GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościNowa edycja wszystkich nagrań studyjnych Marii Callas – „Madama Butterfly”
Strona 3 z 3
Karajan był naprawdę genialnym dyrygentem we wczesnym i środkowym okresie swojej kariery. W póżnych latach stracił ogień, precyzję i zanadto skupił się tylko na pięknie dźwięku. We włoskiej operze, a oba jego nagrania MADAMY BUTTERFLY są tego dowodem, był niezrównany. Czuł doskonale operowy idiom włoski, którego istotą jest śpiewność, a zarazem wydobywał z orkiestry niuanse umykające często włoskim dyrygentom. Dyryguje z szerokim oddechem, frazy liryczne maja niezmierzone pokłady słodyczy, fragmenty dramatyczne energię i taki potencjał, że momentami słyszymy muzykę Pucciniego tak, jakby wyszła spod pióra Beethovena czy Wagnera. A do tego idealnie współpracuje ze śpiewakami. Czuje się, że oddycha wraz z nimi. Spotkanie Marii Callas i Herberta von Karajana to spotkanie dwojga tytanów. Emocje jakie dają słuchaczowi są z niczym nieporównywalne (razem nagrali jeszcze wspomnianego wyżej TRUBADURA). Maria Callas zaśpiewała partię Butterfly na scenie tylko trzy razy – jesienią 1955 roku w Chicago, zaledwie parę miesięcy po dokonaniu nagrania w studiu.Ale słuchając jej głosu widzimy postać. Jej Butterfly dojrzewa: w pierwszym akcie jest jeszcze młodziutką, bez pamięci zakochaną dziewczyną, potem stopniowo zmienia się, jest oczekującą powrotu męża wierną żoną, czułą matką, aż do tragicznego finału, w którym poprzedzająca samobójstwo aria „Tu, tu, tu, tu, tu, piccolo Iddio” wręcz poraża siła i zarazem prostotą. Głos Callas także zmienia się. W duecie miłosnym jest ciepły, liryczny, w drugim akcie nabiera mocy i ciemniejszych barw, w trzecim jest już stricte dramatyczny. Niuanse interpretacyjne, skala emocji i bogactwo środków wokalnych są niezmierzone. Jeśli ktoś nie wzruszy się choćby przy jednej frazie ze sceny czytania listu Pinkertona przez Konsula: „Non mi rammento? – Suzuki, dillo tu. Non mi rammenta piu…”, to nie ma serca. Nicolai Gedda jest znakomitym Pinkertonem, przez wielu krytyków długo niedocenianym. Prawda, Luciano Pavarotti ma bogatszy i pewnie piękniejszy głos i śpiewa rewelacyjnie w konkurencyjnym nagraniu. Ale liryczny głos Geddy – dla mnie też piękny – brzmi bardziej młodzieńczo, a interpretacja ma świeżość i pewną wrażliwość. Niefrasobliwy podrywacz z I aktu naprawdę wydaję się poruszony tragedią, której jest sprawcą i której się nie spodziewał (tymczasowe małżeństwa młodych oficerów floty amerykańskiej czy angielskiej z Japonkami były w owym czasie na porządku dziennym i kończyły się z reguły wypłatą pewnej sumy pieniędzy jako odszkodowania).Wykonawcy pozostałych partii są bardzo dobrzy, szczególnie Renato Ercolani jako Goro i Lucia Danieli jako Suzuki. W sumie to wielka radość, że WARNER znów umieścił to nagranie w katalogu, a Maria Callas znajdzie nowych wielbicieli, bo na to zasługuje. Piotr Nędzyński |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |