Przegląd nowości

Maria Joao Pires dotarła do Warszawy

Opublikowano: środa, 07, wrzesień 2022 08:40

Wielki zawód sprawiłoby odwołanie koncertu Basel Chamber Orchestra, gdyby nie dotarła na czas solistka, prześwietna pianistka Maria Joao Pires. Na szczęście przejściowe kłopoty z liniami lotniczymi sprawiły, że koncert przeniesiono na dzień następny i wszystko odbyło się zgodnie z planem. Dyrygent Trevor Pinnock pokazał swoje wesołe oblicze i w sensie dosłownym i artystycznym, bo poprowadził cały koncert z niezwykłą starannością, wdziękiem i nieskrywaną radością. A przygotowano pozycje pełne czaru i finezji.

 

Pires 1

 

Orkiestrowa wersja Nagrobka Couperina Maurycego Ravela była szczytem elegancji w tworzeniu stylizacji francuskiego baroku ubranego w impresjonistyczną, niemal przezroczystą jak lekki batyst, szatę dźwiękową. Można było się do końca zastanawiać, jak cudownie było to zrobione i zagrane, że starofrancuskie tańce dworskie iskrzyły się fantazyjnymi kolorami niby z Daphnisa i Chloé. To była prawdziwa uczta dla uszu, po której musiało nastąpić danie główne, Mozartowski Koncert fortepianowy A-dur, dzieło skończenie genialne.

 

Pires 2

 

Maria Joao Pires zagrała z niewyszukaną prostotą, tak jakby ten utwór był specjalnie pisany dla niej, ale bez strojenia go w piórka jakiegoś monumentalizmu czy patosu. Było to piękne wydarzenie, dla jednych przepojone radością i optymizmem, dla innych łagodnym smutkiem w środkowym Adagio, lub też jak napisał w programie Marcin Majchrowski „Muzyką wewnętrznego bólu, połykanych w samotności łez”. Ba! Autor tego eseju dodał nawet „egzystencjalnego lęku”! Pianistka żadnego lęku nie wykazywała, bo w jej grze była czysta słodycz i maestria. Dołączyła do Koncertu Mozarta jeszcze bis, także przygotowany z orkiestrą, jedynego kompozytora, który może się równać Wolfgangiem Amadeuszem – Jana Sebastiana Bacha.


Gdy spytaliśmy znanego muzykologa prof. Szymona Paczkowskiego, czy to było opracowanie, czy oryginał wolnej części Adagio z Koncertu d-moll? Odpowiedź brzmiała: Nuty były te, co trzeba, tylko instrumenty inne. Zrozumiałam, że jednak było to przełożone z dwojga skrzypiec na współczesny fortepian. Czy to źle, że sala zastygła w podziwie? Po przerwie orkiestra z Trevorem Pinnockiem pokazała nieznaną szerszemu ogółowi II Symfonię  Charlesa Gounoda.

 

Pires 3

 

Przepaść dzieląca ten utwór od poprzednich była dosyć wyraźna, choć nie da się nic ująć kwalifikacjom orkiestry, w której część instrumentalistów posiada narzędzia do wykonawstwa „historycznie poinformowanego”, np. bezwentylowe waltornie. W utworze tym doszukiwałam się cech „prawdziwego” Gounoda, tj. autora romantycznej opery Faust i pewnego przywiązania do kultury niemieckiej.

 

Pires 6

 

Wszak to on dał się uwieść Mendelssohnowi z jego miłością do Bacha, zaś jednym z jego słynniejszych osiągnięć było dopisanie górnego głosu Ave Maria do pierwszego Preludium z Das Wohltemperierte Klavier. W pierwszej części Symfonii kompozytor zawarł więc „wypisy” z Beethovena i Schumanna, druga Larghetto jednak zbliżyła nas do lirycznego zachwytu rzeczonego Fausta, gdy ujrzał dom Małgorzaty – Salut, demeure chaste et pure. W trzeciej w Scherzu przenieśliśmy się jakby do karczmy, gdzie Mefisto zaklina wino i śpiewa satanistyczny hymn o złotym cielcu Le veau d'or. Ale największe było zaskoczenie w tanecznym i skocznym Finale, bo wydawało się, że kompozytor skorzystał z ukraińskiej melodii ludowej A mi proso sijali, sijali. Różnymi drogami chodzi muzyczne natchnienie. Koncert szwajcarskiej orkiestry z Bazylei zostawił jak najlepsze wrażenie.

                                                                       Joanna Tumiłowicz