Przegląd nowości

Kompozytorzy od elektroniki

Opublikowano: czwartek, 25, styczeń 2024 07:23

Jeszcze nie AI, jeszcze ludzka wyobraźnia i twórcza kreatywność stoją za utworami zawartymi na płycie, która na okładce ukazuje błyszczącą kompozycję z pięciu liter. Jest to skrót od Chopin University Electronic Music Studio (CUEMS), istniejące od 1990 roku przy Katedrze Kompozycji Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Do 2020 roku działało pod nazwą Studio Muzyki Elektronicznej i Komputerowej im. Włodzimierza Kotońskiego, bowiem powstało z inicjatywy wieloletniego wykładowcy i pioniera muzyki elektronicznej, prof. Włodzimierza Kotońskiego. Od 2016 roku Włodzimierz Kotoński jest jego patronem. Tutaj studenci i absolwenci warszawskiej uczelni zrealizowali ponad 300 kompozycji, wśród nich szczególnie wyrożnili się Elżbieta Sikora i Zygmunt Krauze. Dziś, już po 34 latach stery w tym Studiu objęło młodsze pokolenie kompozytorów i na okolicznościowej płycie możemy wysłuchać utworów Tomasza Opałki, Żanety Rydzewskiej, Sławomira Wojciechowskiego, Andrzeja Kopcia, Krzysztofa Kiciora, Mateusza Śmigasiewicza i kierownika CUEMS – Wojciecha Błażejczyka.

 

CD Cuems 1

 

Nie od rzeczy będzie wspomnieć o innym studiu, które uruchomiło zainteresowanie kompozytorów tworzywem elektronicznym, a więc o działającym od 1957 roku Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia. Jego założycielem i szefem przez 28 lat (do roku 1985) był Józef Patkowski – muzykolog, akustyk, kompozytor, wieloletni prezes Związku Kompozytorów Polskich. Tutaj pierwsze kroki z elektronicznym tworzywem stawiał wspomniany już Włodzimier Kotoński i cała gama innych twórców muzycznych, z Krzysztofem Pendereckim i Bogusławem Schaefferem na czele. Warto wiedzieć, że od jesieni br. nowa siedziba Studia Eksperymentalnego PR będzie służyć twórcom w kończonym właśnie obiekcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej na Placu Centralnym przy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, więc odległość od uczelni kształcącej w CUEMS nowych adeptów znacznie się zmniejszy.

Wracając do krążka wydanego przez Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina, reprezentuje on bardzo różnorodne podejście do elektronicznych generatorów, które mogą, choć nie muszą współpracować i współbrzmieć z tradycyjnymi instrumentami akustycznymi. Większość z siedmiu kompozycji czerpie inspiracje z materiału dźwiękowego tworzonego w sposób konwencjonalny. Już pierwszy przykład daje Party Crasher (w wolnym tłumaczeniu Imprezowicz) Tomasza Opałki na wiolonczelę, perkusję, puzon i elektronikę.


Gównym dostarczycielem materiału dźwiękowego jest tutaj wiolonczela, którą słyszymy w formie niezmienionej, ale w większości jej pojedyńcze  nuty i całe frazy przetworzono elektronicznie dokładając do nich odgłosy perkusji a także zawodzenia puzonu, na którym gra sam kompozytor. Czy jest to wiarygodny obraz „imprezowicza”? Drugi utwór pt. don't look ma podobno cechy manifestu feministycznego, bo kompozytorka Żaneta Rydzewska sugeruje, by słuchacze zamknęli oczy i zastanowili się, czy to co słyszą ma cechy muzyki „kobiecej” czy „męskiej”. Tym razem elektronice towarzyszy aż pięć instrumentów tradycyjnych, dwoje skrzypiec, akordeon, perkusja i fortepian. Ogólny charakter utworu przypomina miejscami improwizacje jazzowe, ale wszystko się toczy praktycznie na jednym dźwięku i wykonawcy z rzadka wprowadzają jakieś inne, poboczne tony. Zupełną odwrotność stanowi kolejna kompozycja Rituals Sławomira Wojciechowskiego, bo tutaj fortepian preparowany i rozmaite elektroniczne pochodne tego popularnego „klawiszowca” przebiega przez wszystkie możliwe dźwięki, czy to udając klawesyn, czy organy, czy ksylofon itd.

 

CD Cuems 2

 

Słyszymy grę akordową i znów jazzowe rytmy. Utwór Andrzeja Kopcia ma jako jedyny na płycie polski tytuł Śmiech syreny. Są również w tytule podane współrzędne geograficzne dla Warszawy, bowiem kompozycja była częścią cyklu Portret Warszawy. Zapewne więc chodziło tutaj o postać z godła stolicy, ale autor rozumiał też słowo syrena, jako źródło dźwięku alarmowego, co ze śmiechem raczej się nie kojarzy. Słyszymy też inne efekty nagrywane z natury i przetwarzane, jak np. szum deszczu. W wykonaniu kolejnej pozycji haecceitas Krzysztofa Kiciora biorą udział fortepian, perkusja, taśma i live electronics. To najdłuższy utwór na płycie może dlatego, że u podstawy były nastroje lockdownu i pandemii COVID-19, kiedy – jak pisze kompozytor – wszystkie formy dotyku były niepożądane. Fortepian słychać dopiero w drugiej części, wcześniej jest sporo perkusji i elektroniki. W kompozycji Mateusza Śmigasiewicza oscillating music występują aż dwa syntezatory Mooga i audio playback. Zaczyna się podobnie jak utwór o syrenie szumem deszczu, ale potem mamy rozmaite efekty, jakby dźwięki starego parowozu, który, jak w wierszu Tuwima, najpierw powoli przyśpiesza, potem pędzi, a na końcu znów zbliża się do stacji i zatrzymuje się. W środku utworu czeka słuchacza niespodzianka, zapętlony fragment chóru bodaj z Nokturnów Debussy’ego. Podróż z muzyką elektroniczną kończymy utworem Wojciecha Błażejczyka, który ma tytuł w połowie francuski, w połowie angielski – Étude semi-concrète. Study for Many Strokes on Different Objects. Biorą w wykonaniu udział gitary elektryczna i basowa, obiektofony oraz live electronics. Wszystko obsługuje sam Wojciech Błażejczyk. Na szczególną uwagę zasługują obiektofony, którym kompozytor nadał specjalne nazwy. Pudełkofon to pudełko po butach, jajkofon to krajalnica do jaj, piecykofon to pokrywa od piecyka gazowego firmy Junkers, pręcikofon jest szczotką kominiarską. Uderzanie w te obiektofony przynosi dźwięki modyfikowane elektronicznie. Dodatkowo artysta wykonuje różne ewolucje na gitarach elektrycznych. Powstaje z tego interesujący pejzaż dźwiękowy, który w finale ładnie wygasa. Ciekawostką jest również miejsce dokonania nagrania – Serek Topiony Studio. Płytę można nabyć łącząc się z chopinup.pl

                                                   Joanna Tumiłowicz