Przegląd nowości

Jesień symfonicznie

Opublikowano: piątek, 30, wrzesień 2016 06:17

Na zakończenie operowej 59. Warszawskiej Jesieni wysłuchaliśmy kilku ciekawych propozycji orkiestrowych. Nowy utwór Marcina Bortnowskiego Oczekiwanie na wiolonczelę z orkiestrą, jak napisał autor w programie, wyłaniał się z bardzo głębokich pokładów, gdzie i Apokalipsa, i papież Benedykt XVI i Heidegger mieli swój udział. Ale liczy się muzyka, która bez tych „podpórek” słownych, staje się całkiem naga. Słychać materiał oparty na interwale sekundy małej granej w różnych rejestrach i przewrotach. Bardziej złożona okazała się partia wiolonczeli pięknie wykreowana przez Andrzeja Bauera, z materiałem zaczerpniętym z Lotu trzmiela Rimskiego-Korsakowa. Dyrygent Rudiger Bohn jakoś to połączył w całość, podobnie jak kolejną pozycję –Marka Andre ni. Tym razem wśród korzeni inspiracji pojawili się Eckhardt i Kierkegaard, zaś z kompozytorów – Beethoven. Nieźle.

Andrzej Bauer

Kompozytor zapisał się jednak w pamięci tym, że zamiast smyczków kazał używać kart do bankomatów, ale muzycy mniej zamożni wyciągali jakieś tabletki w plastikowych listkach. Czy były to lekarstwa na ból głowy? Utwór ratowało to, że był podzielony na kilka krótkich części, niby bagateli (tych od Beethovena). Kolejny autor, Ondrej Adamek z Czech nie sięgał tak wysoko  jak poprzednicy, ale zainspirował go 13. sekundowy filmik o mechanicznej japońskiej lalce Karakuri. Zadedykował więc muzykę japońskiej sopranistce Shigeko Hata, która z wdziękiem i humorem wyśpiewała, wymruczała, ale i pantomimicznie zatańczyła całą opowieść. Trzeba przyznać, że towarzyszący śpiewaczce zespół European Workshop For Contemporary Music wykazał się perfekcyjną precyzją i wszelkie ruchy lalki idealnie komentował dźwiękami. Brawo. Na zakończenie orkiestra wykonała utwór bohatera Festiwalu Salvatore Schiarrino Wprowadzenie do ciemności oddający doskonale styl tego zaiste oryginalnego twórcy.


Podczas koncertu finałowego Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia prowadził Emilio Pomarico ze znawstwem, wyczuciem, fantazją, ale i doskonałą techniką dyrygencką. Zaczął od Cienia dźwięku Sciarrino, którego zagłębianie się w ciszę nie przypadło do gustu galowej publiczności i w zasadzie zignorowała ona tę pozycję. Po niej przyszedł czas na całkiem „normalny” Koncert skrzypcowy Aureliano Cattaneo, w którym Sophie Schafleitner dobrze chyba oddała uczucia kompozytora. Utkał on bowiem wirtuozowską partię skrzypiec w duchu Karola Szymanowskiego, jego Źródła Aretuzy (tutaj nawet odzywał się fortepian Karola), czy Koncertów. Całość nie była kopią postimpresjonistycznego stylu naszego twórcy, ale ornamentyka i charakter traktowania instrumentu solowego sugerowały takie powinowactwa, zresztą jak najbardziej szlachetne.

Sophie Schafleitner

We wprowadzeniu do utworu Zofii Dowgiałło Kompozycja z ruchomym tłem, nie było słownych odniesień autorki do Heideggera czy innych myślicieli, choć młoda artystka miałaby tutaj co nieco do powiedzenia, gdyż ukończyła filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Ma jednak również za sobą solidne wykształcenie muzyczne, jako harfistka i kompozytorka, a owa rozbudowana, wielkoobsadowa kompozycja symfoniczna mogłaby nosić również nazwę Poemat symfoniczny. Miejscami kłaniał się tutaj Debussy i jego La Mer, zwłaszcza wtedy, gdy orkiestra tworzyła dźwiękowy obraz fal morskich, a robiła to w sposób bardzo plastyczny, z wykorzystaniem specyfiki całego aparatu orkiestrowego, co dowodzi świetnych predyspozycji kompozytorki. Następujący po Kompozycji z ruchomym tłem Iannisa Xenakisa Polla da Dhina z 1964 roku, na orkiestrę z chórem chłopięcym skandującym słowa Sofoklesa na jednej wysokości, przyniósł kolejną refleksję.  Stawało się jasne, że dobrze opanowany warsztat kompozytorski pozwala bez wstydu stanąć obok wielkiego klasyka modernizmu. Kompozycja krótka, nieco kostyczna, a przez to uroczysta była właściwym podsumowaniem Festiwalu Warszawska Jesień.

                                                                                           Joanna Tumiłowicz