GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościApokalipsy według Joanny
Strona 1 z 2
Z nastaniem wiosny ciśnie się pod pióro wiele felietonowych tematów. Wybieram jednak tylko ten jeden i poświęcam mu dzisiejsze rozważania. „Apokalipsy według Joanny” – tak zatytułowała swoja trzecią już powieść młoda, bo zaledwie czterdziestokilkuletnia pisarka Anna Robak-Reczek.
W swej biografii podaje, że jest „dolnoślązaczką”. Tam się wprawdzie urodziła (w Lubinie), ale rodzice wkrótce przenieśli się do Częstochowy, gdzie przyszła powieściopisarka ukończyła liceum, a następnie studia na Uniwersytecie Śląskim (organizacja produkcji filmowej i telewizyjnej), stając się – jak sama twierdzi – specjalistką od public relations. Od ponad 20 lat mieszka, pracuje i pisze w Warszawie, a wydaje w radomskim wydawnictwie Lucky, co wypada tak dobrze, że gdyby nie zniewalające szpony Juliusza Multarzyńskiego, sam przeniósłbym się ze swoimi książkami do tej nieznanej mi dotąd oficyny.
Właśnie wyszedł kolejny tom moich felietonów „Zaproszenie do tańca” z bogatą ilustracją zdjęciową Multarzyńskiego, który przesłałem autorce „Apokalipsów według Joanny” z nieśmiałą nadzieją, że natchnie ją to do zainteresowania się sztuką tańca, innością ludzi baletu i barwnością tego środowiska.
Pani Anna Robak-Reczek w swej biografii nie podaje, że jej gniazda rodzinne od strony obojga rodziców zbiegają się w Zagłębiu. Ojciec Janusz w swej młodości prowadził renomowaną 71 drużynę harcerską hufca będzińskiego, a ja w tym samym czasie byłem przewodnikiem drużyny zuchów im. Króla Maciusia I w tej samej szkole podstawowej nr 3 przy ul. Promyka w Będzinie.
Mając wiele sukcesów na tym polu przegrałem konkurencję do mojej rówieśnicy Brygidy, która – również harcerka – wybrała Janusza, późniejszego męża i ojca obecnej pisarki. Gdyby Baśka (bo tak do niej mówiliśmy) wybrała mnie, jej córka Anna byłaby raczej kompozytorką, lub – nie daj Boże – śpiewaczką.
Znałem całą zacną rodzinę Brygidy (z domu Mahoń): matkę, dwie siostry, babcię i ciotkę Wierzbową , która po wojnie miała sklep ze słodyczami na ul. Małachowskiego. Tam dostawałem za darmo kolorowe cukierkowe groszki, gdy tylko powiedziałem wierszyk. Mama kupowała mi – już za pieniądze – wspaniałą chałwę u ciotki Wierzbowej, którą jako prywatną inicjatywę domiarami wykończyli ówcześni władcy PRL-u. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |