Przegląd nowości

Nowa inscenizacja „Czarodziejskiego fletu” w Opéra-Bastille

Opublikowano: niedziela, 16, marzec 2014 16:26

Po raz pierwszy Robert Carsen wyreżyserował Czarodziejski flet w roku 1994 na Festiwalu w Aix-en-Provence (na czele zespołu Les Arts Florissants stał wówczas William Christie). I choć kanadyjskiemu inscenizatorowi z reguły zdarza się to wyjątkowo rzadko, dwadzieścia lat później znowu wziął na warsztat to mozartowskie arcydzieło, odpowiadając tym samym na złożone mu przez Operę Paryską zamówienie. Zapytany o powody podjęcia takiej decyzji tłumaczy, że wynika to z charakteru samego dzieła, które charakteryzuje się tym, iż w zależności od wieku i doświadczenia odbiorcy, a także reżysera, może być odczytywane na różnych i zmieniających się z upływem czasu poziomach interpretacyjnych.

Bastylia,flet 1

Można do niego wracać wielokrotnie i za każdym razem odkrywać nowe znaczenia i sensy. I tak na przykład w skrajnych przypadkach Czarodziejski flet da się odczytać jedynie jako wspaniałą bajkę dla dzieci lub przeciwnie – jako niezwykle poważną refleksję na temat życia i śmierci. W wystawianej właśnie w Opéra-Bastille nowej inscenizacji rzeczonego dzieła – pokazanej już w zeszłym roku w Baden-Baden – Carsen podąża tym drugim tropem. Analizując libretto zauważył, że jest ono nacechowane obsesją śmierci, którą przywołuje się w nim około sześćdziesięciu razy. Już na samym wstępie Tamino ledwie unika uduszenia przez węża. Następnie nie sposób nie przywołać dwóch samobójczych prób: Paminy i Papageno. Zresztą ta pierwsza wspomina też o śmierci, kiedy Tamino nie chce odpowiedzieć na jej słowa.


Mamy tu również do czynienia z dwoma usiłowaniami zabójstwa, kiedy Królowa Nocy stara się namówić Paminę do zamordowania Sarastro i kiedy Monostatos chce ją zabić, ponieważ odrzuca ona z wstrętem jego zaloty. Ponadto Kapłani nieustannie pytają Papagena i Tamino, czy są gotowi stawić czoła śmierci. Carsen słusznie przypomina, że Czarodziejski flet został napisany w ostatnich miesiącach życia Mozarta, który w napisanym wówczas słynnym liście konkludował, iż „śmierć jest naszą najlepszą przyjaciółką”.

Bastylia,flet 2

Owe refleksje znajdują swe pełne odzwierciedlenie w pokazywanym w Paryżu przedstawieniu. W głębi sceny na ogromnym ekranie wyświetlane są przygotowane przez Martina Eidenbergera projekcje wideo ukazujące nasycone symboliką zmiany kolejnych pór roku.

Bastylia,flet 3

Najpierw ukazuje się nam tryskająca świeżą zielenią natura, następnie liście na drzewach żółkną, aż wreszcie cały las pokrywa się śniegiem, by pod koniec, zgodnie z naturalnym cyklem, znów powrócić do kwitnąco-zielonego wystroju. Symbolicznego znaczenia nabierają też kolory skrojonych przez Petrę Reinhard kostiumów: białych dla istot naznaczonych niewinnością i czarne dla pozostałych protagonistów, jakby dla podkreślenia, iż przechodzą oni z winy innych - lub samych siebie - przez trudne i nie zawsze pozytywne doświadczenia. Cała scena wyłożona jest równo przystrzyżonym trawnikiem, w którym dostrzegamy świeżo wykopane i otoczone wałem z ziemi groby.


To właśnie poprzez nie Tamino i Papageno schodzą po drabinie do podziemi - ciemnych czeluści, w których poddani zostaną ciężkim rytualnym próbom. Ich pozytywne pokonanie otworzy przed nimi wrota świątyń Mądrości, Rozumu i Natury. Jak zawsze u Carsena najwyższy podziw wzbudza perfekcyjnie i niezwykle atrakcyjnie z plastycznego punktu widzenia prowadzona reżyseria świateł, wykorzystująca pastelowe barwy i subtelną grę półcieni.

Bastylia,flet 4

Niezależnie jednak od pięknie eksponowanych kontrastów pomiędzy ciemnością i jasnością czy ogniem (płomienie jaskini) i wodą (lejący się z góry sceny wodospad), to nie ich symboliczne znaczenia są tutaj dla inscenizatora najważniejsze. Kluczem do prowadzonego przezeń dramaturgicznego dyskursu jest bowiem pokazanie procesu uświadamiania sobie przez bohaterów ulotności i tymczasowości ich ziemskiej egzystencji. Tak zarysowana koncepcja zasługuje na szacunek i czujną uwagę, ale nie ukrywam, że brakuje mi w tej mało zróżnicowanej pod względem wizualnym wizji większej dynamiki prowadzenia działań scenicznych, feerycznych efektów, porywającego rytmu. Ich niedosyt powoduje, iż dość szybko rośnie u widza poczucie rosnącego znużenia. Pojawiają się też tutaj niekiedy nie do końca zrozumiałe pomysly interpretacyjne, jak choćby uczynienie z Sarastro i Królowej Nocy pary kochanków, która ma czuwać nad inicjacyjną wędrówką Paminy i Tamino. Powoduje to, że szczególnie w akcie drugim relacje pomiędzy niektórymi protagonistami zostają nieco zaburzone, a motywacje ich czynów tracą na wyrazistości.


Wokalny casting omawianej produkcji nie nasuwa większych zastrzeżeń, a w niektórych przypadkach wywołuje duże uznanie, a nawet zbiorowy entuzjazm. Doskonale się sprawdza para: Pavol Breslik w roli Tamino i jego partnerka Julia Kleiter śpiewająca partię Paminy. Nie zawodzi też druga para: Papageno i Papagena, ucieleśniana przez Daniela Schmutzharda i Regulę Mühlemann.

Bastylia,flet 5

Uwagę przykuwa osobowość sceniczna i mięsiście brzmiący bas Franza-Josefa Seliga w roli Sarastro, wszakże najgorętszymi oklaskami publiczność dziękuje francuskiej sopranistce Sabine Devieilhe, której fantastyczna kreacja Królowej Nocy jest sama w sobie unikalnym zjawiskiem artystycznym. Prawdziwym profesjonalizmem wykazuje się trójka młodych chłopców, solistów prestiżowego zespołu dziecięcego z Niemiec: Aurelius Sängerknaben Cal.

Bastylia,flet 6

Zaś pracujący pod kierunkiem Patricka Marie Auberta Chór Opery Paryskiej tak jak zawsze porywa doskonale wyrównanym i szlachetnym brzmieniem. Nad całością wykonania czuwa szef muzyczny paryskiej placówki Philippe Jordan, pod którego batutą Orchestre de l’Opéra de Paris oczarowuje szeroką paletą ekspresji i barw instrumentalnych, zmiennością klimatów i atmosfer, różnicowaniem dynamiki i par excellence mozartowską przejrzystością. Na pewno warto się na tę nową realizację Czarodziejskiego fletu wybrać lub przynajmniej nie przegapić jej kinowej transmisji, do której z pewnością w najbliższym czasie dojdzie.

                                                                       Leszek Bernat