Przegląd nowości

Muzyka Pergolesiego w interpretacjach Leżniewej i Jaroussky’ego

Opublikowano: środa, 11, grudzień 2013 18:31

Opublikowany przez Erato krążek z dziełami sakralnymi Giovanniego Battisty Pergolesiego jest jedną z najbardziej intrygujących płyt, jakie ostatnio wydano. W przedsięwzięciu wzięli udział francuski falsecista Philippe Jaroussky i rosyjska sopranistka Julia Leżniewa, którym towarzyszy najlepszy dziś zespół muzyki dawnej I Barocchisti, pod batutą niezawodnego Diego Fasolisa. Czy nie za dużo szczęścia naraz? Wszak do płyty można by mieć jedno zastrzeżenie. O tym jednak później.

CD Pergolesi

Album rozpoczyna się słynnym Stabat Mater. Już od pierwszych taktów Fasolis wprowadza – poprzez szerokie frazowanie i wolne tempo – atmosferę pasyjnej kontemplacji. Wydaje się, że takie odczytanie jest jedynym właściwym, jeśliby przyjąć, że ze względu na tematykę, Stabat Mater jest w stosunku do pasji dziełem bliźniaczym. Gdy chwilę później przyłączają się soliści, wszystko staje się jasne – ich gładkie i delikatne głosy idealnie pasują do tej muzyki, doskonale wyrażają zawarte w niej emocje. Ponadto świetnie się uzupełniają.

Julia Leżniewa operuje sopranem ciemnym w barwie, gładkim jak tafla lodu, a przy tym mocnym i niezwykle donośnym. Absolutnie zdumiewające są jej umiejętności koloraturowe –artystka zdobi na przykład melodie szybkimi i sprężystymi trylami. Jej wirtuozowsko wysmakowane wykonanie przypomina słuchaczom o związkach tego Stabat Mater z operą.


 

Z kolei Philippe Jaroussky dysponuje głosem mniej doniosłym, subtelniejszym, nieco słodszym, bardziej kameralnym. W przeciwieństwie do Leżniewej, nie opanował tajników śpiewu koloraturowego. Ale czy to w ogóle konieczne w przypadku muzyki sakralnej? Melodię ozdabia zatem skromnie, raczej w miejscach utrzymanych w umiarkowanych tempach – na przykład w IV ogniwie utworu, Quae moerebat et dolebat – i robi to z wdziękiem, mimo że jego ornamenty sprowadzają się w zasadzie do mniej lub bardziej wymuszonego wibrata.

Tymczasem zwolennicy tradycyjnej obsady wokalnej – sopranu w połączeniu z mezzosopranem – mogliby mieć zastrzeżenie, że dobór głosów jest w tym nagraniu nietrafiony; że sopran Leżniewej zbliża się swą ciemną barwą do mezzosopranu, zwłaszcza w dolnych dźwiękach skali, podczas gdy jasny i powabny falset Jaroussky’ego brzmi zdecydowanie zbyt sopranowo. A przecież śpiewak wykonuje tu partię przeznaczoną dla niższego głosu. Czy chwyt marketingowy, który zastosowała wytwórnia Erato, nie jest wobec tego przekroczeniem kanonów wykonawczych? Twierdzę, że nie. Choć z Leżniewą mógł zaśpiewać znakomity Max Emanuel Cenčić, do nagrania zaproszono solistów, których głosy jak żadne inne kojarzyć się mogą z muzyką sfer niebieskich.

Oprócz delikatności, prezentowana interpretacja Stabat Mater jest przede wszystkim udramatyzowana i pełna wirtuozerii. Diego Fasolis łączy w niej atmosferę silnego niepokoju z kojącą słodyczą, na przykład w X części dzieła, Fac ut portem Christi mortem. Inteligentnie prowadzona narracja charakteryzuje się śpiewnością i przejrzystością harmoniczną – wyraźnie wyodrębniona jest grupa basso continuo – a przy tym spójnością.

Po Stabat Mater usłyszymy Laudate pueri Dominum oraz Confitebor tibi Domine tego samego kompozytora. Utwory te są odmienne w wyrazie – pompatyczne, epatujące wirtuozerią, jakby bardziej ekstrawertyczne, rozpisane także na chór. Pergolesi napisał je z myślą o nieszporach. Laudate pueri Dominum jest późnym jego dziełem i powstało na podstawie psalmu 113 (112). Z kolei Confitebor tibi Domine, skomponowany do psalmu 111 (110), jest reprezentatywny dla wczesnego okresu jego twórczości.

Artystom towarzyszy Coro della Radiotelevisione svizzera z Lugano, zespół niesamowicie zgrany, potrafiący uzyskać brzmienie lekkie, wyrafinowane i klarowne.

Nagrania zrealizowano w Szwajcarii w marcu 2012 r. pod kierunkiem Alaina Lancerona. Jakość dźwięku nie pozostawia nic do życzenia – głosy są wyważone (słychać na przykład, że Leżniewa ma mocniejszy głos od Jaroussky’ego, i tak też jest w rzeczywistości), instrumenty i chór również, a zapis ma dobrze zdefiniowaną przestrzeń.

                                                             Maciej Chiżyński (Res Musica)