Uwielbiam obcować z wykonawczą różnorodnością wybitnych pianistów. Zaczynając od starych nagrań sprzed lat, nieoczyszczonych i skrzeczących, a kończąc na tych współczesnych, wycyzelowanych oraz głęboko przemyślanych. Jestem rozkochany wsłuchiwaniem się w te same utwory wypowiadane przy pomocy dźwięków przez poszczególnych pianistów.
Ten muzyk jest subtelny, pełen wdzięku i żarliwości, tamten z kolei wulgarny, a nawet niegrzeczny w swoich wypowiedziach. Zarówno pierwszy, jak i drugi z całą pokorą respektują wskazania kompozytora, lecz czynią to przy użyciu zupełnie innych środków wyrazu. Ten na wskroś romantyczny, żartuje i ostentacyjnie kpi z wydumanej atmosfery utworu, tamten z szacunkiem podąża drogą tradycji i z powagą, prawdziwą pokorą oddaje palmę pierwszeństwa doświadczeniu poprzednich pokoleń. Bardzo odpowiada mi ta różnorodność. Każdego dnia mogę wybierać taki język muzyczny, który w konkretnym momencie odpowiada stanowi mojego ducha. Rozgniewany buntownik? Proszę bardzo! Doleję oliwy do ognia i posłucham pianisty X. Pianista Y z kolei idealny jest dla mojego 'wewnętrznego romantyka'. Różnorodność pianistów jest tak ogromna, że braknie czasu na wsłuchanie się we wszystkie kreacje poszczególnych muzyków. Jeden z nich w sposób szczególny bliski jest memu sercu nie od dzisiaj - to András Schiff. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z nagraniami tego pianisty. Jego szlachetny dźwięk połączony z ogromną precyzją, a także swobodą wykonawczą sprawiał wrażenie, jakby na instrumencie nie grał żywy człowiek z krwi i kości, lecz postać nierzeczywista, jakby zjawa.
Eteryczność jego wykonań zwróciła od razu moją uwagę już od pierwszych dźwięków. Nie jest on w żadnym stopniu nachalny. Wręcz przeciwnie: swoim spokojem i szeptem prowokuje do zatrzymania się oraz do wyciszenia. Dodatkowo cechą charakterystyczną tego pianisty jest specyficzny dobór temp wykonywanych przez siebie utworów - zawsze odrobinę wolniej niż "być powinno".
Nie wiem czy czyni to świadomie czy też nie, lecz efekt ten sprawia, że jego nagrań słucham z zapartym tchem. Nie często zdarza się wśród muzyków, aby koncerty na żywo w tak dużym stopniu odzwierciedlały nagrania płytowe jak w przypadku András'a Schiff'a. W uszach mam dźwięki jakie wydobywał z fortepianu podczas swoich koncertów. Prawdziwa uczta dla ucha. Prawdziwy wodospad barw i odcieni. Prawdziwy arystokrata fortepianu naszych czasów jakich naprawdę mało. Cieszmy się jego kreacjami tak często jak to tylko możliwe.
Szymon Kowalski, pianista