Przegląd nowości

Z Kwartetem do Nieba

Opublikowano: poniedziałek, 24, sierpień 2020 22:15

Pomysł by na 250 rocznicę urodzin Ludwiga Beethovena wykonać jego wszystkie kwartety smyczkowe Mistrza okazał się znakomity i szczęśliwy. Nie przeszkodziły mu zdradliwe zakusy pandemii, ani obawy i zakazy związane z zapraszaniem zagranicznych artystów. Kwartet Belcea właśnie doskonale rozumiejący tę piękną muzykę, skorzystał z okazji, że na Festiwalu Chopin i Jego Europa, w tym roku w sporej mierze odwołującym się do rocznicy wielkiego twórcy z Bonn, otworzyło się takie „okienko”. Zespół ma już wszystkie 16 kwartetów w swoim dorobku płytowym, jednak wykonanie dzieł na żywo przed publicznością jest na tyle kuszące, że skorzystał z warszawskiego zaproszenia.

 

Belcea 1

 

Cóż to za wspaniała muzyka! Kwartety smyczkowe są zwykle dla kompozytorów okazją do pewnych eksperymentów i poszukiwań muzycznych. Autorzy nie są skrępowani jakimiś szczególnymi wymogami obsadowymi, wiedzą, że ich utwory ma grać „standardowy skład” ustalony jeszcze przez Józefa Haydna, więc starają się podłożyć pod możliwości czterech instrumentów smyczkowych wszystkie możliwe w danej epoce pomysły muzyczne. Beethoven stoczył dzięki swoim kwartetom wielką walkę z materią muzyczną, a także z wykonawcami i... publicznością, która nie była przygotowana na tworzone przez niego „nowinki”.

 

Belcea 2

 

A Kwartet Belcea kierowany i założony przez uroczą Rumunkę Corinę Belcea, tworzy te kompozycje ponad 200 lat po ich powstaniu jakby na nowo. Dodaje im kontrastów, własnych interpretacji emocjonalnych, zrozumienia poszczególnych linii melodycznych i fakturalnych. Słuchaliśmy Beethovena odmłodzonego, skrojonego zgodnie z naszymi gustami muzycznymi i to nie tylko dlatego, że artyści posługiwali się elektronicznymi wyświetlaczami nut, a nie tradycyjnymi partyturami. To była muzyka pełna wybuchów i nagłych zmian nastroju, gdzie cisza grała równie wielką rolę, co ostre akordy forteObserwowaliśmy przebieg muzyczny trzech (bo tyle Kwartetów się mieściło podczas programu jednego wieczoru) kompozycji w nieustannie zmieniających się konfiguracjach instrumentalnych.

 


 

Czasem prym zdawała się prowadzić altówka (na niej grał Polak Krzysztof Chorzelski), ale za chwilę zastępowała ją wiolonczela (pozostali członkowie Kwartetu Belcea to Francuzi), albo drugie skrzypce, choć właściwie bezsprzecznym liderem każdego utworu była prymariuszka Corine Belcea zasiadająca przy pierwszym pulpicie. Na początku programu usłyszeliśmy dwa kwartety z wcześniejszego okresu twórczości, opatrzone numerami 5 i 3. Artyści z Belcea Quartet grali je jednak tak, aby na pierwszy plan wydobyć ich nowoczesność, muzyczną krnąbrność Beethovena, a nie klasyczne wzorce czy odniesienia np. do utworów Mozarta.

 

Belcea 3

 

Kwartecie A-dur nr 5 można też było zaobserwować, że Beethoven dostosowywał skalę trudności partii poszczególnych wykonawców do ich „ówczesnych” możliwości technicznych. Nie jest tajemnicą, że niektóre utwory były pisane na konkretne zamówienie jakiegoś muzyka, nierzadko uzdolnionego amatora, który być może niewiele umiał, ale chciał zagrać coś pięknego w gronie innych kolegów. W Kwartecie A-dur widać, że wiolonczelista ma w zasadzie proste zadanie, gra przeważnie w tzw. pierwszej pozycji, za to pierwszy skrzypek musi mieć nie lada możliwości wirtuozowskie. Kolejny Kwartet C-dur został napisany na zamówienie rosyjskiego księcia Razumowskiego i też jest dosyć zróżnicowany pod względem wymagań solistycznych.

 

Belcea 4

 

Dopiero w finale cała czwórka wykonawców wpada w szaleńcze tempo – to już był całkiem wyjątkowy popis możliwości artystów z Kwartetu Belcea. Wreszcie nadszedł Kwartet 12 z późnego okresu twórczości, w którym kompozytor osiągnął niemal niebiański nastrój. Utwór również powstał na zamówienie  (płacił z opóźnieniem, bo pieniądze dotarły dopiero do spadkobiercy kompozytora, rosyjski książę Golicyn). W przebiegu przecudnej prostej melodii złożonej z 5 dźwięków harmonicznych doznajemy uczucia absolutnego piękna i spokoju, i czujemy lekki zawód, że to zjawisko musi się kiedyś skończyć. Członkowie Kwartetu Belcea, choć tego dnia grali nieprzerwanie przez prawie 2 godziny, potrafili do końca zachować lekkość i niebiański spokój – melodia snuje się delikatnie i dochodzi aż do zupełnego wyciszenia. Spotkanie z nimi było jednym z najpiękniejszych przeżyć 16 Festiwalu Chopin i Jego Europa, który rozgrywał się w trudnych czasach pandemii.

                                                         

                                                               Joanna Tumiłowicz