GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„Don Carlos” Verdiego w Opera Vlaanderen w Antwerpii
Strona 3 z 4
Niekiedy ciągnie owo łóżko (niekiedy nawet parę łóżek) po scenie, podejmując może tym samym próby wpływania na własny los. Drepcze w miejscu, lub nagle miota się w różnych kierunkach, starając się nawiązać kontakt z otaczającymi go osobami, a kiedy czasem układa się do snu, rozumiemy, że obecne wokół postaci stają się jego sennymi marami. Johan Simons wprowadza też na scenę wielkie kolorowe elementy geometryczne (scenografia – Hans Op de Beck) nasuwające luźne skojarzenia z pracami Kandinsky’ego czy Magritte’a. Te przypominające powiększone zabawki dla dzieci przedmioty stanowią również metafory wytworów podświadomości Don Carlosa. Przesuwa je on z miejsca na miejsce, zamieniając scenę w teren dziecięcych zabaw, tak jakby chciał wszystko poukładać na nowo i w ten sposób odzyskać kontrolę nad swoim przeznaczeniem.
Z tymi kolorowymi elementami współgrają utrzymane w karnawałowo-błazeńskiej czy komiksowej estetyce stroje pozostałych postaci (autorstwa Grety Goiris). Uzupełnieniem obrazu są też symbolizujące rozdarcie wewnętrzne i psychiczne tortury bohatera montaże wideo. Trzeba jeszcze dodać, że noszący historyczne stroje i na ogół ustawieni po bokach sceny chórzyści przywdziewają w ostatniej odsłonie współczesne ubrania, tak jakby w końcu doczekali się wyzwolenia od opresyjnych rządów króla Hiszpanii. W pewne zakłopotanie wprawia okrycie Elżbiety, która w niebieskich ogrodniczkach zupełnie zatraca swój królewski wygląd. W tym oszalałym z powodu politycznych (król Filip) lub religijnych (Wielki Inkwizytor) prześladowań świecie zniesione zostają wszelkie odniesienia do uwarunkowań czasowo-przestrzennych, a cały dramat rozgrywa się - powtórzmy to raz jeszcze – w podświadomości rozhisteryzowanego i impulsywnego dziecka lub cierpiącego na kompleks Edypa młodzieńca. W niezwykle wymagającej roli Don Carlosa stale obecny na scenie i w pewnym momencie pokazujący się nawet na widowni włosko-amerykański tenor Leonardo Capalbo (w piżamie i z gołymi stopami) poraża tak nieprawdopodobnie ogromnym dramaturgicznym i wokalnym zaangażowaniem, iż czasami pojawiają się wątpliwości i obawy, co do tego, czy uda mu się dotrwać do końca przedstawienia. Rozczarowująca forsowaną górą i zbyt ostro atakowanymi dźwiękami sopranistka Mary Elizabeth Williams dużo traci w porównaniu ze śpiewającą mocnym, ciemno nasyconym i wzorowo prowadzonym mezzosopranem partię księżniczki Eboli Raehann Bryce-Davis. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |