GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościBeczała znów z Netrebko
Strona 2 z 2
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość – przygotowanie wizualne solistów i chóru było tutaj perfekcyjne – Piotr Beczała z długimi włosami, niewielką bródką i w okularach z czarnymi oprawkami sprawiał wrażenie współczesnego przedstawiciela wolnego zawodu, Anna Netrebko w modnej asymetrycznej fryzurze też wpisywała się w obraz współczesnej dziewczyny, która ma już pewne zadatki nadwagi. Drugą postacią kobiecą była Musetta - Nino Machaidze, wyjątkowo elegancka, reprezentacyjna i świetnie dysponowana głosowo śpiewaczka gruzińska, robiąca dużą karierę i uważana przez niektórych za następczynię Netrebko. Aby podsumować wrażenia wizualne z salzburskiego spektaklu warto jeszcze zwrócić uwagę na scenografię Paolo Fantin, bardzo pomysłową, miejscami tylko symboliczną, ale przez to robiącą spore wrażenie. Wstrząsająca była projekcja w tle sceny ukazująca wypisywane palcami na mokrej zaparowanej szybie imię Mimi, a po jej śmierci ta sama ręka zamazywała litery. Bardzo udanym pomysłem była aranżacja paryskiej kawiarni „Momus” w dzielnicy łacińskiej, w której krzesła i stoliki zaprojektowano w formie budynków. Jedna ze scen rozgrywała się na tle wielkiej mapy turystycznej Paryża, inna zaś miała za dekorację okładkę tej mapy z informacjami w 8 językach, i tu warto odnotować „polski akcent” – były tam również informacje po polsku. Barwnie, sprawnie i z pewnym wydźwiękiem społecznym rozwiązane były sceny zbiorowe z udziałem Chóru Opery Wiedeńskiej i chóru dziecięcego. Pokazywały szał przedświątecznych zakupów i tłumy ludzi ze sklepowymi wózkami, którzy nie zwracają w ogóle uwagi na tych, którym brakuje nawet na podstawowe środki żywnościowe. Pora na ocenę muzyczną przedstawienia. Dyrygent poprowadził spektakl solidnie, uważnie i z dużą dynamiką, choć najsłynniejszą arię Rudolfa „Che gelida manina” wyciągnął w wolnym tempie do granic możliwości. Piotr Beczała jednak z absolutną swobodą wytrzymał wszystkie fermaty i jego kreacja spotkała się z dużym aplauzem publiczności. Podobnie było z odpowiedzią Mimi „Sì, mi chiamano Mimi” – zaśpiewaną przez rosyjski sopran pięknym aksamitnym głosem. Także piękny duet miłosny Rudolfa i Mimi „O soave fanciulla”, choć zmuszający artystów do pokonania przedtem kilkudziesięciu schodów w górę, wypadł znakomicie i wzruszająco. Ozdobą wokalną opery jest też słynny walc Musetty „Quando me'n vo”, który w wykonaniu Nino Machaidze miał wiele uroku. Sceny kończące przedstawienie, w tym duet Mimi i Rudolfa „Sono andati?” były tradycyjnie sentymentalne i nastawione na proste wzruszenia. Całe przedstawienie i obsada solistyczna nawet ról drugoplanowych, sprawiały wrażenie przemyślanych i wystudiowanych do perfekcji. Proporcje dynamiczne między orkiestrą, solistami i chórem były zachowane, dźwięki pozamuzyczne nie przeszkadzały w odbiorze. Co prawda czasem wydawało się, że dźwięk jest lekko przesterowany, ale trudno powiedzieć czy była to wina transmisji, czy głośników kinowych. Publiczność zgromadzona w kinie czuła się niemal jak na żywym spektaklu operowym. Z dużym uznaniem dla twórców przedstawienia i pomysłodawców transmisji internetowej oczekujemy na kolejną prezentację z Salzburga. Ogromnym szokiem dla słuchaczy było wyjście po spektaklu do normalnego świata, a tam na cały regulator jakieś okropne łupanie. Joanna Tumiłowicz |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |