Przegląd nowości

Z serca – niech do serca powraca

Opublikowano: sobota, 26, czerwiec 2021 18:20

Takie słowa skreślił Beethoven na autografie partytury swojej Missa solemnis op. 123. Obydwie wielkie msze: Johanna Sebastiana Bacha i Ludwiga van Beethovena nie zostały wykonane za życia swoich twórców. O ile jednak pierwszy był głęboko wierzącym protestantem, ale w staraniach o stanowisko nadwornego kompozytora króla polskiego skomponował utwór w katolickim układzie liturgicznym, to drugi wadził się z Bogiem przez całe życie i być może od pewnego momentu myślał przede wszystkim o koncertowym wykorzystywaniu swego dzieła.

 

Filharmonia Krakowska 44

 

Obydwa utwory nie stanowią bowiem użytkowej muzyki sakralnej i nie dostarczają oprawy muzycznej do rytuału mszalnego, swymi rozmiarami znacznie go przerastając i będąc wobec niego swobodnie ukształtowanymi, autonomicznymi bytami artystycznymi. O ile w przypadku podobnych utworów Rossiniego (Stabat Mater) czy Verdiego (Missa da Requiem) można mówić o muzyce kościelnej w operowym kostiumie, to Beethovenowska Msza uroczysta stanowi symfoniczne opracowanie tego jej gatunku. Szczególnie oryginalne i rozbudowane w stosunku do tradycyjnych są Sanctus, zrazu spokojne i wyciszone, a nie żywiołowe jak zazwyczaj bywa, oraz Agnus Dei. Z orkiestrowym interludium przed Benedictus i z koncertującymi skrzypcami w jego trakcie, znacznie wykraczającymi poza konwencjonalne solo, oraz instrumentalnym fugato w ostatnim ogniwie, zapowiadającym to z finału IX Symfonii. Z solowymi partiami wokalnymi integralnie wtopionymi w przebieg, a mimo to wyróżniającymi się pod względem skali wymagań i technicznych trudności z jakimi każdorazowo przychodzi zmierzyć się śpiewakom biorącym udział w wykonaniu. Prowadzący 25 czerwca solistów i filharmoniczne zespoły włoski dyrygent Antonino Fogliani położył nacisk nie na solenność pozornie sugerowaną przez tytuł, lecz aspekt monumentalny kompozycji i jej pełną zwrotów i napięć dramaturgię. Szczególną plastycznością odznaczał się chór. 


Kyrie dwukrotnie pojawiło się ekspresyjne filowanie czyli ściszanie dynamiczne, w Credo ustęp poświęcony śmierci Jezusa znalazł wyraz w powściągliwym śpiewie mezza voce, poprzedzającym triumfalne przywołanie jego zmartwychwstania, zaś fugowane odcinki w GloriiCredo Sanctus wraz ze strettami zostały bardzo czytelnie przeprowadzone. O ile w przypadku głosów wysokich: sopranu i tenora linie melodyczne zawierają traktowane na sposób instrumentalny wokalizy, o tyle głosy niskie: alt i bas bardziej skoncentrowane są na przekazie tekstu.

 

Filharmonia Krakowska 45

 

Z początku brzmienie Iwony Sobotki było nieco przerysowane wibratami, z czasem jednak zyskało na wyrównaniu, którym ujmował słuchaczy Rafał Bartmiński, w Agnus Dei dodając do tego ekspresyjną artykulację falsetową. Anna Radziejewska przydawała swej partii wyrazu głębokim i ciemnym odcieniem głosu, bez uciekania się w tym względzie, jak to często bywa, do nieco manierycznego rejestru piersiowego. Ponadto ich śpiew odznaczał się nośnością, swobodnie przebijającą się przez gęstą fakturę orkiestrowo-chóralną. Trochę blado wypadł na ich tle włoski bas Eugenio Di Lieto, choć w Agnus Dei można było mówić o w pełni zgranym ansamblu. I tym mocnym akcentem zakończył się 76 sezon koncertowy Filharmonii Krakowskiej, ułomny ze względu na zewnętrzne okoliczności epidemiczne, przerywające działalność lub zmuszające do jej prowadzenia wyłącznie online. Być może dobrym prognostykiem dla przyszłych losów tej instytucji jest wspólnota interesów muzyków i kierujących nimi, skoro od kilku miesięcy dyrektor naczelny Mateusz Prendota oraz chórmistrz Piotr Piwko nadal wchodzą w skład zespołów artystycznych, śpiewając tenorami w chórze, również na omawianym koncercie. Drugą dobrą wiadomością jest to, że od nowego sezonu dyrektorem artystycznym i pierwszym dyrygentem zostaje Alaksandr Chumała, na którego wskazywałem jako odpowiedniego kandydata w recenzji z jego występu przed dwoma tygodniami. Może zatem dojdzie do skutku i druga sugestia, by wykupić wyremontowany gmach na wyłączne potrzeby Filharmonii?

                                                                     Lesław Czapliński