Niezawodne w prezentowaniu ciekawych wydarzeń muzycznych Multikino pokazało w swoich placówkach retransmisję z ubiegłorocznego wykonania w Royal Opera House w Londynie nowego baletu Alicja w krainie czarów. Na podstawie słynnej książki dla dzieci Lewisa Carrolla powstał scenariusz Nicholasa Wrighta, a w ślad za nim trzyaktowy spektakl baletowy w choreografii Christophera Wheeldona z muzyką Joby Talbota. Muzyka jest eklektyczna, bo łączy różne style, od romantycznego rodem z Czajkowskiego, po lekko jazzujący rodem z Leonarda Bernsteina aż po łagodnie repetytywny minimal rodem z Philipa Glassa.
Całość została bardzo sprawnie i atrakcyjnie zinstrumentowana przez kompozytora i Christophera Austina, z wykorzystaniem wielu instrumentów perkusyjnych o określonej wysokości, choreografia także podąża w zgodzie z muzyką, bo jest to balet klasyczny wzbogacony wieloma charakterystycznymi elementami, takimi jak np. stepowanie. Niektóre sceny, jak rewelacyjnie wykonany przez Zenaidę Yanowsky taniec Królowej Kier, jest w sumie karykaturą układu tanecznego z baletu Śpiąca królewna Czajkowskiego w układzie Mariusa Petipa. Choreograf miał też wiele własnych oryginalnych pomysłów, i co najważniejsze, potrafił każdej z fantastycznych, bajkowych postaci przypisać wyrazisty charakter, który artyści ukazują nam środkami tanecznymi. Taniec gąsienicy przybiera więc jakiś etniczno-orientalny, wijący się układ w wykonaniu Erica Underwooda, natomiast Alexander Campbell jako Mad Hatter doskonale poddaje rytm stepując podkutymi butami.
Ważną rolę gra opiekun Alicji Biały Królik w wykonaniu Edwarda Watsona, zaś całkiem klasycznym kochankiem , jakby księciem z Jeziora łabędziego staje się przystojny Federico Bonelli. Bardzo odpowiedzialne zadanie miała oczywiście odtwórczyni roli Alicji Sarah Lamb, bowiem praktycznie nie schodzi ze sceny.
Interesujące popisy taneczne nie są jedyną atrakcją spektaklu, posiada on też bardzo kolorową i fantazyjną oprawę wizualną. Maski i kostiumy są tu dziełem Boba Crowley’a, ale ogromnie wiele dają spektaklowi animacje i projekcje wideo, wzbogacające scenografię i sprawiające wrażenie, że Alicja rzeczywiście zapada w głęboki sen, a w końcowej części baletu budzi się. Czasami trudno odróżnić co jest materialną dekoracją a co tylko projekcją rzucaną na ekran, będącą dziełem Johna Driscolla i Gemmy Carrington. Animacje graficzne wykorzystują rozmaite motywy figuralne z przewagą liternictwa i ornamentów roślinnych.
W sumie przedstawienie z Royal Opera House zostało perfekcyjnie zrealizowane i bardzo szybko osiągnęło w Londynie, i nie tylko, status nowego baletu klasycznego. Jak podają źródła jest to pierwsza od 1995 roku pełnowymiarowa produkcja Baletu Królewskiego. Z pewnością może stać się niebawem żelazną pozycją zespołów baletowych, w których pracuje wielu utalentowanych tancerzy. Może pod względem atrakcyjności libretta skutecznie konkurować nawet z takimi hitami scen baletowych, jak Dziadek do orzechów.
Joanna Tumiłowicz