Przegląd nowości

Ach Arianie, ci Arianie!

Opublikowano: piątek, 13, styczeń 2023 20:16

Na początek pozwoliłem sobie strawestować wersy otwierające popularną ongiś sztukę Jarosława Marka Rymkiewicza Ułani. O ile tamta formacja stanowi przedmiot romantycznej legendy zbrojnej, o tyle Arianie, którym przedstawienie poświęcił w Starym Teatrze w Krakowie Beniamin Maria Bukowski, nosili drewniane miecze, w radykalny sposób wyrzekając się wszelkiej przemocy. W zakresie teologii odrzucali dogmat o Świętej Trójcy, głosili też mniej lub bardziej radykalne hasła społeczne, zwłaszcza w kwestii praw wieśniaków oraz kobiet.

 

Arianie 1

 

Spektakl przybiera formę kroniki historycznej z dziejów tego ruchu religijnego w Polsce, aczkolwiek niewolny jest od aktualizujących nawiązań do współczesnych doświadczeń – na przykład poprzez przeniesienie do tamtych realiów kształtowania opinii oraz zbiorowych emocji za pomocą telewizyjnego medium, co moim zdaniem okazuje się zabiegiem najmniej udanym. Namiastkę scenografii (Barbara Bińkowska) stanowi kilka krzeseł oraz świetlny napis KRAKÓW, tracący pierwszą literę, gdy akcja przenosi się do świętokrzyskiego Rakowa, który stał się ostoją arian, w tym akademii i drukarni, gdy wygnani zostali ze stolicy, zanim na dobre staną się w ogóle banitami z kraju.

 

Arianie 2

 

Przed wejściem w role aktorzy, niejako prywatnie, stawiają pytania natury światopoglądowej i egzystencjalnej w formie sfilmowanej ankiety. Poszukiwaniem na nie odpowiedzi będzie akcja, w której wezmą udział. Nie istnieją przy tym w jednej roli w przeciągu całego przedstawienia, lecz przechodzą od postaci do postaci, niejednokrotnie grając własnych oponentów: Juliusz Chrząstowski papieża i Fausta Socyna, Przemysław Przestrzelski kardynała i Kalwina. Znakiem zmiany tożsamości jest tekturowy rekwizyt (mitra, biret, korona), w czym dopatrzyć się można nawiązania do przywołanych wcześniej drewnianych mieczów.


Tym razem na pierwszy plan wysunęła się Beata Paluch w roli en travesti, a więc męskiej granej przez kobietę, w operze określanej jako spodenkowa, a tutaj można by ją obdarzyć mianem zarostowej, skoro wraz z drugą aktorką miała przyczepioną sztuczną brodę. W ten sposób przywołana została postać Piotra z Goniądza, jednego z protagonistów tego ruchu. Kulminacyjna i najbardziej efektowna sekwencja, w której pojawiają się cudownie rozmnożeni Chrystusi w cierniowych koronach i złociście lśniących ornatach (arianie zaprzeczali jego boskości), przywodzi na myśl tę z filmowej rock opery Tommy Kena Russella, rozgrywającej się w świątyni Marylin Monroe z ucharakteryzowanymi na nią kapłankami rozdającymi komunię pod postacią LSD.

 

Arianie 3

 

Z kolei quasi-aleatoryczna sekwencja, w której aktorzy krążą i zadają retoryczne pytania odnośnie piątej kolumny wspierającej szwedzki potop, a co stanie się pretekstem do rozprawy z arianami. Jeden z aktorów, z obnażonym torsem, przekracza granicę i przechodzi na widownię, przedzierając się przez rzędy (podobna sytuacja dała o sobie znać w tym teatrze w Towiańczykach, a lata temu takie działanie w japońskim spektaklu Spojrzenie ślepca wywołało reakcję lękową jednej z kobiet i znalazło epilog w sądzie).

 

Arianie 4

 

A zatem można uznać to za zaproszenie widzów do wchodzenia z nimi w interakcje. Ja ze swej strony wskazałem na kalwinów, skoro byli nimi Radziwiłłowie. Obecni aktorzy wszelako reagują na to lekkim spłoszeniem, choć Grzegorz Mielczarek rozegrał nieprzewidzianą sytuację i podniósł program, który dużo wcześniej wypadł jednej z widzek, i jako odpowiedź odczytał z niego, że „arianie“. Wszystko to do pewnego stopnia wywoływało wrażenie déjà vu, a więc wykorzystywania poetyki alternatywnego teatru wspólnotowego z lat 60. i 70. ubiegłego stulecia (zmarł właśnie Bogusław Litwiniec, twórca jego wrocławskich festiwali), polegającej na jaskrawych środkach wyrazu, odwołujących się do żywiołowego ruchu (chor. Tobiasz Sebastian Berg) oraz przesadnego operowania podniesionym głosem.

                                                                        Lesław Czapliński