GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„Ernani, involami … all’aborrito amplesso …”
Strona 2 z 2
Wreszcie niedawno łódzki Grand Tour ogłosił, że zdobyte zostały luksusowe miejsca na spektakl Ernaniego w Teatro La Fenice, gdzie w roku 1844 odbyła się prapremiera tej niezwykłej opery, powstałej tuż po Traviacie, a przed Simonem Boccanegra. Poleciawszy w doborowym towarzystwie tym razem przez Bolonię, bo lot bezpośredni z Warszawy do Wenecji wymagałby zgłoszenia się na lotnisku już o w pół do czwartej rano, co mogłoby źle wpłynąć na wrażliwe organizmy najwybitniejszych polskich melomanów. Autokarowemu dojazdowi do Wenecji towarzyszyły widoki kwitnącej już wiosny, oglądanej z okien luksusowego pojazdu, co w Polsce w marcu jest niemożliwe, a w Italii normalne i zachwycające. Do hotelu All’ Angelo Art tuż przy Placu św. Marka dopłynęliśmy taksówkami wodnymi, a do Teatro La Fenice gondolami, przepływając pod mostem Marii Callas, która na początku swej kariery (1947) śpiewała tu dramatyczną Izoldę i Walkirię na przemian z koloraturową Elvirą, ale w Purytanach. Wyprzedziła tym poznański wyczyn Rity Orlandy-Malaspiny, a dorównała jej jedynie wagą ciała, bo ważyła wtedy aż 114 kg.
Spektakl okazał się rewelacyjny, dyrygowany przez Ricardo Frizza, w obsadzie złożonej wyłącznie z młodych śpiewaków włoskich, o których zapewne jeszcze nieraz usłyszymy: Piero Pretti (Ernani), Ernesto Petti (Don Carlos), Michele Petrussi (Gomez de Silva), Anastasja Bartoli (Elvira). Reżyserował Andrea Bernard, a chóry przygotował Alfonso Caiani.
W teatrze tym panują sceniczne obyczaje przypominające mi dawnych chórzystów wrocławskich i poznańskich. Mianowicie na scenie w pierwszym szeregu mogły stać tylko dostojne damy i leciwi jegomoście przybyli tu z Opery Lwowskiej (we Wrocławiu), lub śpiewający w Poznaniu jeszcze przed drugą wojną światową. Natomiast sprawna wokalnie i urodziwa scenicznie młodzież dopiero z tyłu, cierpliwie oczekiwała na odjazd tych leciwych do nieba, bez biletu powrotnego. Mimo to sceny chóralne – trzeba to przyznać – brzmiały wyśmienicie, jakby anioły pogodziły się z diabłami, dla wspólnego oddania piękna partytury Verdiego. Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |