Przegląd nowości

Łódzkie bel canto

Opublikowano: środa, 10, kwiecień 2013 10:44

Żaden teatr operowy w Polsce poza Łódzkim Teatrem Wielkim nie dysponuje tak doskonałym sopranem koloraturowym jak Joanna Woś, a ma ona dla swej roli tytułowej Anny Boleny jeszcze dwie zastępczynie: Karinę Skrzeszewską i Sylwię Krzysiek. Także pozostałe postacie mają potrójne, a przynajmniej podwójne obsady, co znaczy, że kierownictwo opery stara się dobrze wykorzystać zatrudnionych artystów i w jak najmniejszym stopniu posiłkować się śpiewakami sprowadzanymi z zewnątrz. Premiera klasycznej pozycji operowego bel canta „Anny Boleny” Gaetano Donizettiego we wnętrzach wspaniałego Teatru Wielkiego po przebudowie miała oczywiście specjalną oprawę.

Anna Bolena,Lodz 1

Strona wizualna mogła imponować rozmachem i pomysłowością, bo reżyserię i ruch sceniczny ułożyła dla tego przedstawienia Janina Niesobska, zaś scenografią i reżyserią świateł zajął się sam dyrektor artystyczny tej sceny Waldemar Zawodziński. Jego dziełem jest np. monumentalna biała kopuła sklepienia pałacu albo świątyni, którą mechanicy sceny ustawiają lub podwieszają na różnych wysokościach. Jednym z zastosowań tej dekoracji miało być poprawienie akustyki, aby piękne głosy solistów docierały do najdalszych zakątków sali. Na szczęście scena po przebudowie ma dobrą akustykę nawet bez udziału dodatkowego ekranu – kopuły. Bajecznie kolorowe kostiumy zaprojektowała ze znawstwem Maria Balcerek, wykorzystując także szereg „krawieckich” sztuczek, stanowiących tajemnicę jej zawodu. Strona muzyczna spektaklu spoczęła w rękach Eraldo Salmieriego, rodowitego Włocha, który najwyraźniej bel canto czuje wszystkimi porami skóry.

Anna Bolena,Lodz 3

Sama opera Donizettiego jest dosyć uproszczonym schematem wyjętym z dziejów Henryka VIII. Jednak to, że postacie nie są „papierowe” spektakl zawdzięcza wizji reżyserskiej i talentowi scenicznemu wykonawców. Joanna Woś tworzy autentyczną bohaterkę dramatu miotaną sprzecznymi uczuciami, honoru, powinności, miłości, nienawiści, wreszcie szaleństwa i do tego ma urodę sceniczną – pięknie wygląda w bogatych sukniach.


Aleksander Teliga jako Henryk i Bernadetta Grabias jako Giovanna Seymour tworzą całkiem wiarygodne tło dla głównej postaci opery. A reszty dopełniają ich piękne głosy, które w piano z sukcesem wpisują się w kanon bel canta, jednak na forte chwytają lekki nieprzyjemny przydźwięk. Jest jeszcze paź – doskonała Olga Maroszek, lord Percy w trudnej tenorowej partii kreowanej bez zarzutu, choć i bez specjalnego blasku przez Pavlo Tolstoya, i lord Rochefort w wykonaniu Piotra Halickiego. Ale nawet całkiem marginesowa postać sir Herveya, której cech osobniczych nadał Mirosław Niewiadomski, brzmi całkiem przyjemnie.

Anna Bolena,Lodz 4

Można więc powiedzieć, że ta opera jest dobrze śpiewana. Liczne zadania sceniczne wykonują tutaj chór i balet, jest też mała dziewczynka, która całkiem sprawnie odgrywa rolę księżniczki – córki królowej, jest „obowiązkowy” w teatrze operowym żywy koń w paradnej uprzęży, który jak to koń, wolałby znaleźć się gdzieś indziej. Jeśli nawet znudzą nas przegadane kwestie solistów, to efektowna wystawa i pięknie prowadzone głosy wynagrodzą chwile scenicznego zastoju. Jeszcze parę słów o nowym Teatrze Wielkim w Łodzi. Został pięknie odnowiony, jak twierdzą śpiewacy lepiej się w nim śpiewa, a i słuchacze zauważają poprawę akustyki. Szatnie przeniesiono na I piętro, a na parterze wygospodarowano miejsce na salę kameralną. Trochę można powątpiewać jaka tu będzie akustyka, przecież cała ogromna przestrzeń parteru jest wyłożona kamieniem.

Anna Bolena,Lodz 5

Teatr pod dyrekcją artystyczną Waldemara Zawodzińskiego postawił sobie jeszcze jedno zadanie. Ma to być miejsce spotkania sztuk. Dlatego też wystartował bogatą wystawą profesorów i studentów Łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Przestronne przestrzenie teatralne świetnie nadają się do prezentacji prac plastyków, a i publiczność może mimochodem zapoznać się ze współczesną plastyką polską.

                                                                            Joanna Tumiłowicz