Co słychać w operowej Łodzi?

Opublikowano: poniedziałek, 07, luty 2022 06:42
Pietras Sławomir

Powroty do Łodzi wywołują u mnie nostalgię, troskę, a zarazem radość ze spotkania ludzi, z którymi niegdyś miałem przyjacielskie relacje, zrozumienie w sprawach zawodowych i wspólną radość z osiąganych rezultatów. Wielu z tych ludzi już odeszło, inni przestali bywać na premierach, jubileuszach i spotkaniach, ukrywając, że weszli w nieuchronną życiową symbiozę, która nazywa się s t a r o ś ć. 

 

Odpowiadając na – mam nadzieję szczere – komplementy, jakie to było dziesięciolecie, kiedy kierowałem tym Teatrem, staram się tłumaczyć, że stało się tak, bo moi następcy byli bardziej pechowi ode mnie, działali krócej, mniej kompetentnie i pracowicie, a niektórzy wręcz rozwalali sacrum łódzkiej świątyni operowej.

 

Moja styczniowa wizyta była spełnieniem prośby Maestro Antoniego Wita, aby towarzyszyć mu w promocji książki „Dyrygowanie. Sprawa życia i śmierci”, napisanej z talentem niemal równym jego wieloletnim poczynaniom z batutą w ręku.

 

Przy okazji przyjrzałem się mojemu ukochanemu Teatrowi w tych ciężkich czasach. Tylko około 10 spektakli miesięcznie, przebudowane wnętrze z jakże potrzebną salą kameralną na recitale, spotkania i warsztaty operowe. Wyremontowane zaplecze lśniące czystością. Niestety tylko coraz mniej artystów i pracowników pochodzących z moich czasów. Są one na tyle już odległe, że zredagowany przez Iwonę Marchewkę i Tomasza Graczyka Kalendarz Teatralny na rok 2022, uwzględniający jubileusz 55-lecia Teatru Wielkiego, zaledwie wspomina w tekście i materiałach fotograficznych moje dziesięciolecie, w których odbyło się – bagatela – ponad 70 premier operowych i baletowych.

 

Bardziej zainteresowało mnie 45–lecie pracy artystycznej Krystyny Rorbach, zapowiedziane na 24 stycznia w łódzkiej Akademii Muzycznej, gdzie po sukcesach na scenie, ta fenomenalnie wszechstronna śpiewaczka od lat jest profesorem wokalistyki. Pochodzi ze świetnej klasy prof. Olgi Olginy, która wykształciła słynne trzy Teresy (Żylis-Gara, Wojtaszek-Kubiak i May-Czyżowska). Zaczynała od mezozopranowego Cherubina, następnie zachwycała jako lekka sopranowa koloratura w Don Pasquale, Cyruliku sewilskim, Łucji z Lammermoor i Złotym koguciku, poprzez liryczną Traviatę Cyganerię, by z czasem przejść do repertuaru dramatycznego: AidaFidelioBal maskowyLombardczycy (w Arena di Verona), MakbetTrubadurNormaTannhäuser, Jarosławna w Kniaziu Igorze i Abigaille w Nabucco. Żadna ze znanych mi polskich śpiewaczek nie dokonała tak karkołomnej repertuarowej metamorfozy.


Podczas promocji książki Antoniego Wita wystąpiły dwa soprany z aktualnej wokalnej czołówki Teatru Wielkiego: Patrycja Krzeszowska i Dorota Wójcik. Niech no tylko zostanie przepędzona niszczycielska pandemia i do tego Teatru powróci jego wierna publiczność, zwabiona przygotowywaną właśnie Księżniczką czardasza oraz musicalu Korczak, a liczna grupa łódzkich gwiazd zabłyśnie w nowym – oby już bez operetek i musicali – repertuarze operowym. Szczegółów nie chciał mi wyjawić ani dyr. Dariusz Stachura, ani młody dyrygent Adam Banaszak, który właśnie został nowym szefem artystycznym. Tego pierwszego zaangażowałem przed ponad trzydziestu laty (debiut w Eugeniuszu Onieginie, świetny Leński). Ten drugi niemal od dzieciństwa przychodził na moje Warsztaty Operowe w Poznaniu. Słynął z zaskakujących i podchwytliwych pytań, zadawanych mi podczas comiesięcznych poranków i zaczęto nazywać go Małym Pietrasem. Po maturze rozpoczął studia dyrygenckie u prof. Marcina Sompolińskiego w Poznańskiej Akademii Muzycznej, po czym wylądował w Operze Wrocławskiej, gdzie z powodzeniem zadyrygował kilkoma tytułami. Trzymam za niego kciuki, aby w Łodzi dokonał tyle co ja, albo jeszcze więcej, za co niechże ogłoszą go Dużym, a nawet Wielkim Pietrasem.

 

Na koniec smutna wiadomość o nagłym odejściu wieloletniego czołowego solisty poznańskiego, basa o pięknym brzmieniu Marku Kępczyńskim. Niewielu wiedziało, a jeszcze mniej pamiętało, że był on z urodzenia i bujnej młodości Łodzianinem. Starałem się zaangażować go do nas. Przyjął kilka gościnnych występów, ale pozostał w Poznaniu, gdzie debiutował, zaśpiewał ogromny repertuar złożony z około 130 mniejszych i większych ról, pozostając wiernym temu Teatrowi do końca swej pięknej kariery.

 

Borys Godunow, Warłam, Skołuba, Zbigniew, Stolnik, Tewie, Lejzor, Sarastro, Zachariasz, Mefisto, Don Basilio, Kończak, Ramfis, Banko, Filip i Inkwizytor, Don Pasquale, de Silva (Ernani), pleban Wendt (Czarna maska), Kardynał (Żydówka), Gurnemanz (Parsifal), Ojciec Barre (Diabły z Loudun) – oto tylko niektóre, zapamiętane jego role. Ich fragmenty śpiewali nad grobem jego koledzy – soliści i jak zawsze niezawodny chór Teatru Wielkiego nie w Łodzi, ale w operowym Poznaniu.

                                                                  Sławomir Pietras