Na 11. Festiwalu Chopin i jego Europa, któremu nadano podtytuł od Chopina do Skriabina, o wiele więcej gra się Czajkowskiego, i to zarówno Piotra, jak i jego odwrotności – Andrzeja. W poniedziałek królował Piotr, we wtorek Andrzej. Obaj znakomici. Do Piotra zaprosiła sala Filharmonii Narodowej i w niej Rosyjska Orkiestra Narodowa ze swym znakomitym dyrygentem Michaiłem Pletniowem, nota bene zwycięzcą Konkursu im. Czajkowskiego w kategorii fortepianu. W pierwszej części usłyszeliśmy rzadko grany II Koncert fortepianowy, a przy instrumencie zasiadł Lukas Geniusas. Wszystko było na najwyższym poziomie, poza pierwszą częścią utworu, która jakoś wydała się niespójna, przegadana, sztucznie patetyczna, o ileż „gorsza” od pierwszej części I Koncertu.
Za to w drugiej części Andante przepiękną kantylenę zainicjowały skrzypce solo, a potem powtórzyła to wiolonczela. I tak środek koncertu był w zasadzie koncertem potrójnym. W finale – wybuch wirtuozerii i znów Geniusas wybił się na prowadzenie, ale w pamięci pozostało piękne i muzykalne sola wiolonczeli i skrzypiec. Lukas został zmuszony do bisów i wybrał Mazurka oraz Walca Chopina, co pasowało do skoczności finału Koncertu Czajkowskiego, jak pięść do nosa, ale widać nie umiał inaczej podziękować publiczności warszawskiej, która, jak to było w starym dowcipie Radia Erewań – nie za to go pokochała. Po przerwie rosyjski zespół ze swym dyrygentem pokazał jak się gra III Symfonię Czajkowskiego (Piotra), z polonezowym finałem. Pletniow dyryguje oszczędnymi ruchami, bez zbędnej taneczności i zawijasów, ale zaskakująco skutecznie egzekwuje przemyślaną dramaturgię muzyki. Nie stroni też od niemalże cyrkowych efektów, bo na bis przygotował z orkiestrą „szalony” synkopowany taniec z muzyki do sztuki Snieguroczka, oczywiście Czajkowskiego. I to już pasowało na pożegnanie z warszawską estradą.
Następnego dnia znów Czajkowski, tym razem Andrzej. O Piotrze nasi rodacy mówili w XIX wieku – renegat; ma polskie korzenie, ale jest Rosjaninem z ducha. Andrzej nigdy się polskości i związanej z nią bolesności nie wypierał. Jego muzyka skupiona, logiczna i w tajemniczy sposób piękna wypełniła salę Studia im. Lutosławskiego. II Kwartet smyczkowy C-dur, był w sumie w zadziwiający sposób muzyką atonalną, choć skomponowany z wykorzystaniem wszelkich kanonów i technik tej formy muzycznej, pełen polifonicznych kanonów, raz gęsto instrumentowany, innym razem pełen solowych kantylen, lirycznych epizodów w sposób szalenie wrażliwy zagranych przez nasz nowy sukces kameralistyki Meccore String Quartet.
Drugą pozycją było Trio Notturno z niemal genialnym w swej energetyczności Maciejem Grzybowskim przy fortepianie, Kubą Jakowiczem i wiolonczelistą od Meccore – Karolem Marianowskim. Utwór potwierdził stylistyczną maestrię Andrzeja Czajkowskiego. W trzeciej części tego kameralnego koncertu wystąpiła jak zawsze znakomicie przygotowania i perfekcyjna głosowo, Urszula Kryger by wykonać trzy pieśni do słów Szekspira. Towarzyszył jej oryginalny w brzmieniu zespół instrumentów dętych wsparty jeszcze przez harfę, czelestę i fortepian, a więc wyrafinowany konglomerat kolorystyczny – wszak chodziło o atmosferę niezwykłej morsko-wyspiarskiej niby komedii, bo teksty były zaczerpnięte z Burzy. Wszystko to było już brzmieniowo bardzo dalekie w stosunku do Chopina, poza fakturalnym wyrafinowaniem, jakiego nie osiągnęła większość kompozytorów świata. Wypada gorąco podziękować za ten koncert twórcom festiwalowego programu.
Joanna Tumiłowicz