Przegląd nowości

„Madama Butterfly” wraca na scenę Opery Krakowskiej

Opublikowano: sobota, 23, grudzień 2023 10:06

Jest to wznowienie po czternastu latach ostatniej inscenizacji tej opery na krakowskiej scenie. Waldemar Zawodziński, reżyser i scenograf w jednej osobie, łączy nowoczesność dekoracji z japońską rodzajowością, stylizowaną na historyczne filmy samurajskie Akiry Kurosawy, a szczególnie Sobowtóra Ran w scenie zaślubin oraz oświadczyn księcia Yamadori, ucharakteryzowanego z kolei na upiora. Z tej okazji doszło do niezwykłego scenicznego spotkania.

 

Madama,Krakow 1

 

Wystąpił bowiem Arnold Rutkowski, śpiewający Pinkertona na premierze, oraz Iwona Socha, która tytułową rolę włączyła właśnie do swojego repertuaru. A więc duże doświadczenie w wykonywaniu partii idzie w parze z zupełnie nowym wyzwaniem wokalnym.

 

Madama,Krakow 2

 

Momentami wydawać się może, że muzyka ta powstawała z myślą o obojgu artystach, ponieważ tak naturalnie brzmi ona w ich ujęciu. Już samo wejście Cho-Cho-San Quanto cielo! Quanto mar! wywiera elektryzujące wrażenie. Postać spowita od stóp do głów w czerwoną tkaninę (kost. Maria Balcerek), spoza której rozlega się krystalicznie czysty głos płynący szeroką, śpiewną frazą, albowiem artystka posiadła rzadką dziś umiejętność śpiewu legato. Dzięki tym właściwościom znajdzie zgodne dopełnienie z tenorowym tembrem Arnolda Rutkowskiego w zamykającym pierwszy akt duecie miłosnym Viene la sera, kiedy kochankowie za sprawą urządzeń technicznych doświadczą uniesienia w dosłownym tego słowa znaczeniu.


Dźwięczny sopran o dramatycznym zabarwieniu odpowiada potrzebom werystycznej partytury z rozbudowaną partią orkiestry, ale w celu uwiarygodnienia wizerunku postaci śpiewaczka sięga również do bardziej lirycznego rejestru, a co za tym idzie subtelnej dynamiki, w której przegląda się cała gama młodzieńczych uczuć, choć od początku jest ona naznaczona tragizmem, skoro od wczesnych lat przyszło jej żyć w cieniu samobójczej śmierci ojca.

 

Madama,Krakow 3

 

Może jedynie w drugim akcie, a zwłaszcza w arii Un bel dì, vedremo, oczekiwałoby się większej artykulacyjnej mocy, albowiem bohaterka przeszła już ewolucję z piętnastoletniego, naiwnego dziewczęcia w chwili zaślubin z Pinkertonem, w świadomą swych celów kobietę, walczącą o swoją pozycję. W tamtych czasach obydwie strony egzotycznych kontraktów matrymonialnych rozumiały ich umowność i sezonowy charakter.

 

Madama,Krakow 4

 

Cho-Cho-San pragnie jednak w pełni zostać panią Pinkerton.W pewnym momencie postanawia nawet użyć ich dziecka jako argumentu mającego skłonić amerykańskiego męża do powrotu, co obróci się wszak przeciwko niej, kiedy on przyjedzie, ale jedynie, by odebrać jej syna, a w czym niechlubną rolę odegra Sharpless, pozornie szlachetny, ale na imperialną modłę. W przypadku rzeczywistej historii, stanowiącej pierwowzór, Pani Motyl wiąże się z angielskim kupcem, który zadba o edukację syna w szkole prowadzonej przez metodystów, a ona sama pozostanie przy życiu. Dodatkowymi atutami odtwórczyni tytułowej roli jest uroda oraz wychodzące naprzeciw intencjom reżysera wystudiowane ruchy i gesty, stylizowane na japońskie formy teatralne.


Poza wspomnianym duetem, Pinkertonowi przypadają jeszcze dwa niewielkie ariosa w skrajnych aktach: Dovunque al mondo il yankee vagabondo oraz Addio fiorito asil, w których Arnold Rutkowski mógł szerzej zaprezentować swoje warunki wokalne, w tym swobodę techniczną w otwieraniu się głosu na górne tony. Ustępy te wtopione są jednak w sceny z konsulem Sharplessem.

 

Madama,Krakow 5

 

W przypadku drugiej obsady powinno było dojść do szczęśliwego zakończenia, skoro postaci i głosów parze bohaterów użyczali małżonkowie Agnieszka i Tomasz Kukowie, którzy po zakończonym przedstawieniu wracają prawdopodobnie razem do domu. Cho-Cho-San Agnieszki Kuk w pełni odpowiada wyobrażeniom o japońskiej subtelności.

 

Madama,Krakow 6

 

W swym śpiewie nie nadużywa bowiem skrajnych środków, a więc nie stosuje forsownej dynamiki, co nie znaczy braku bardziej dramatycznego zacięcia w zależności od sytuacji, na przykład we wzruszająco wykonanej arii pożegnalnej Tu, tu piccolo iddio!. Z kolei Pinkerton Tomasza Kuka, mimo słusznej postury, wokalnie pozostaje dość kruchy. W ten sposób znajduje wyraz jego słabość i chwiejność charakteru, niezdolność do wzięcia odpowiedzialności za swoje postępowanie. Ale w przypadku śpiewaka także konieczność dostosowania z natury dramatycznego tenoru do zdecydowanie lirycznego charakteru tej partii. A pomiędzy nimi konsul Sharpless i oddana służąca Suzuki. Zwłaszcza Monika Ledzion-Porczyńska w tej roli jest wyrazistą postacią sceniczną, imponującą nośnym, dobrze ustawionym głosem.


W „kwiatowym” duecie Seminiamo intorno april z drugiego aktu idealnie stapiając się brzmieniowo z Agnieszką Kuk. W inscenizacji Waldemara Zawodzińskiego ich relacja naznaczona jest piętnem bezwzględnej, feudalnej hierarchiczności, zależności, graniczącej momentami z sadyzmem i poniżaniem.

 

Madama,Krakow 7

 

Partia Sharplessa jest mało wdzięczna, albowiem głównie konwersacyjnej natury, a przez reżysera pomyślana dodatkowo na podobieństwo uzależnionego od alkoholu dyplomaty z powieści Lowryego Pod wulkanem. Tomasz Rak bardziej zauważalny wokalnie stał się dopiero w ostatnim, trzecim akcie.

 

Madama,Krakow 8

 

Pojawiająca się w nim Wiktoria Karin-Kałucka ze swej strony stworzyła udany epizod jako Kate, amerykańska żona Pinkertona, podobnie Krzysztof Kozarek w dwuznacznej roli Goro, pośrednika matrymonialnego, by nie rzec stręczyciela, a może tylko zachowującego trzeźwy osąd sytuacji i na swój sposób starającego się dopomóc? Orkiestra pod batutą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego brzmiała zdecydowanie w rozstrzygających momentach akcji oraz w dramatycznym intermezzu poprzedzającym trzeci akt, nic nie tracąc przy tym z impresjonistycznej delikatności artykulacyjnej i wyczulenia na barwy, na przykład w zakończeniu drugiego aktu z chórem „a bocca chiusa” (z zamkniętymi usty), co w zamierzeniu Pucciniego oddać miało korespondujące z miejscem akcji orientalne brzmienie. Dyrygent zadbał zarazem, by dźwięk orkiestry nie stanowił przeszkody dla słyszalności śpiewaków, pozostając z nimi w równowadze.

                                                                   Lesław Czapliński