GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościPiotr Beczała w „Aidzie“
Strona 1 z 2
Dotychczas miałem pecha do operowych spektakli na Festiwalu w Salzburgu. Nie podobał mi się Czarodziejski flet (2012), Faust (2016), a inscenizacją Normy (2015) byłem wręcz oburzony. Zdecydowałem się więc obejrzeć tegoroczną Aidę tylko dlatego, że partię Radamesa przyjął Piotr Beczała. Jechałem z duszą na ramieniu, aby ewentualnie móc wytłumaczyć moim czytelnikom, dlaczego lirycznego głosu naszej pierwszej operowej wielkości wręcz szkoda dla dramatycznego interpretowania roli operowego egipskiego bohatera.
Jakże się pomyliłem! Głos Beczały – zrazu lekki, liryczny – z upływem czasu i śpiewania coraz mocniejszego repertuaru staje się silniejszy w średnicy, a zarazem dźwięczniejszy w rejestrach górnych. Po repertuarze mozartowskim, belcantowskim i lirycznym francuskim w młodości, przyszedł czas na Bal maskowy, Carmen, Trubadura, od niedawna Toscę, Lohengrina, a obecnie Aidę, co wydawało mi się wyczynem ryzykownym i niebezpiecznym.
Już od czasów Verdiego tenorzy narzekali, że Radames przy swojej urodzie i muzycznej piękności napisany został niewygodnie, zwłaszcza jeśli chodzi o arię „Celeste Aida…”, którą tenor śpiewa zaraz na początku I aktu bez scenicznego rozśpiewania się i wokalnego rozpędu. Tenor, ale nie Piotr Beczała! Rozpoczął spokojnie, lirycznie, zademonstrował świetnie brzmiące dźwięki średnicowe, wzniósł się na niezawodne tony górnej skali i zakończył mistrzowskim piano na dwukreślnym si b-moll. Potem była już tylko wokalna rozkosz. Porywająca scena w świątyni, duet z Aidą nad Nilem, dialog z Amneris, scena sądu i wyciszająca rozpacz w grobowcu.
Jan Kiepura otrzymał niegdyś propozycję zaśpiewania Aidy w Liric Opera w Chicago. Postawił jednak kuriozalny warunek: Aria Radamesa ze względu na niewygodę wokalną ma być przeniesiona do III aktu. Któż mógł sprzeciwić się Kiepurze ? – Przeniesiono! Ale potem nikt już mu nie zaproponował występów w Aidzie.
To nie grozi Piotrowi Beczale. Spektaklem który oglądałem udowodnił, że posiada finezyjną umiejętność rozkładania sił głosowych, śpiewania swobodnie i z umiarem, a jednocześnie wyrazowo i ekspresyjnie, stosując przekonywującą i wyważoną grę aktorską. Zdaję sobie sprawę jak kuszące jest zmierzenie się z mocnym tenorowym repertuarem po takim sukcesie, jaki Piotr Beczała odniósł na Festiwalu w Salzburgu śpiewając Radamesa sześciokrotnie bez dublera, między 12, a 30 sierpnia. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |