Przegląd nowości

Opera rara – czasy baroku

Opublikowano: środa, 21, marzec 2018 10:00

Obydwa koncerty poświęcone siedemnastowiecznej muzyce operowej, zarówno tej francuskiej, jak i angielskiej, w swych pierwszych częściach raczej do niej zrażały niż pozyskiwały zwolenników. Wykonanie alegorycznej sielanki Rozkwitające sztuki H 487 (les Arts florissants) Marc-Antoine’a Charpentiera nie wyróżniało się niczym szczególnym. Była to bardzo akademicka interpretacja, w której zabrakło mi większego zróżnicowania muzycznych afektów, właściwych dla barokowej retoryki.

Opera Rara 15

Sprawy gruntownie się odmieniły dopiero wraz z pojawieniem się po przerwie Cyrila Auvity w tytułowej partii w Zstąpieniu Orfeusza do piekieł H 488 (la Descente d’Orphée aux enfers). Jest to artysta posiadający znaczną charyzmę, a jego śpiew odznacza się siłą ekspresji, pozwalającą wydobyć z partytury wszelkie zawarte w niej efekty retoryczne. Jest równie wiarygodny w chwilach rozpaczy jako postać tragiczna, co nieugiętej woli przeciwstawienia się wyrokom nieubłaganego losu, kiedy na pierwszy plan wysuwa się czynnik heroiczny, a warto nadmienić, że w ujęciu nieznanego librecisty rzecz kończy się jego sukcesem. Zdolny jest także do pokornej supliki, by przebłagać siły nadprzyrodzone i odzyskać ukochaną Eurydykę. Dysponuje głosem o dużej rozpiętości, znacznie wykraczającym poza wolumen typowego dla dawnej muzyki francuskiej wysokiego tenora typu haute-contre, posiadając rozległe zaplecze w przeciwległym rejestrze bohaterskim. To także duża jego nośność, ale na szczęście artysta nie nadużywa tego swego naturalnego atutu. Gdy wymaga tego sytuacja, potrafi operować nim z dużą wrażliwością i wyczuciem, a nawet powściągliwością, dobierając zróżnicowane odcienie dynamiczne i barwowe dla oddania ustępów bardziej lirycznej natury. Umiejętnie koloryzuje przy tym linię melodyczną ekspresyjnymi melizmatami, wszakże nienarzucającymi się i wolnymi od znamion czysto popisowej wirtuozerii. Jak przystało na francuskiego śpiewaka posługuje się przy tym nienaganną, wyrazistą dykcją, albowiem w sztuce tego kraju, a więc także muzycznej, istotną rolę odgrywa kultura słowa. Dzięki temu artyście opera Charpentiera zyskała dodatkowy blask. Godnego siebie partnera znalazł w osobie basa Étienne’a Bazoli w partii Plutona, szczególnie w scenie dokonującej się pomiędzy nimi konfrontacji.


Rozkwitające sztuki przedstawiono na neutralnym tle żelaznej kurtyny, mimo że bardziej ich charakterowi odpowiadałaby ta Siemiradzkiego, której treścią są właśnie alegoryczne wizerunki tychże, ale organizatorzy wykorzystali ją dopiero w drugiej części, wypełnionej Zstąpieniem Orfeusza do piekieł. A reszta niech pozostanie milczeniem…

Opera Rara 14

Ostatni koncert tegorocznego festiwalu Opera rara został natomiast poświęcony angielskiej muzyce scenicznej, tyle że jej prezentacja ograniczyła się wyłącznie do postaci estradowej. Pierwszą część wypełniła Czarodziejska królowa (the Fairy Queen) – muzyka Henryego Purcella do Szekspirowskiego Snu nocy letniej. Genialny kompozytor nie mógł się jednak spodziewać jaki, tym razem, zostanie zgotowany mu los w Krakowie. Pamiętam jej błyskotliwą, na poły punkową inscenizację Davida Poutneya, czy równie porywającą interpretację czysto muzyczną Paula McCreesha sprzed lat. W Teatrze im. Słowackiego byliśmy jednak świadkami wyrafinowanego pastwienia się nad tą partyturą. Kto wcześniej jej nie znał, wyniósł prawdopodobnie bardzo opaczne wyobrażenie. Ani śpiewacy, ani instrumentaliści Dunedin Consort pod kierunkiem Johna Butta nie potrafili wznieść się ponad celebrowanie szacownego zabytku, którym ta muzyka wszakże nie jest. Była to konsekwencja zastosowania dość jednostajnych i mało zróżnicowanych temp, prawie zupełnego wyeliminowania pierwiastka kolorystycznego. Dawno już nie miałem do czynienia z wykonaniem tak wyzbytym wszelkich emocji. Z rozrzewnieniem wspominałem jak przed prawie czterdziestu laty na tej scenie Ewa Michnik z zespołem Opery Krakowskiej z powodzeniem grała Dydonę i Eneasza tego kompozytora, mimo że członkowie powstającej w tej instytucji Solidarności utrzymywali, że krakowska publiczność nie odczuwa potrzeby obcowania z dawną muzyką. Na szczęście, po zamordowaniu Purcella angielscy muzycy nieco otrząsnęli się z akademizmu i więcej zapału wykrzesali z siebie wobec maski Wenus i Adonis Johna Blowa. Maska to specyficznie angielska forma widowiska ze śpiewem, tańcem  i muzyką, olśniewającego nade wszystko przepychem dekoracyjnym i scenicznymi metamorfozami. Parze głównych bohaterów użyczyli swoich lekkich i świeżych głosów Mhairi Lawson i Edward Grint. Momentami nawet odczuwało się satysfakcję z ich śpiewu i gry, a upływ czasu przestawał być odczuwalnym.

                                                                                Lesław Czapliński