jakimś sensie cykliczny, to pomiędzy poszczególnymi segmentami następował dłuższy komentarz fortepianu, ale także akompaniament do kolejnych zwrotek był znacznie zmieniony. Kolejną innowacją w pieśniach Beethovena było tworzenie większych form pieśniarskich, spójnych opowieści, jak w niemal legendarnym cyklu pieśniarskim An die ferne Geliebte (Do dalekiej ukochanej)gdyż do dziś toczą się spory, która ze znajomych kompozytora była ową daleką ukochaną – możliwe zresztą, że fizycznie takiej osoby w ogóle nie było.

 


 

Stworzenie czytelnego, choćby tylko metaforycznego obrazu emocji osoby zakochanej wymagało od wykonawców mistrzostwa interpretacyjnego, na który musiały się złożyć środki wokalne, mimika i ruch postaci, ale także odpowiednie podłożenie faktury fortepianowej, i to w przypadku duetu Goerne – Lisiecki udało się w stopniu najwyższym. Słuchanie pozostałych punktów programu, na który składały się w większości utwory mało u nas znane dowodziło, jak wiele mamy jeszcze lekcji do odrobienia w roku wielkiego Jubileuszu Mistrza z Bonn, jak ważne i piękne są te drobnie nieraz pozycje w dorobku Beethovena.

 

Jan Lisiecki 2

 

Przeciętny słuchacz zna być może uroczą, wyraźnie klasycystyczną, niemalże Mozartowską pieśń Adelaide op. 46, którą z uwielbieniem zacytował nawet Dymitr Szostakowicz w swojej operze Gracze, ale w dorobku pieśniarskim, który zresztą Goerne i Lisiecki uwiecznili już na płycie, są także inne warte uwagi arcydzieła, jak choćby zbiór Geistliche Oden und Lieder (Ody i pieśni duchowne) czy pieśń Die Ehre Gottes aus der Natur (Cześć Boga z dzieł natury), którą często można usłyszeć w opracowaniach chóralnych, a która w wykonaniu Matthiasa Goerne zabrzmiała niemalże jak jakiś monolog z opery Ryszarda Wagnera. I tutaj ciekawostka. W programach wręczanych publiczności przybyłej na koncert znalazły się także polskie tłumaczenia większości wykorzystywanych przez Beethovena tekstów poetyckich. Okazuje się, że w tym zbiorku prym wiedzie znakomity współczesny humanista i literaturoznawca Andrzej Lam, dziś już 90-latek, a poza tym niektóre pieśni czy wiersze otrzymywały polski tekst jeszcze bardzo dawno temu, w połowie XIX wieku. Dotyczy to także niektórych utworów poetyckich Goethego. Generalnie śpiewanie pieśni w języku niemieckim jest dla obcokrajowców dosyć trudne. Nasi artyści najczęściej biorą na warsztat popularne cykle Schuberta i Schumanna i robią to ze zmiennym szczęściem. Ale do wykonywania pieśni Beethovena takich odważnych praktycznie nie ma. Okazja wysłuchania idealnego duetu Goerne – Lisiecki była więc czymś absolutnie wyjątkowym.

                                                                            Joanna Tumiłowicz