Przegląd nowości

Pożegnanie Delfiny z uśmiechem i przez łzy

Opublikowano: poniedziałek, 12, luty 2024 06:26

Artystki zwykle chronią przed ciekawskimi swe daty urodzenia. Delfina była w tej kwestii mistrzynią. Kiedyś wypełniała w teatralnym dziale kadr jakąś ankietę, podając datę urodzenia z której wynikało, że urodziła swego jedynego syna Jacka… mając 2 lata! Wezwana do mnie dowiedziała się, że jeśli nie skoryguje zeznania, to zawiadomię milicję, bo fałszowanie danych jest przestępstwem. Sprostowała, ale okazało się, że wpisała nową datę z której wynikało, że urodziła Jacka mając lat… 5!

 

Dysponowała niezawodnym sprytem, a jednocześnie posiadała wspaniałe poczucie humoru. Zdarzyło się kiedyś, że zaśpiewała Cyganerię w nie najlepszej formie. Po przedstawieniu wychodziliśmy razem z teatru i Delfina, aby odwrócić uwagę od mankamentów przedstawienia, omijając wykopy ziemne wokół gmachu teatru, krzyczała do mnie: Czego tu szukają, grzebiąc ciągle w trotuarach!? – Może twojego wysokiego C w finale I aktu? - zasugerowałem znienacka. Zamiast się oburzyć, wybuchnęła tylko długo nie milknącym śmiechem.

 

Była pięknogłosą, urodziwą, utalentowaną muzycznie i aktorsko śpiewaczką. Całą swą długoletnią karierę poświęciła Łodzi, gdzie otrzymała dyplom fakultetu wokalnego, podpisany przez prof. Grzegorza Orłowa i na początku lat sześćdziesiątych zadebiutowała w karkołomnej koloraturowej partii tytułowej w operze Delibesa Lakme. Na łódzkiej scenie operowej zaśpiewała ponad 40 partii operowych począwszy od mozartowskiej Fiordiligi, Paminy, Hrabiny i Donny Elwiry, po verdiowską Violettę i Gildę, a następnie Micaëlę, Eudoksję, Mimi, Agatę, Małgorzatę, Manon, Mefistofelesa, aż po dzieła współczesne takie jak Julietta Martinů, czy Kynolog w rozterce Czyża. Poza repertuarem operowym wykonywała na estradach filharmonicznych 70 utworów oratoryjno-kantatowych od muzyki dawnej, aż po dzieła Karola Szymanowskiego, Krzysztofa Pendereckiego i Wojciecha Kilara.

 

Wygrywała prestiżowe konkursy wokalne, występowała na światowej rangi festiwalach i w najsłynniejszych salach koncertowych (Carnegie Hall, Santa Cecilia, Concertgebouw), nagrywała mnóstwo muzyki koncertowej i repertuaru pieśniarskiego. Była ulubienicą Łodzi, ale wzbudzała zachwyt wszędzie, gdzie pojawiała się na scenie, estradzie, w programach telewizyjnych, czy audycjach radiowych. Najczęściej oklaskiwano ją w duetach z mężem, wybitnym tenorem Tadeuszem Kopackim.


W końcówce roku po stanie wojennym Tadeusz wyjechał gdzieś na zagraniczne koncerty, a ja zaprosiłem Delfinę na Sylwestra, którego – jak zawsze wtedy – spędzałem w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Przed obiadem przechodziliśmy oboje obok apartamentu na I piętrze. Nagle otworzyły się drzwi i stanęła w nich sędziwa Leonia Gradstein, wieloletnia sekretarka i agentka Karola Szymanowskiego, którą na starość umieszczono w Domu Weteranów staraniem samego Jerzego Waldorffa. Delikatnie mówiąc, była nastawiona zabawowo i niekompletnie ubrana, więc czym prędzej zawróciliśmy staruszkę do pokoju, pośpiesznie go zamykając.

 

Pod wieczór dotarli do Skolimowa Beata Artemska z Bogusławem Kaczyńskim. Dowiedziawszy się o ekscentrycznym wyczynie wiekowej Leonii, niemal cały wieczór spacerowali korytarzem I piętra, licząc na powtórkę tego sensacyjnego wydarzenia.

 

Późnym wieczorem, już przy sylwestrowym szampanie tłumaczyłem Beacie, że Gradstein swym negliżem chciała uhonorować Delfinę Ambroziak w podzięce za jej mistrzowskie śpiewanie  Stabat Mater i  III Symfonii Szymanowskiego. A Ty Beato – tłumaczyłem – możesz ewentualnie liczyć na roznegliżowany przemarsz Offenbacha, Kálmána czy Lehára w podzięce za Piękną Helenę, Hrabinę Maricę Wesołą wdówkę bo jesteś przecież królową operetki.

 

W dużym gronie przyjaciół żegnaliśmy Delfinę w Alei Zasłużonych na Dołach, łódzkim cmentarzu, gdzie nieopodal spoczywają już Teresa May-Czyżowska (jej operowa rywalka) i Teresa Żylis-Gara, powrócona Ojczyźnie i rodzinnemu miastu po światowej, zwłaszcza amerykańskiej karierze. Jednak Delfinę pochowano – jak zauważył któryś z żałobników – bliżej bramy głównej, aby mogła być częściej niż jej konkurentki odwiedzana przez osieroconych wielbicieli.

 

Teatr Wielki w Łodzi zapowiada na niedzielę 7 kwietnia uroczystą Galę Delfina Ambroziak in memoriam. Jej repertuar będą śpiewać młodsze wybitne koleżanki i absolwentki klasy wokalnej naszej gwiazdy, która po zakończeniu kariery wokalnej z licznymi sukcesami zajęła się pedagogiką. Zadyrygują obaj obecni dyrektorzy i – miejmy nadzieję – Tadeusz Kozłowski, który spędził z Delfiną przy pulpicie dyrygenckim większość jej kariery. Będę również ja, aby wspominać publicznie tę niezapomnianą artystkę i uroczą przyjaciółkę, nieustannie, z uśmiechem i przez łzy.

                                                           Sławomir Pietras