To jest niewyobrażalna tragedia

Opublikowano: poniedziałek, 21, luty 2022 06:44
Pietras Sławomir

W ostatnim sezonie na niedzielne koncerty organowe w XIV - wiecznym kościele w Konradowie i towarzyszący im cykl Polscy Święci dziejach Narodu zjeżdżają się słuchacze z całej Kotliny Kłodzkiej a nawet z Wrocławia. Dotąd wśród nich było niestety tylko niewiele młodzieży. Uradziliśmy więc wspólnie z panem Stanisławem Czyżem, gościnnym właścicielem zabytkowego Domu Parafialnego, że powołamy kilkuosobową młodzieżową ekipę organizacyjną, która zafunkcjonuje wśród nas towarzysko, koncepcyjnie, trochę propagandowo, a przede wszystkim dobrymi pomysłami na łączenie muzyki z interesującymi tematami.

 

Ostatnio co raz więcej małżeństw przyjeżdżało ze swym młodzieżowym potomstwem. Nigdy nie opuszczali konradowskich posiadów państwo Anna i Warcisław Martynowscy z Lądka-Zdroju. Ona – znana lekarka, oskarżona o krytykowanie podejścia państwa polskiego do walki z Covid-19, która niedawno na szczęście wygrała sprawę w sądzie i przywrócono jej możliwość wykonywania zawodu. On – działacz niepodległościowy i współpracownik Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, przykład szczerego patrioty, bez rozgłosu i zaszczytów.

 

Z ich trójki dorosłego już potomstwa zwrócił moją uwagę najstarszy Radogost (w tej rodzinie nadano szereg starosłowiańskich imion: Warcisław, Radogost, Dobromiła, Wszerad). Właśnie Radogostowi zamierzałem powierzyć przewodnictwo planowanej, młodzieżowej grupy. Absolwent Politechniki Krakowskiej o szerokich zainteresowaniach, pasjonat turystyki rowerowej, narciarstwa i wspinaczki, kontynuator rodzinnych zainteresowań w dziedzinie historii, nauki i kultury, a zwłaszcza tradycji patriotycznych, z którymi obcował od dziecka. 

 

Wyczekiwałem cierpliwie jego pojawienia się w Konradowie mimo, że nasze niedzielne spotkania i koncerty wstrzymała ta przeklęta pandemia. Aż w sobotę 29 stycznia straszna wiadomość! Lawina schodząca w rejonie Niżnego Kosturu na Czarny Staw w Dolinie Pięciu Stawów Polskich porwała dwóch młodych narciarzy. Jednym z nich był nasz Radogost Martynowski. Tydzień później odbył się jego pogrzeb w kościele parafialnym w Lądku-Zdroju. Wspaniałą homilię wygłosił ksiądz proboszcz Wojciech Zmysłowski. Słuchało jej setki przygnębionych przyjaciół, towarzyszy beztroskich poczynań Dzidka (tak go nazywali najbliżsi), liczna krakowska grupa kolegów ze studiów i pracy w Biurze Projektowym, wielu mieszkańców Lądka, gdzie od lat rodzina Martynowskich cieszy się uznaniem i sympatią. Dla wszystkich to wielka, wstrząsająca, niepojęta tragedia.


Dr Anna Prześlica-Martynowska, z pochodzenia podhalańska góralka, znalazła w sobie jeszcze tyle siły, aby pożegnać Syna słowami, które ze znacznymi skrótami przytaczam: 

 

„I widzisz synku? Marzeniem moim było, aby jedno z moich dzieci poszło na służbę Bogu. Gdy to mówiłam patrząc na Ciebie śmiałeś się (zawsze się śmiałeś) i wyszło na moje. Ty u Chrystusa już na ordynansach … Byłeś dumnym krwiodawcą. Oddałeś wielokrotnie więcej czystej, z serca płynącej krwi, niż sam miałeś. Tak więc żyjesz w tych biedakach, do których ona popłynęła… Kto cię zastąpi na ślubach i weselach, gdzie tak chętnie byłeś zapraszany jako drużba i świadek?... A te białe obłoki na niebie – to z perfekcyjnie zaprojektowanej spalarni grzechów naszych. Niebiański już inżynierze. Byłeś dziełem Boga doskonałym… Nie zmarnowałeś ani minuty swego życia… Z dumą prezentowałeś mnie i naszym przyjaciołom… wieczorem, przed wyruszeniem w Tatry – perfekcyjny sprzęt na wypadek lawiny. Synku! Tatry to nie były nasze góry. Nasze były Gorce. I widzisz, nawet pomoc herosa, jakim okazał się twój nieszczęsny towarzysz jazdy na nartach – Wojtek Mazan – nie odwróciły biegu zdarzeń. Umarłeś szybko i honornie…”

 

Po długim uroczystym i wzruszającym nabożeństwie uniesiono trumnę z tym niezwykłym, charyzmatycznym młodzieńcem na pobliski stary poniemiecki cmentarz. Corocznie podczas Lądeckiego Lata Baletowego opowiada się, że właśnie tutaj Johan Wolfgang Goethe mocząc stare kości w życiodajnych wodach prastarego uzdrowiska ujrzał na murach cmentarnych duchy zmarłych dziewic, które za życia nie zaznały miłości i teraz jako Willidy kuszą młodzieńców przechodzących nieopodal. Najpierw Goethe uwiecznił to w swej poezji, potem Willidami zajął się inny niemiecki romantyk Henryk Heine, wreszcie poeta Theophile Gautier, współtwórca baletu Giselle, sztandarowego dzieła francuskiego baletu romantycznego.

 

Na takim właśnie cmentarzu spoczął dwudziestodziewięcioletni Radogost Martynowski, młodzieniec niezwykły, pełen różnorodnych talentów i obiecujących perspektyw, urodziwy, serdeczny, przyjazny, utalentowany, przedsiębiorczy, pracowity i otwarty na życiowe wyzwania, których niestety już nie dokona… 

 

Matce, Ojcu, Siostrze i Bratu ślemy wyrazy pocieszenia, choć ich i naszego smutku niczym ukoić się nie da!. 

                                                                       Sławomir Pietras