Przegląd nowości

Taniec Salome z XVII wieku

Opublikowano: niedziela, 24, marzec 2019 16:13

Spektakl Tragedia Jana – czyli Tragedia albo wizerunek Śmierci Przeświętego Jana Chrzciciela Przesłańca Bożego Jakuba Gawatowica miał swoją premierę w 1619 roku. Wierszowana śpiewogra albo ludowe misterium oparte na historii biblijnej pokazano po raz pierwszy na jarmarku w małej mieścinie na Wschodzie ówczesnej Rzeczypospolitej, niedaleko Lwowa. Dziś za sprawą Teatru Chorea z Łodzi pokazywana jest w Polsce i widziałam spektakl w ramach Festiwalu Nowe Epifanie w Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski.

 

Chorea 1

 

Wszystko co oglądamy dziś porównujemy z tym, co już poznaliśmy wcześniej. W tym przypadku chodzi o znakomitą operę Ryszarda Straussa Salome, której kulminacyjnym punktem jest tzw. Taniec siedmiu zasłon. Spektakl Teatru Chorea w reżyserii Waldemara Raźniaka też ma podobną konstrukcję, choć tutaj główny nacisk położony jest na postaci Jana Chrzciciela, jego moralnej sile i głoszonej prawdzie. Opera Straussa za swój główny nośnik ma muzykę zaś spektakl Tragedia Jana emanuje stroną wizualną, zaś muzyka Tomasza Krzyżanowskiego jest tutaj bodaj najsłabszym ogniwem – trochę techno, trochę kolażu różnych stylów, wreszcie cytat z baroku. A wszystko to połączone z quasi-ludowym śpiewaniem otwartymi głosami aktorów. Nie ma też jednorodności w wypadku kostiumów autorstwa Emila Wysockiego. Na początku mamy workowate tuniki-habity z kapturami, które grupa wykonawców eksponuje niczym słynne Abakany Magdaleny Abakanowicz.


Później te dosyć luźne stroje są „testowane” na wytrzymałość, rozciągane, podwijane i modyfikowanie, czego kapitalnym przykładem jest figura bez rąk, niby potężny ptak chodząca po scenie. W drugiej części – „orgiastycznej” tancerze i tancerki przywdziewają bardzie frywolne tuniki z przezroczystej tkaniny, na której grubym pędzlem wymalowano gołe biusty i kobiece łona. Wykonawcy ról diabelskich mają kloszowe spódnice, którymi zaczynają kręcić i tworzyć dzwony, jak w tańcu Derwiszów (to wyraźne zapożyczenie z innej kultury).

 

Chorea 2

 

Wreszcie pojawia się król Herod we wzorzystym połyskującym szlafroku z drogiego butiku, zaś Herodiada przychodzi w szpilkach, ciemnych okularach i współczesnej aranżacji kabaretowej. Salome tańczy tak, by było spod zasłony widać jej to i owo. Clou widowiska jest choreografia Liwii Bargieł. W scenach zbiorowych doskonale sugeruje spokój i porządek puszczy, w której ukrywa się Jan, a zaraz potem oddaje grzeszne rozpasanie i chaos panujący w skupiskach ludzkich.

 

Chorea 3

 

Rewelacyjny pomysł reżysersko-choreograficzny został zastosowany w scenie naigrawania się i opluwania Jana Chrzciciela przez sprowadzonych kapłanów. Wydaje się jednakże, iż niektóre chwyty teatralno-pantomimiczne bywają nieco przeciągane i nadużywane, podobnie jak „figury erotyczne” grzesznych zabaw na dworze Heroda. Taniec Salome, do którego wybrano najbardziej filigranową aktorkę jest rzeczywiście pełen gracji i uroku. Wreszcie śmierć Jana pokazana w zwielokrotnionej postaci to prawdziwa kulminacja tragedii z morałem. Zaś aby się stało zadość tradycji spektaklu jarmarcznego dwójka wykonawców „z ludu” na początku zaprasza publiczność, a po wszystkim stara się podsumować po swojemu odebrane przesłanie i własne, często absurdalne wrażenia. To był bardzo dobry spektakl osadzony na wysmakowanych pomysłach wizualnych, mocno wspierany przez dobrze wykorzystane światło i kolor.

                                                                                  Joanna Tumiłowicz